23-latek zasilił Widzew latem ubiegłego roku. Wtedy długotrwałe negocjacje z Górnikiem Łęczna zakończyły się powodzeniem. Od początku sezonu prezentował on spore umiejętności i wysoką dyspozycję. Mimo wszystko nikt nie spodziewał się, że zauważy go Leo Beenhaker, który powoływał jasnowłosego zawodnika na zgrupowania kadry reprezentacji oraz mecze sparingowe. Euro 2008 obejrzy co prawda w telewizji, jednak bramy do reprezentacji stoją przed nim otworem. Śmiało można więc powiedzieć, że działacze łódzkiego klubu postąpili bardzo słusznie finalizując transfer młodego obrońcy.
Lisowski wystąpił w meczu z Górnikiem Zabrze. Już przed tym spotkaniem widzewiacy zdawali sobie sprawę, że nic już ich nie uratuje przed spadkiem. O co więc właściwie grał Widzew? - Chcieliśmy się pokazać z jak najlepszej strony i udowodnić, że niesłusznie opuszczamy szeregi Orange Ekstraklasy. Uważam, że Widzew prezentuje bardzo ciekawy futbol, a za przykład może posłużyć mecz w Kielcach, gdzie mogliśmy wygrać. Wtedy nie zajmowalibyśmy przedostatniej pozycji - mówi dla serwisu SportoweFakty.pl rozżalony Lisowski.
Nie trudno się domyślić, że skład Widzewa w następnym sezonie będzie wyglądał zupełnie inaczej. Mało kto bowiem chciałby reprezentować barwy trzecioligowego zespołu. Jednak Lisowski nie pali się do poszukiwania nowego pracodawcy: - Na dzień dzisiejszy jestem w Widzewie, gram dla tego klubu i będę grał. Póki co nie mam żadnej konkretnej propozycji, a w Łodzi czuje się naprawdę dobrze. Liczę na to, że decyzja o degradacji ulegnie zmianie i w przyszłym sezonie będziemy grali na zapleczu ekstraklasy.