Były współpracownik zdradza szczegóły. Oto jakim trenerem jest Goncalo Feio

PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Goncalo Feio
PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Goncalo Feio

Były współpracownik Goncalo Feio, czyli Rafał Wisłocki w rozmowie z nami zdradza, jakim trenerem jest Portugalczyk i dlaczego kiedyś tak mocno na niego postawił. - Sądzę, że w Legii dostanie przynajmniej te kilkanaście miesięcy szansy - ocenia.

We wtorek gruchnęła wieść, że Legia Warszawa żegna się z trenerem Kostą Runjaiciem. Jak poinformował jako pierwszy Tomasz Włodarczyk z portalu Meczyki.pl, stołeczny klub postanowił jego następcą uczynić Goncalo Feio.

Portugalczyk to trener młodszego pokolenia, zaledwie 34-latek. Niedawno rozstał się z I-ligowym Motorem Lublin. Będzie to dla niego już druga odsłona przygody ze stołecznym klubem, bo w przeszłości pracował w Legii jako trener Akademii i analityk w sztabie pierwszej drużyny. Pożegnano go, gdy w klubie rządy zaprowadził Stanisław Czerczesow.

Wisłocki o Feio: Tak postrzega piłkę

Feio odnalazł się po pewnym czasie w Krakowie, gdzie zgodził się pomóc rozwijać Akademię Wisły Kraków. Postanowiliśmy zapytać o szczegóły trenerskiego warsztatu Feio człowieka, który ściągnął go na powrót do pracy w Polsce, czyli Rafała Wisłockiego - byłego prezesa "Białej Gwiazdy" i dyrektora Akademii Wisły, a obecnie wiceprezesa Bruk-Bet Termaliki Nieciecza.

ZOBACZ WIDEO: "Nie wyobrażam sobie tego". Lewandowski wprost o polskim szkoleniu

Wisłocki jako jeden z pierwszych poznał się na merytorycznych atutach Portugalczyka i dał mu szansę w Wiśle, gdzie później Feio był również asystentem w sztabach pierwszego zespołu: u Kiko Ramireza i – krótko - Joana Carrillo. Czym swego czasu przekonał Wisłockiego Portugalczyk? Co szczególnie wyróżniało go jako trenera?

- Postrzegał piłkę w sposób mocno analityczny, również w efekcie współpracy z trenerem Henningiem Bergiem w Legii. Potrafił też świetnie zarządzać sztabem - ocenia Wisłocki w rozmowie z nami.

I przypomina, że Feio dużo czasu poświęcił na zdobycie swojej wiedzy na uczelniach, chadzał na wykłady m.in. Jose Mourinho czy Fernando Santosa.

- Swego czasu udało nam się w Akademii Wisły przekonać Goncalo, by Lizbonę zamienił na Kraków i przejął zespół U-17. Myślę, że to było wielkie koło zamachowe dla Akademii. Później dzięki niemu i jego następcom zaczął się w Akademii etap zwracania dużej uwagi na detale - wspomina Wisłocki.

I tłumaczy: - Wdrażał u nas swoje zasady w oparciu o model gry, który wtedy przygotował pod kątem Akademii. Składał się on z wielu elementów dotyczących makro, mezo i mikrofaz. Miał to dokładnie skatalogowane, jeśli chodzi o swoje wymagania w odniesieniu do poszczególnych faz gry. Jasno określone były też profile zawodników.

"Nieustannie poszerza warsztat"

Portugalczyk był do pewnego stopnia innowatorem. - Miał też model zarządzania meczem, co wtedy było dla nas pewną nowością. Chodziło o działania treningowe oparte o scenariusze gry. Miał więc wiele elementów opracowanych bardzo dokładnie - podsumowuje Wisłocki.

Po odejściu z Wisły Feio pracował m.in. jako asystent Kiko Ramireza w AO Xanthi i Marka Papszuna w Rakowie Częstochowa.

- Miałem z nim kontakt ostatnio w Lublinie przy okazji meczu Motoru z Bruk-Betem. Poszedł mocno do przodu, również jeśli chodzi o aspekty taktyczne. Goncalo jest osobą, która nieustannie poszerza swój warsztat trenerski – wskazuje Wisłocki.

