W końcu dobrze w defensywie
Piłkarze Stali Stalowa Wola potrzebowali chyba zmiany trenera, aby wreszcie zaskoczyła gra w obronie. Stalowcy do soboty popełniali mnóstwo prostych błędów w tej formacji. Dopiero w potyczce z Pogonią Szczecin gra w defensywie była taka, jaką chcieliby oglądać trenerzy, kibice, jak i sami piłkarze Stalówki. - Trzeba pochwalić chłopaków z obrony. Zagrali dobrze, z konsekwencją. Wszystko to wyglądało bardzo dobrze. Świetnie zagrał Marek Drozd. Również Jacek Maciorowski, który w końcówce mnie asekurował, kiedy wybiłem piłkę. Oby tak dalej - powiedział portalowi SportoweFakty.pl bramkarz Stali Stanisław Wierzgacz.
Białek potrzebuje czasu
Janusz Białek stery w Stalowej Woli przejął we wtorek. Zadanie jakie ma przed sobą nowy opiekun Stali jest bardzo trudne. Na pewno efektów od razu widać nie będzie. - Na razie po pierwszym meczu nie mogę powiedzieć, czego brakuje Stali. Dopiero za miesiąc będę mógł powiedzieć coś więcej na ten temat. Po jednym spotkaniu nie będę oryginalny, ani nie będę się silił na jakąś oryginalność. Miejsce w tabeli nie służy temu, aby był jakiś polot, fantazja. Na wszystko przyjdzie czas. Zostało jeszcze kilka kolejek do końca rundy i musimy się skupić, aby osiągnąć w tych potyczkach maksymalną ilość punktów - stwierdził na konferencji prasowej po sobotnim spotkaniu nowy szkoleniowiec zielono-czarnych.
Zmiana ustawienia na początek
Pierwszym z ruchów nowego trenera Stali była zmiana ustawienia. Jedyny reprezentant Podkarpacia w pierwszej lidze w sobotnim spotkaniu z Pogonią Szczecin zagrał systetem 4-4-2. Nieco inaczej niż zwykle wyglądała linia pomocy, gdzie ofensywnie usposobiony był Igor Migalewski, a cofnięty był Longinus Uwakwe. - Trzeba było coś zmienić, gdyż pojedynki i wyniki nie wyglądały najlepiej. Rolą trenera, który obejmuje zespół w takiej sytuacji, jest zrobienie czegoś innego, lepszego, skuteczniejszego. Myślę, że w sobotę wyglądało to dobrze. Nikt mnie nie zawiódł, wszyscy zagrali, tak jak tego sobie bym życzył - dodał Janusz Białek.
Ciekawe roszady Mandrysza
Piotr Mandrysz, szkoleniowiec Portowców na boisku w drugiej połowie wprowadził rekonwalescenta Marka Kowala. 24-letni napastnik prawie rok nie grał w piłkę. W końcu wrócił na boisku i zadebiutował w tym sezonie w Stalowej Woli w barwach Pogoni. - Marek Kowal grał ostatnio dwa spotkania w zespole rezerw. Ten zawodnik jest po długiej przerwie. W tygodniu prezentował się dobrze, więc stwierdziłem, że przyjdzie taki moment w sobotniej konfrontacji, że wpuszczę go na boisko. Ten moment się nadarzył. Stąd powrót po 10-miesięcznej przerwie. Uważam, że ten występ pomoże mu w dojściu do odpowiedniej formy - powiedział po spotkaniu trener szczecinian.
Liczyli na Petasza
Mandrysz przez całe zawody liczył na Piotra Petasza, który imponuje mocnym uderzeniem. Nie miał on jednak zbytnio wiele okazji do atomowych strzałów. Gdyby w doliczonym czasie gry gracze beniaminka lepiej rozegrali rzut wolny, to być może Petasz miałby szansę zaskoczyć bramkarza Stalówki. - Nie zdecydowałem się zmienić Piotra Petasza, gdyż Maksymilian Rogalski wykazywał oznaki zmęczenia. Z tego też powodu został zdjęty z boiska. Petasz ma końskie zdrowie i piorunujące uderzenie. Liczyłem, że w końcówce, gdy będzie ku temu sposobność jakoś to wykorzystamy. Szkoda, bo w właśnie w ostatnich fragmentach gry mieliśmy rzut wolny i gdybyśmy go lepiej rozegrali, to moglibyśmy pokusić się o jakiś dobry strzał. Tomek Parzy wie jak powinien to rozegrać. Rozmawiałem z nim, powiedziałem mu jak powinien to rozegrać. On stwierdził, że wybrał inne rozwiązanie. Takie jest prawo zawodnika. Trudno, żeby trener mówił co mają robić piłkarze na boisku. Doszlibyśmy do tego, że biegaliby oni ze słuchawkami w uszach - zakończył Mandrysz.