Rywalizacja się zaognia. Czeka nas zaskakujący finisz?

- Przegraliśmy bitwę, ale nie wojnę - mówił po porażce z Legią Marek Papszun. Wojna jednak na nowo nabrała rumieńców, a Legioniści ponownie uwierzyli, że są w stanie dogonić rywali.

Bartłomiej Bukowski
Bartłomiej Bukowski
Władysław Koczerhin i Bartosz Kapustka PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Władysław Koczerhin i Bartosz Kapustka
Legia Warszawa w 26 kolejkach obecnego sezonu zdołała wywalczyć 55 punktów. Oznacza to średnią 2,12 pkt na mecz. Z taka skutecznością warszawianie z dużą łatwością sięgnęliby po mistrzostwo kraju w 6 z 8 ostatnich sezonów Ekstraklasy.

Na nieszczęście Legionistów, w obecnych rozgrywkach trafili na Raków. Podopieczni Marka Papszuna wykręcają natomiast najlepszą średnią punktową od czasów wielkiej Wisły Macieja Skorży, która sezon 2007/2008 zakończyła z dorobkiem 77 punktów (rozgrywano wówczas 30 meczów).

W tej sytuacji największymi wygranymi czuć mogą się kibice, którzy oglądają wyścig po mistrzostwo, jakiego w Polsce nie było od lat.

ZOBACZ WIDEO: Idą zmiany. "Santos nie będzie chciał się cofnąć"

Rywalizacja trwa

Gdyby w ostatnim meczu Raków zdołał pokonać przy Łazienkowskiej Legię, losy mistrzostwa kraju byłyby w zasadzie rozstrzygnięte. Tak się jednak nie stało i w Warszawie znów serca zaczęły bić mocniej. Co prawda 6 punktów straty i gorszy bilans meczów bezpośrednich (pierwsze spotkanie Raków wygrał 4:0), to wciąż bardzo dużo, jednak nie jest to dystans, którego nie udałoby się pokonać.

- Strata do Rakowa wciąż jest naprawdę duża, to 6 punktów. Ta drużyna miała serię 21 meczów bez porażki i myślę, że po tym spotkaniu znowu zacznie dobrą passę. Wiedzieliśmy jednak już wcześniej, że jeśli chcemy utrzymać małą szansę, emocje w tej rywalizacji, potrzebujemy zwycięstwa i to się udało - przyznawał po spotkaniu trener Legii, Kosta Runjaić.

Również Marek Papszun przyznał, że wynik ten otwiera drogę do dalszej walki. - Gratuluję Legii zwycięstwa. Przegraliśmy bitwę, ale nie wojnę. Rywalizacja trwa -  stwierdził trener Rakowa.

Czy jednak odrobienie 6, a w zasadzie 7 punktów przy tak rozpędzonym rywalu jest możliwe?

Trzeba wywierać presję

- Po wygranej z Rakowem chyba każdy w szatni uwierzył, że to jest do osiągnięcia - powiedział o potencjalnym mistrzostwie w rozmowie z Legia.net defensor "wojskowych", Rafał Augustyniak.

- Tak naprawdę jednak, mając gorszy bilans spotkań bezpośrednich, to jest siedem punktów i nie wszystko zależy od nas. To Raków rozdaje karty, my zaś musimy patrzeć na siebie i starać się kolejnymi wygranymi zwiększać presję na graczy z Częstochowy. Aby o czymkolwiek myśleć, musimy wygrać osiem ligowych meczów. My musimy zrobić maksimum, a i tak wszystko będzie zależało od tego, jakie wyniki osiągać będzie Raków. Ale by nie mieć do siebie później jakichkolwiek pretensji, by spokojnie spoglądać w lustro, trzeba robić swoje, zdobyć tyle punktów ile się da i zerkać na rezultaty rywala - dodał zawodnik.

Na papierze wydaje się jednak, że Legię czeka nieco trudniejszy terminarz. Poza Lechem Poznań, z którym zagrają jeszcze obie walczące o mistrzostwo drużyny, Legioniści zmierzą się bowiem także m.in. z 4. Pogonią Szczecin oraz 5. Wartą Poznań. Na początek jednak warszawianie muszą pokonać rozpaczliwie walczącą o utrzymanie Miedź.

– W piłce zawsze to kolejne spotkanie, jest tym najważniejszym. Miedź Legnica jest w trudnej sytuacji, ale nie beznadziejnej. Musi zacząć punktować, by się utrzymać. Dlatego jesteśmy świadomi jakie zagrożenia niesie takie spotkanie - mówił przed nadchodzącym meczem Kosta Runjaić.

O tym, czy Miedź zdoła rzeczywiście zagrozić Legii kibice przekonają się w poniedziałkowy wieczór. Początek meczu o godzinie 20:00. Chwilę wcześniej natomiast, o godzinie 17:30, rozpocznie się mecz Radomiak Radom - Raków Częstochowa.


Czytaj także:
Ancelotti: Nie zamierzam więcej mówić o mojej przyszłości
Arbiter kopnął w krocze zawodnika. Usłyszał wyrok

Kto sięgnie po mistrzostwo Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×