- Mój wyścig był zniszczony po zakręcie nr 1. Byłem między Nickiem i innym bolidem, dotknęliśmy się i zniszczyłem przednie skrzydło. Potem nastąpiło nieporozumienie z ekipą w boksach. Zapytałem o zjazd zaraz po zderzeniu, ale mogłem pojechać na pit stop dopiero po drugim kółku - zdradził Robert Kubica, który do wyścigu ruszał z 13., a dojechał na 18. miejscu. - Potem wyścig był bardzo trudny, gdyż przez długi czas jechałem bardzo ciężkim bolidem na twardych oponach. Nie mieliśmy w ogóle tempa. Mam nadzieję, że w Barcelonie zrobimy duży krok do przodu.
- Wynik jest katastrofą, nawet jeżeli weźmiemy pod uwagę nasz pech i kolizję w pierwszym zakręcie - ubolewał Nick Heidfeld. - Najpierw myślałem, że zepsułem zawieszenie, ale musiałem jedynie wymienić skrzydło i mogłem jechać dalej. Pierwsza połowa wyścigu na twardych oponach była ciężka, na miękkiej mieszance było trochę łatwiej. Niemniej, to kolejny wyścig do zapomnienia i wszyscy liczymy na poprawki w Barcelonie - dodał Niemiec.
- Wiedzieliśmy, że to będzie kolejny trudny weekend dla nas. Było też jasne, im dalej na starcie, tym ryzyko kolizji wzrasta - przyznał szef ekipy Mario Theissen. - Jak się tego obawialiśmy, obaj nasi kierowcy mieli kolizje we wczesnej fazie wyścigu, co praktycznie przekreśliło szansę na jakiś wynik. Podczas pit stopów nalaliśmy im dużo paliwa i wypuściliśmy na twardych oponach, bo jedyną szansą powrotu do wyścigu był samochód bezpieczeństwa. Ale nawet gdyby się pojawił, zdobycie punktu mogłoby być niemożliwe. Teraz koncentrujemy się na następnym wyścigu w Barcelonie, gdzie będziemy mieli nowy pakiet aerodynamiczny.
- Nasze pozycje startowe nie były dobre. Potem jeszcze wyścig skończył się właściwie zaraz po starcie. Po kolizjach i niezbędnych naprawach, żaden z kierowców nie miał szansy na powrót do wyścigu. Teraz musimy patrzeć w przyszłość. W Barcelonie będziemy mieli poprawiony bolid - dodał Willy Rampf, koordynator techniczny.