Nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że to Szymon Marciniak był najlepszym Polakiem na turnieju Euro 2024. W kierunku arbitra kierowano wiele słów pochwał, w przeciwieństwie do podopiecznych Michała Probierza.
Marciniak za swoją pracę skasował też niemałą kwotę. Łącznie pracował przy czterech spotkaniach. Dwa razy jako sędzia główny (w fazie grupowej i raz w pucharowej) i dwa razy jako arbiter techniczny (w ćwierćfinale i finale).
Po raz pierwszy 43-latek na boiskach pokazał się w meczu Rumunii z Belgią. Za pracę w roli sędziego głównego w tym spotkaniu Marciniak zgarnął 5 tysięcy euro. Za "gwizdanie" w meczu Szwajcarii z Włochami w 1/8 otrzymał 10 tysięcy euro.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Raport z Berlina. "Wielkie zwycięstwo Hiszpanów"
Z kolei za pełnienie roli arbitra technicznego nasz rodak dostał po 5 tysięcy euro. Tym samym jak nie trudno policzyć, za cały turniej mistrzostw Europy Marciniak zarobił 25 tysięcy euro (w przeliczeniu na polską walutę daje to nieco ponad 106 tysięcy złotych).
Dodajmy, że wszyscy główni arbitrzy za prowadzenie meczów fazy grupowej otrzymywali 5 tysięcy euro, z kolei fazie pucharowej (w tym finał) 10 tysięcy euro. Techniczni sędziowie zarabiali odpowiednio dwa razy mniej.
Przypomnijmy, że dla Marciniaka były to drugie mistrzostwa Europy. Oprócz tego polski arbiter sędziował także na mundialach w Rosji (2018 rok) i Katarze (2022 rok). Ponadto w swoim CV ma także prowadzenie meczów w Lidze Mistrzów i Europy.
Zobacz także:
Wideo niesie się po sieci. Pokazali, co Anglik zrobił po przegranym meczu
Nie finał Euro, ani Copa America. Tak zabawiał się szef FIFA