Nie przeceniam tego sukcesu (bo to jednak tylko eliminacje do fazy grupowej), ale też nie ma sensu temu sukcesowi umniejszać. Lech Poznań nadal walczy o Ligę Mistrzów, Legia Warszawa o Ligę Europy, a Raków Częstochowa i Jagiellonia Białystok o Ligę Konferencji. Proszę państwa, czapki z głów! Takie rzeczy się u nas nie zdarzały. Chwalmy kluby Ekstraklasy, bo jest za co. I co najważniejsze, nie jest to dzieło przypadku.
Ale kiedy to tak się wszystko pozmieniało w polskiej piłce, że tonu nie nadaje już reprezentacja Polski, a kluby grające w europejskich pucharach?
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co oni zrobili! Niesamowity gol w ósmej sekundzie
Przecież jeszcze kilka lat temu sytuacja była zgoła odmienna. Byliśmy dumni z kadry, która pod wodzą Adama Nawałki na tyle zachwyciła na Euro 2016, że zbudowała koniunkturę na całe lata. Chodzenie na kadrę stało się modne. Stadiony pękały w szwach, mecze reprezentacji Polski były świętem, o piłkarzach mówili wszyscy. Kochało się tych chłopaków i nie przeszkadzały nam w tym nawet te wszystkie mocno "paździerzowe" działania PZPN-u. Miłość do kadry była ponad wszystko. Nie był w stanie jej zaszkodzić nawet unoszący się nad związkiem zapach procentów i kabanosów. Afery przyklejały się do działaczy, piłkarze długo mieli wizerunek nieskalany.
Ale do czasu. Prezes Cezary Kulesza nie miał ręki do selekcjonerów. Wybierał coraz gorszych trenerów, drużyna grała słabo, przestała wygrywać. Kłopoty zaczęli nam sprawiać tacy rywale jak Wyspy Owcze, Mołdawia, Litwa i Malta. Doszliśmy do punktu, w którym drżymy przed takim "mocarstwem" jak Finlandia.
Przy okazji - nie tylko z powodu wyników - piłkarze stracili sympatię ludzi. Za czasów Czesława Michniewicza kadrowicze zamieszali się aferę premiową i zaczęły się do nich przyklejać mniejsze lub większe wpadki. Tych chłopaków nie dało się lubić. Zaczęli być postrzegani jako ludzie, którzy pojechali na mundial i zamiast skupić się na meczach, kłócili się o pieniądze. To, co zaczął psuć Michniewicz, dokończył Michał Probierz. Doszliśmy do momentu, w którym nawet nie wiadomo, kto jest dziś jest kapitanem reprezentacji.
W tym czasie, kiedy kadra zjeżdżała po równi pochyłej, powoli zaczęła odradzać się Ekstraklasa. Po długiej korupcyjnej nocy spod znaku "Fryzjera", nasze kluby systematycznie, krok po kroku, zaczęły się piąć. Liga dostała spory zastrzyk państwowych pieniędzy i mocno się sprofesjonalizowała. Wesołych działaczy zaczęli zastępować fachowcy. Dziś już każdy klub ma dyrektora sportowego, skauting, sztab medyczny, analityków, trenerów przygotowania fizycznego itd. Są narzędzia, są pieniądze, są fachowcy, jest profesjonalne zarządzanie. Pewnie, że jeszcze nie wszędzie, ale ogólny trend wzrostowy jest widoczny. A jego potwierdzeniem jest koniunktura na polskie kluby. Nowych właścicieli od niedawna mają m.in. Korona Kielce, Pogoń Szczecin czy Widzew Łódź.
Letnie okienko transferowe w Ekstraklasie - które przecież nadal trwa - było bardzo atrakcyjne. Kluby śmiało inwestowały w zawodników, bo w końcu jest o co grać! W następnym sezonie w europejskich pucharach zagra aż pięć polskich drużyn, z czego aż dwa w eliminacjach do Ligi Mistrzów! To jest prosta droga do dużych pieniędzy. Dobrze, że kluby to zrozumiały.
A w kolejnym sezonie może być jeszcze lepiej, bo polskie kluby w komplecie awansowały do 3. rundy europejskich pucharów. Nabijamy punktami ranking, a pieniędzmi klubową kasę. Jeśli chcieliśmy namacalnego dowodu na to, że Ekstraklasa się rozwija, to go mamy. Brawo!
Na naszych oczach zmieniała się polska liga, ale największą przemianę (sezon do sezonu) przeszła Legia. Patrząc na to, jak obecnie gra drużyna z Łazienkowskiej, widać, ile w klubie znaczy trener. Niby personalnie to prawie ten sam zespół, ale jakże inny! Pełen wigoru, zapału, chęci do ofensywy. Taki, który gra z rozmachem i wielką wiarą w swoje umiejętności. Edward Iordanescu dał tej drużynie nową energię. Ba! Nowe życie.
Dopiero teraz widać, jaką "trucizną" dla Legii był Goncalo Feio. I dla klubu, i dla drużyny. To, że Portugalczyk zrezygnował z takiego zawodnika jak Jean-Pierre Nsame i odesłał go z Legii na wygnanie, można śmiało podciągnąć za "działanie na szkodę spółki". Kameruński napastnik (trzy razy umieścił piłkę w bramce Banika, ale tylko jeden jego gol został uznany) i Migouel Alfarela to dzisiaj wielkie skarby Legii. A to przecież dla Feio były… "fusy" niegodne gry w Legii. Niesamowite, że gdyby Portugalczyk nie przeszarżował w negocjacjach, dziś nadal byłby trenerem Legii i nadal by ją zatruwał.
Gdzie dzisiaj są ci, którzy mówili, że dyrektor sportowy Jacek Zieliński i jego skauci zrobili złe transfery? Właściwie dlaczego cały dział skautingu Legii w czerwcu zwolniono? Jakież to jest strasznie niesprawiedliwe. Jaki to jest skandal!
Jeśli wiceprezes Legii Marcin Herra ma honor, to wszystkich tych ludzi przeprosi i przyjmie z powrotem do pracy. Zrobiono im krzywdę. Bez nich nie byłoby Nsame, Alfareli. Nie byłoby Legii w 3. rundzie kwalifikacji Ligi Europy.
Czy kogoś w gabinetach na Łazienkowskiej ruszy sumienie?
Odpowiedź, niestety, znam.
Dariusz Tuzimek
Tuzimek odleciał hahahahaha
Poza tym póki co są to tylko rundy wstępne.