Widzew nie mógł się pogodzić ze stratą punktów. "Dyskusja nawet pod prysznicem"

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Piotr Matusewicz / Na zdjęciu: Daniel Myśliwiec
PAP / Piotr Matusewicz / Na zdjęciu: Daniel Myśliwiec
zdjęcie autora artykułu

- Zagraliśmy dobry mecz, ale dobre mecze się wygrywa. Powinniśmy zdecydowanie lepiej dogrywać piłkę w pole karne. Sami utrudnialiśmy sobie kreowanie sytuacji - mówił trener Daniel Myśliwiec po meczu Lechia Gdańsk - Widzew Łódź (1:1).

Widzew Łódź przespał znaczny fragment meczu z Lechią Gdańsk i musiał odrabiać straty. To ostatecznie się udało, natomiast trudno powiedzieć, by trener Daniel Myśliwiec tryskał entuzjazmem po końcowym gwizdku sędziego, bo spotkanie zakończyło się remisem 1:1 (-----> RELACJA).

Po pierwszej połowie był wściekły, co zresztą potwierdziła aż potrójna zmiana w przerwie. W drugiej Widzew dominował, doprowadził do wyrównania, ale więcej zrobić nie potrafił, choć okazje były.

- Zagraliśmy dobry mecz, ale dobre mecze się wygrywa. Powinniśmy zdecydowanie lepiej dogrywać piłkę w pole karne. Sami utrudnialiśmy sobie kreowanie sytuacji, choć i tak wykreowaliśmy ich wystarczająco, by to spotkanie wygrać - powiedział trener Myśliwiec na konferencji prasowej.

Piłkę meczową zmarnował w czwartej minucie doliczonego czasu Jakub Łukowski. Znalazł się w sytuacji sam na sam z Szymonem Weirauchem, ale bramkarz Lechii był górą.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za strzał! Gol "stadiony świata" w Argentynie

- To boli, najbardziej jego samego, bo to ambitny chłopak. Nawet pod prysznicem była dyskusja, co można było zrobić lepiej. Padła jedna precyzyjna uwaga i wszystko jest jasne, natomiast nie sprowadzałbym meczu do jednej sytuacji. Mieliśmy ponad 90 minut, żeby zdobyć bramkę. Oczywiście ta sytuacja jest najbardziej klarowna, bo mogła zwieńczyć dzieło. "Łuko" jest twardy, spokojnie to dźwignie i w kolejnych meczach odpowie większą skutecznością - przyznał trener Myśliwiec.

Trener Widzewa odniósł się też do dość niecodziennej sytuacji, która miała miejsce, gdy Imad Rondić wykonywał rzut karny. Otóż stadionowy spiker w tym samym momencie mówił przez mikrofon, co miało zdeprymować strzelca.

- Przyznam szczerze, że tego nie odnotowałem. "Rondi" jest takim piłkarzem, na którego takie rzeczy nie wpływają, co było widać na załączonym obrazku. Chciałbym się skupiać na rzeczach sportowych, a wszystkie inne kwestie, czyli wpływanie na sędziów, zachowanie ławki są rzeczami, w które ja kompletnie nie wierzę. Jeżeli będziemy się skupiać wyłącznie na rzeczach, które są elementem czystej gry, to zwycięstwo często będzie długofalowe i pełniejsze - odparł szkoleniowiec.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty