W sobotni wieczór FC Barcelona zagrała na wyjeździe z Valencią CF. Katalończycy byli faworytami spotkania z mającymi swoje problemy "Nietoperzami". Skończyło się jednak na sporym zawodzie i zaledwie remisie 1:1 (więcej tutaj).
Po raz kolejny można mieć zastrzeżenia do gry Roberta Lewandowskiego. Kapitan reprezentacji Polski nie zdołał pokonać golkipera rywali. Nie powiększył tym samym swojego dorobku bramkowego w tym sezonie La Ligi i ciągle ma na koncie osiem goli.
Postawę "Lewego" śledzą kibice i dziennikarze. Przedstawiciele dziennika "La Vanguardia" przypatrzyli się 35-latkowi już podczas rozgrzewki. Można stwierdzić, że ta nie zwiastowała w sobotę niczego dobrego.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: o Polaku wciąż pamiętają. Zapisał się w historii klubu
Blaugrana ma taki rytuał, że po zakończeniu rozgrzewki napastnicy oddają strzały na bramkę. Jeśli szybko umieszczą piłkę w siatkę, to zgodnie z klubowym przesądem będą mieli udany mecz.
Tymczasem w sobotę Lewandowski męczył się niemiłosiernie, aby pokonać młodziutkiego Diego Kochena, który po kontuzji Niemca Marca-Andre ter Stegena pełni funkcję trzeciego bramkarza "Dumy Katalonii".
Po pierwszym strzale Polaka piłka odbiła się od poprzeczki. Drugie uderzenie zatrzymał golkiper, a w kolejnych trzech próbach "Lewy" nawet nie trafił w światło bramki. Dopiero za szóstym i siódmym razem udało się mu znaleźć drogę do siatki. To było zapowiedzią kiepskiej skuteczności podczas spotkania z Valencią.
Aktualnie FC Barcelona zajmuje trzecią pozycję w tabeli La Ligi. Do prowadzącego Realu Madryt traci siedem punktów.
Zobacz także:
Kane w pogoni za Lewandowskim. Już ustanowił rekord
Kulesza nie wytrzymał. "Absurdalne zarzuty"