Nagroda dla Feio przyszła szybko. Niespodziewanie dostał szansę objęcia jednego z najbardziej utytułowanych polskich klubów. - Trafia do jednego z najbardziej rozpoznawalnych zespołów, który ma walczyć o najwyższe cele. Cieszę się, że ludzie, którzy jeszcze kilka lat temu funkcjonowali w Akademii Wisły, teraz idą w takim kierunku – przyznaje Wisłocki.

Z Josue jak z Ivim Lopezem?

Czy jednak Feio trafia do Legii jako typowy zadaniowiec, który ma uratować końcówkę sezonu i zapewnić europejskie puchary na kolejny rok, czy jednak będzie w stanie zbudować coś dłuższego?

- Myślę, że to, iż wyciągnął Motor z ostatniego miejsca w tabeli II ligi do strefy walki o awans do Ekstraklasy w I lidze pokazuje, że długofalowy efekt w Legii też jest w jego zasięgu. Wiadomo, że w Warszawie oczekiwania są zawsze najwyższe. Z drugiej strony, będzie miał materiał ludzki, który pewnie będzie mógł sprostać jego wymaganiom. Przychodzi do Legii po to, by w ostatnich kolejkach sezonu doprowadzić drużynę do udziału w europejskich pucharach i budować zespół na kolejny sezon. Sądzę, że przynajmniej te kilkanaście miesięcy w warszawskim klubie dostanie. Bo będzie to umowa do czerwca 2025 roku - stwierdza Wisłocki.

Feio zna się też z największą gwiazdą Legii, czyli Josue - jeszcze z czasów juniorskich.

- To będzie bardzo ważne, żeby umieć zarządzać takim zawodnikiem. W Rakowie na pewno w pewnym stopniu był odpowiedzialny za to, by Ivi Lopez był na właściwych torach. Myślę, że w Warszawie też będzie w stanie dogadać się z liderem gry Legii - ocenia działacz.

Nie można jednak zapominać o problemach dyscyplinarnych, jakie ciągną się za Portugalczykiem. W Motorze Lublin dał się poznać od tej strony szczególnie, bo sprawy dotarły aż do Komisji Dyscyplinarnej PZPN, ale już w Wiśle były pierwsze symptomy problemów "wychowawczych" z Feio, gdy media donosiły o opluciu ochroniarza.

Feio i "mocny charakter"

Czy w Legii uda się tego typu kłopotów uniknąć? Sam Portugalczyk w wywiadzie dla "Dziennika Polskiego" w 2016 roku przyznawał, że jednym z powodów jego odejścia z warszawskiego klubu był fakt, że zarówno ówczesny trener Legii Czerczesow, jak i on sam mieli - eufemistycznie rzecz ujmując - "mocne charaktery".

- Nie wiem, czy lepiej uznać, że Czerczesow rozstał się ze mną, czy ja z nim. Ani ja go nie lubiłem, ani on mnie. A że obaj jesteśmy dość bezpośredni i mamy mocne charaktery, to współpraca między nami nie miałaby żadnego sensu. Przyniosłoby to same problemy - mówił wtedy o kulisach rozstania Feio.

Czy w swoim kolejnym pobycie w stołecznym klubie Portugalczyk będzie w stanie powściągnąć swój temperament? Czas pokaże.

Feio zalicza więc powrót do Warszawy, natomiast z innych źródeł nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że Portugalczyk miał w trakcie obecnego sezonu wyjść z ideą powrotu do innego byłego klubu, czyli Wisły Kraków. Nastąpić to miało w momencie, gdy panował "kryzys zaufania" - ze strony opinii publicznej - wobec ówczesnego trenera krakowian Radosława Sobolewskiego, spowodowany rozczarowującymi wynikami. Ostatecznie jednak najwyraźniej temat nie doczekał się realizacji.

Ruch nad przepaścią. Sadlok ostrzega: To tylko pogorszyłoby sytuację

Polka odpaliła "rakietę". Będziesz oglądać do znudzenia!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty