Kibice FC Barcelony przeżywają trudne chwile. Najpierw Katalończycy odpadli w ćwierćfinale Ligi Mistrzów z Paris Saint-Germain, choć mieli Francuzów na widelcu. Przeciwko Realowi poniekąd było podobnie. Zespół Xaviego dwukrotnie prowadził na Santiago Bernabeu, ale ostatecznie nie wywiózł z Madrytu nawet punktu (gospodarze wygrali 3:2).
Kolejny bezbarwny występ w tym sezonie zanotował Robert Lewandowski. Najlepszy polski piłkarz w historii wciąż czeka na pierwszą bramkę w El Clasico, biorąc pod uwagę rozgrywki ligowe (wcześniej dwukrotnie trafiał w Superpucharze Hiszpanii, więcej -> TUTAJ). Byłemu zawodnikowi Bayernu na pewno zadania nie ułatwił fakt, że został zmieniony w 64. minucie meczu.
- Robert nie rozegrał dobrego spotkania, ale nie bez powodu. Został jak na siebie szybko zastąpiony. Trzeba natomiast powiedzieć, że decyzja była słuszna. Piłkarze rezerwowi wnieśli wiele. Po strzeleniu bramki na 2:1 dla gości, wydawało się, iż to oni będą mieli więcej do powiedzenia. Real jednak też ma jakościowych piłkarzy na ławce rezerwowych. Lewandowski nie miał zbyt wielu okazji, także z powodu tego, iż Ilkay Gundogan nie był pomocnikiem, który decydował o środkowej linii FC Barcelony. Wiemy, że stać go na świetne podania. Tym razem ich zabrakło. Robert miał właściwie jedną sytuację, mógł z niej zrobić więcej, ale to nie było dla niego łatwe zadanie - zauważa Andrzej Juskowiak, były napastnik reprezentacji Polski w rozmowie z WP SportoweFakty.
Czarne chmury zbierają się nad Camp Nou
Duma Katalonii w niedzielę straciła także szanse na zdobycie mistrzostwa kraju. Wprawdzie nie matematyczne, ale trudno oczekiwać, że Real roztrwoni przewagę jedenastu punktów. Do końca rozgrywek pozostało raptem sześć kolejek. - Zwycięstwo zupełnie zamyka drogę do tytułu, ale i wygrana niewiele by zmieniła. Real nadal byłby na wygranej pozycji. Osiem punktów przed tym meczem, jak na końcowy etap rozgrywek, to bardzo dużo - przyznaje były zawodnik Borussii M'gladbach.
ZOBACZ WIDEO: 6 lat, a już czaruje. Zobacz, co potrafi syn reprezentanta Polski
- Zespół z Madrytu robi ogromne wrażenie w tym sezonie. Jest powtarzalny, regularny. Marząc, by go pokonać, trzeba grać na dużej intensywności. W środę rozegrał 120 minut przeciwko Manchesterowi City. Zawodnicy przebiegli prawie 150 km, przez większą część spotkania musieli się bronić. Mimo tego wyszli na murawę, jak gdyby nigdy nic, i tradycyjnie już przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść w końcówce. Cały projekt może imponować. Jest ułożony skrupulatnie, z dbałością o detale, pozbawiony wad. Real potrafi przeciwdziałać kontuzjom, jest świetnie zorganizowany i nie przeżywa kryzysów - dodaje.
Znowu byli kompletni
Już 30 kwietnia "Królewscy" zmierzą się w półfinale Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium. Podopieczni Carlo Ancelottiego po wyeliminowaniu Manchesteru City (decydowały rzuty karne - przyp. red.) wyrośli na głównego faworyta w walce o najważniejsze trofeum na Starym Kontynenecie. - Trener ma ból głowy, lecz w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jest świetnym fachowcem. Z drugiej strony wystarczy spojrzeć na bogactwo wyboru jakim dysponuje. Brahim Diaz mógłby grać pełen dystans w prawie każdym klubie rywalizującym w Lidze Mistrzów, a w Madrycie z pokorą walczy o skład i siada na ławce - sygnalizuje nasz rozmówca.
- Jude Bellingham znowu strzela bramkę, która decyduje o wszystkim w doliczonym czasie gry. Może niemrawo człapać w okolicach 60. minuty, by od 75. włączyć szósty bieg, popisać się rajdem przez całą murawę albo spektakularnym odbiorem, czy też właśnie trafieniem. Lucas Vazquez zastępuje Daniego Carvalaja i zostaje niekwestionowanym graczem meczu. Real potrafi przetrwać trudne momenty. FC Barcelona w tym sezonie niekoniecznie i nie wiem, z czego to wynika. Nie wyszła na ten mecz podłamana, grała odważniej, ale ostatecznie zdało się to na nic - podsumowuje Andrzej Juskowiak.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Poznał diagnozę. Zostali przy nim tylko najbliżsi
- Szymański ma ograniczenia? Oto, co mówią o nim w Turcji