"Robert Lewandowski kupił dyplom w prywatnej uczelni w Łodzi. Piszę to z całą odpowiedzialnością bo 'zdał' u mnie dwa egzaminy. O wszystkim dowiedziałam się w czasie przesłuchania jako świadek w tej obrzydliwej sprawie. (...) Gdyby zdawał u mnie egzamin, musiałby do mnie przyjechać. Tymczasem z karty jego ocen wynikało, że zaliczył u mnie dwa przedmioty, a takiej sytuacji na pewno nie było, zapamiętałabym tak znanego studenta" - za sprawą wpisu na portalu X dr Barbary Mrozińskiej-Badury ostatnio odżyła tzw. afera dyplomowa.
W 2021 r. portal Onet ujawnił, że prokuratura zatrzymała podejrzanego o handel dyplomami Zbigniewa D. Z akt śledczych wynikało, że naukowiec miał zaoferować kupno dyplomu ukończenia studiów m.in. Lewandowskiemu. Piłkarz miał uzyskać licencjat na łódzkiej WSEZiNS, która już nie istnieje. Jej kanclerzem był właśnie Zbigniew D.
Środowisko Lewandowskiego wówczas zaprzeczyło, by taka sytuacja miała miejsce (więcej TUTAJ).
Zamieszanie wokół "Lewego" po rewelacjach dr Barbary Mrozińskiej-Badury skomentował w wywiadzie dla kanału Super Express Sport w YouTube Jan Tomaszewski. - Ja myślę, że to wszystko jest nadymanym balonem. Dlaczego? To trzeba sprawdzić. Bo ja też mogę sobie kupić dyplom króla... Tylko czy ja skorzystam z tego dyplomu, na zasadzie czy zyskam na tym jakieś pieniądze? - podkreślił 63-krotny reprezentant Polski (w latach 1971-81).
- Jeśli ci ludzie, którzy kupili ten dyplomy, korzystają z nich, to tak. To jest przestępstwem. (...) Ja nie widzę jednak możliwości, żeby Robert gdzieś z tego skorzystał i powiedział: "o proszę, jestem magistrem", jeśli w ogóle taki dyplom ma. I czy ma z tego jakieś wielkie profity? No nie! - dodał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Anglicy otoczyli policjanta. Od razu wyciągnął telefon
Tomaszewski nie widzi więc w tym całym zamieszaniu wokół kapitana reprezentacji Polski żadnej afery. - W domu może sobie powiesić wszystko. Może sobie powiesić, że jest profesorem doktorem honoris causa wielu uniwersytetów, ale nie może odnosić z tego profitów. A nie podejrzewamy o to Roberta, bo on ma więcej pieniędzy niż Arabowie lodu - podsumował gość kanału Super Express Sport.
Innego zdania są jednak prawnicy. "Posiadanie sfałszowanego dyplomu, nawet jeśli nie wiąże się z nim korzystanie z niego, może być uznane za działanie wypełniające znamiona czynu wskazanego w art. 270 § 3 i wiązać się z karą grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2" - poinformowała w rozmowie z WP SportoweFakty mecenas Eliza Kuna (więcej TUTAJ).
W sprawie wiadomo teraz, że Lewandowski ma być przesłuchany w charakterze świadka w Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku. "Nie mamy nic do ukrycia, ale chcemy zachować formalną ścieżkę i najpierw odpowiedzieć na pytania prokuratury" - komentarz otoczenia piłkarza przedstawiliśmy TUTAJ.
Zobacz:
Zamieszanie wokół Lewandowskiego. Mamy komentarz prawnika