Mało kto przewidywał fakt, że reprezentacja Polski nie awansuje bezpośrednio z grupy na Euro 2024. A przeciwnicy wydawali się spokojnie do ogrania. Życie potoczyło się jednak inaczej i Biało-Czerwoni zakończyli zmagania w grupie dopiero na trzeciej pozycji.
To oznacza grę w barażach. Te zaplanowano na marzec przyszłego roku. Wiadomo już, że pierwszym rywalem Polaków (w półfinale) będzie Estonia. Nie brakuje głosów mówiących o tym, że mecz ten będzie spacerkiem na podopiecznych Michała Probierza.
Przeciwnego zdania jest Jacek Gmoch. Były selekcjoner reprezentacji Polski w rozmowie z "Super Expressem" przestrzega przed lekceważeniem w teorii słabszego przeciwnika, podając jednocześnie przykład ze spotkania z Mołdawią.
ZOBACZ WIDEO: Co Polacy myślą o reprezentacji Polski i Michale Probierzu? "Oglądałem. Źle zrobiłem"
- Słyszałem ostatnio od - nie chcę używać brzydkich słów - jakichś specjalistów, że łatwo wygramy z Estonią. Jeden z nich powiedział, że trzeba im nawalić dużo goli, żeby poprawić sobie samopoczucie. Odpowiem mu, że nie ma już słabych drużyn, ale są takie, które mają mniejsze możliwości. Mówiliśmy przed eliminacjami "jakaś Mołdawia" i co się stało? - mówił Gmoch.
Nie oznacza to jednak tego, że 84-latek jest pesymistycznie nastawiony do marcowych baraży. Wręcz przeciwnie, były szkoleniowiec jest dobrej myśli i wierzy, że Biało-Czerwoni zdołają wywalczyć awans na przyszłoroczny turniej w Niemczech.
Przypomnijmy, że jeśli Polacy pokonają Estonię, to w finale baraży zagrają z wygranym meczu Walia - Finlandia. Z kolei już w sobotę (2 grudnia) odbędzie się losowanie grup na Euro 2024.
Zobacz także:
Zaskakujący komunikat podczas meczu Legii
Wytknął Probierzowi to powołanie