Lechia Gdańsk szoruje po dnie. Czy trener Tomasz Kaczmarek może spać spokojnie?

PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: trener Lechii Gdańsk Tomasz Kaczmarek
PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: trener Lechii Gdańsk Tomasz Kaczmarek

Tylko jedno zwycięstwo w pięciu meczach odniosła Lechia Gdańsk na początku sezonu 2022/23. Po przegranej w Legnicy w ostatniej kolejce gdańszczanie znaleźli się na ostatnim miejscu w tabeli. Mają też najwięcej straconych goli.

Tak jak można było chwalić Lechię za mecze z Rapidem Wiedeń w eliminacjach Ligi Konferencji Europy, tak jeśli spojrzy się na grę na krajowym podwórku, ludziom w Gdańsku musiała zapalić się czerwona lampka.

Oprócz szczęśliwego - mimo wszystko - zwycięstwa z Widzewem Łódź, Lechia zanotowała cztery porażki.

Może chronologicznie. 0:3 z Wisłą Płock. Nie musiało tak być, ale w pierwszej połowie Lechia nie wykorzystała paru świetnych sytuacji i została za to skarcona. 0:1 z Koroną Kielce po tragicznym meczu. 1:4 z Radomiakiem Radom, choć wydawało się, że gorzej niż z Koroną zagrać się nie da. I wreszcie w miniony weekend 1:2 z Miedzią Legnica, mimo gry w przewadze przez godzinę.

ZOBACZ WIDEO: To zmieniło się w Legii. "Jesteśmy zaskoczeni"

Trener (na razie) bezpieczny

Tu już trzeba mówić o kryzysie, bo to nie tak, że Lechia przegrywa przez brak szczęścia czy fantastyczną dyspozycję rywali. Ona gra po prostu nijako. Nie prezentuje żadnego stylu.

Jak jednak ustaliliśmy, w gdańskim klubie nikt nie zamierza wykonywać nerwowych kroków. Trener Tomasz Kaczmarek nie dostał od zarządu ultimatum, nie było też żadnych rozmów odnośnie zwolnienia. Szkoleniowiec sam mówił po przegranej w Legnicy, że to on odpowiada za to, w którym miejscu Lechia obecnie się znajduje i chciałby wyprowadzić zespół z kryzysu.

Rodzi się jednak pytanie - czy faktycznie da radę? Z jednej strony można powiedzieć, że trener Kaczmarek może spać spokojnie. Ale czy na pewno? Jeśli spojrzy się w tabelę, to ostatnio ma raczej nieprzespane noce.

Teraz przed Lechią rywalizacja poznańska. Dwa mecze na własnym boisku. W środę do Gdańska przyjeżdża Lech, w sobotę Warta. I wcale nie będzie to proste zadanie, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę kłopoty Kolejorza na początku sezonu. Z kolei Warta z czterech dotychczasowych wyjazdów przywiozła dziewięć punktów (najwięcej w lidze).

Zmiana trenera w tym momencie byłaby dość problematyczna. Przede wszystkim dlatego, że nie widać kandydata, który mógłby zastąpić trenera Kaczmarka. A poruszanie się wokół nazwisk z tzw. karuzeli jest drogą do nikąd. Można wymieniać Macieja Bartoszka, Kamila Kieresia, Ireneusza Mamrota. Może w krótkiej perspektywie wyniki uległyby poprawie, ale czy na dłuższą metę wyglądałoby to lepiej? Tu jest spore pole do dyskusji.

Atmosfera dość gęsta

W tygodniu poprzedzającym mecz z Miedzią trener Kaczmarek odebrał opaskę kapitana Flavio Paixao. Jak sam twierdzi - chciał wstrząsnąć zespołem. Raczej nie do końca mu się to udało. Portugalczyka zabrakło też w kadrze na tamto spotkanie, choć oficjalna wersja to kontuzja. Natomiast jest spora szansa, że nawet gdyby Flavio Paixao był zdrowy, to i tak nie pojechałby z drużyną na Dolny Śląsk.

Z Lechii docierają niepokojące informacje, że atmosfera w zespole od dłuższego czasu nie jest zbyt dobra. I chodzi o szatnię, a nie np. o poślizgi w wypłatach. Akurat w tej kwestii Lechia wreszcie może się chwalić, że płaci na czas, a nawet przed czasem, co - mówiąc nieco humorystycznie - nie zawsze było regułą.

Przede wszystkim Lechia to bardzo cichy zespół. Można odnieść wrażenie, że na boisku nikt ze sobą nie rozmawia. Nikt nie krzyknie, nie podpowie. Z perspektywy telewizora trudno to dostrzec, natomiast będąc na stadionie ma się zdecydowanie lepszy ogląd na całą sytuację.

Tomasz Galiński, dziennikarz WP SportoweFakty
CZYTAJ TAKŻE:
Wstydliwa wpadka piłkarza Cracovii. Co on narobił? [WIDEO]
Będą kolejne transfery w Lechu Poznań. Mistrz Polski gotowy na grę co trzy dni

Komentarze (0)