W mediach społecznościowych głośno jest o meczu Hirnyk-Sport Horiszni Pławni - Dinaz Wyszogród, który został rozegrany w drugiej lidze ukraińskiej. Gospodarze wygrali 2:0, ale w drugiej połowie byliśmy świadkami skandalicznej sceny, która przyćmiła futbol.
Wiaczesław Szewczenko wszedł na boisko w przerwie meczu. 38-letni napastnik Dinaza najpierw dostał żółtą kartkę w 60. minucie. Kilka minut później arbiter odgwizdał mu kolejne przewinienie, a następnie pokazał mu czerwony kartonik.
Doświadczony piłkarz wpadł w taką wściekłość, że od razu ruszył na sędziego. Po chwili Wasyl Fajda oberwał "z byka" w klatkę piersiową. Na szczęście uderzenie nie było mocne, a pozostali zawodnicy odgonili Szewczenkę.
To jednak nie koniec historii. Ukraiński piłkarz po spotkaniu udzielił wywiadu i przyznał otwarcie, że w ogóle nie żałuje swojego zachowania.
- To wszystko wydarzyło się z powodu stronniczego sędziowania. Po prostu nie mogłem patrzeć, jak młodych chłopaków, którzy dopiero zaczynają grać w piłkę, ktoś po prostu "zabija" gwizdkiem i jeszcze się z nich naśmiewa. Szanuję sędziów, z wieloma utrzymuję kontakt osobiście, ale w tej sytuacji żałuję tylko jednego - że nie uderzyłem go mocniej, żeby dobrze zapamiętał, że tak nie można sędziować - przyznał Szewczenko.
Zawodnik drużyny z Wyszogrodu dodał, że po meczu czekał na sędziego, ale wówczas był już pod ochroną. Ponadto zdaje sobie sprawę, że czekają go konsekwencje i jest gotowy je ponieść.
Szewczenko oczywiście został okrzyknięty nowym Zinedinem Zidanem. Legendarny Francuz zachował się podobnie w finale mistrzostw świata 2006, gdy w taki sposób uderzył Marco Materazziego i zobaczył czerwoną kartkę.
Fatalne liczby. "Lewy", co się dzieje?! >>
"Wolność dla taty". Wymowna koszulka gwiazdora Liverpoolu >>