Portal ua.tribuna.com wskazuje, że na początku ubiegłego tygodnia UEFA "zmuszała" reprezentację Ukrainy do rozegrania towarzyskiego meczu z Laosem, a temu sprzeciwił się trener Serhij Rebrow. Ostatecznie wymyślono inne rozwiązanie, czyli sparing z Lechią Gdańsk.
Dziennikarze z Ukrainy widzą jednak problem w tego typu pojedynku. Nie jest on bowiem oficjalnym sparingiem międzynarodowym. Wyliczają, że istnieją pewne regulacje - wszyscy członkowie UEFA muszą rozegrać co najmniej 10 spotkań w roku kalendarzowym, aby wywiązać się ze zbiorowych umów handlowych (transmisje, sponsorzy itp.), z których dochód jest następnie rozdzielany pomiędzy wszystkich stowarzyszenia piłkarskie.
Natomiast spotkanie pomiędzy reprezentacją Ukrainy a Lechią Gdańsk jest traktowane jako "sparing widmo". Z perspektywy trybun tego meczu nie będą mogli zobaczyć kibice.
ZOBACZ WIDEO: Komedia na meczu polskiej ligi. Nagranie już krąży po sieci
Nie wiadomo jednak nawet czy dojdzie on do skutku. Ukraińska Federacja Piłkarska (UAF) milczy w sprawie szczegółów.
"UAF znów nie może wykonać swojego podstawowego zadania: poinformować media i kibiców, czy ten mecz się odbędzie i w jakiej formie. A to już kompletny absurd i kolejna porażka w komunikacji" - pisze wprost portal ua.tribuna.com.
Tymczasem w Ukrainie panuje wielkie ciśnienie związane z reprezentacją. Jest szansa na bezpośredni awans do Euro 2024. Obecnie w grupie C podopieczni Rebrowa zajmują drugą lokatę, wyprzedzając Włochy o trzy punkty, ale mając jednocześnie jeden mecz rozegrany mniej. W najbliższym czasie Italia zagra z Macedonią, a następnie właśnie z Ukrainą.
Czytaj także:
"Nie miał wyboru". Wielki problem reprezentacji Polski