Podczas nadchodzących wyborów samorządowych Tobiasz Bocheński został kandydatem Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta Warszawy. To wywołało burzę z uwagi na to, że mamy do czynienia z łodzianinem, który wspierał zarząd Widzewa w konflikcie z władzami miasta.
A problem polega na tym, że kibice Legii Warszawa i Widzew od dawna są skonfliktowani. Z tego powodu Bocheński zmuszony był odnieść się do zarzucanego mu wspierania klubu z Łodzi, który występuje w PKO Ekstraklasie.
Na platformie X opublikował nagranie, zapewniając, że nie jest kibicem wspomnianej drużyny i nigdy nie pojawił się na jej meczu (więcej TUTAJ).
W obronie polityka PiS stanął Jacek Kazimierski. Legendarny bramkarz Legii stwierdził, że nie jest istotne to, komu Bocheński kibicuje. W końcu nie ma to żadnego znaczenia w kontekście funkcji, którą miałby pełnić w przypadku zwycięstwa w wyborach.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ale słodziak! Skradł serce piłkarza Legii
- Mecze z Widzewem zawsze były "pod napięciem". Na boisku nikt nie odstawiał nogi. Ale po zejściu z murawy byliśmy kolegami. Z Józkiem Młynarczykiem, Zbyszkiem Bońkiem, Włodkiem Smolarkiem... Dlatego śmieszą mnie te wrzutki na Bocheńskiego, że kibicuje Widzewowi. A niech kibicuje komu chce! Nawet ufoludkom. Jego prywatna sprawa. Dla mnie, człowieka który zostawił serce na Legii, jest to totalnie obojętne - przyznał Kazimierski w rozmowie z "Faktem".
- Bocheński sprawia wrażenie kompetentnego. Ocenimy go po jego pracy na rzecz miasta i stołecznego sportu. Na razie to takie walenie w gościa jak w bęben. Nie podoba mi się to, chociaż od polityki trzymam się z daleka - dodała legenda warszawskiego klubu.
Te słowa na pewno będą miały znaczenie dla polityka PiS, który w ostatnim czasie raz po raz musiał bronić się przed atakami dotyczącymi wsparcia dla Widzewa. Jednak wątpliwe wydaje się, że uda mu się znaleźć poparcie w kibicach Legii podczas wyborów, które odbędą się 7 kwietnia. Z kolei trzy tygodnie później będzie miała miejsce ewentualna druga tura.
Przeczytaj także:
Niespodziewany powrót reprezentanta. "To było dołujące"