Porozbijany Górnik gotuje się na Jagę

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Po pogromie, jakiego w Gdańsku doznała w miniony weekend drużyna Górnika przy Roosevelta uniknięto nerwowych ruchów. Zabrzańska drużyna z Pomorza wróciła nie tylko rozbita na boisku, ale solidnie poobijana. Wszystko wskazuje jednak na to, że do sobotniego meczu z Jagiellonią beniaminek przystąpi w optymalnym zestawieniu.

O klęsce w meczu z Lechią przy Roosevelta mówi się niewiele. - Chcemy zapomnieć o tamtym spotkaniu. Skupiamy się teraz wyłącznie na meczu z Jagiellonią - podkreśla Marcin Wodecki, strzelec honorowej bramki dla Górnika w feralnym spotkaniu w Gdańsku.

Górnik z Pomorza wrócił nie tylko z bagażem pięciu bramek, ale solidnie poobijany. Spotkanie rozbitym łukiem brwiowym przypłacił Adam Banaś, a kilku innych zawodników narzekało na drobne urazy. - Adaś to walczak i jestem pewien, że do meczu z Jagiellonią dojdzie do pełni sił. Trenuje on normalnie z drużyną, choć oko ma tak opuchnięte, że prawie na nie nie nie widzi - dodał dyrektor sportowy zabrzan, Tomasz Wałdoch.

We wtorkowy poranek drużyna odbyła szczegółową analizę spotkania. - Wszyscy zawodnicy czynnie w niej uczestniczyli, co może być gwarantem tego, że drużyna wyciągnie z tego spotkania odpowiednie wnioski. Nasza gra wyglądała bardzo źle, ale takie mecze się zdarzają. Najważniejsze jest teraz to, by drużyna się podniosła i powalczyła o punkty w meczu z Jagiellonią - podkreśla Wałdoch.

Mimo gdańskiej klęski w Górniku wciąż jest żywy duch walki. - Spotkanie w Gdańsku ewidentnie nam nie wyszło. Nie zrealizowaliśmy w ogóle założeń taktycznych i przegraliśmy to spotkanie. Zbyt łatwo daliśmy się zdominować w środku pola i zepchnąć do defensywy. Lechia robiła z nami co chciała i wygrała zasłużenie 5:1. Musimy teraz się podnieść i zrobić wszystko, by w sobotę wynik był odwrotny - uważa Wodecki.

W meczu z Jagiellonią 22-letni skrzydłowy debiutował w barwach Górnika. W marcu 2007 roku filigranowy pomocnik wszedł na boisko w drugiej połowie meczu, przy wyniku 3:0 dla Górnika i miał nawet szansę strzelić czwartą bramkę, ale został sfaulowany przez bramkarza Jacka Banaszyńskiego. Za faul na Wodeckim doświadczony golkiper Jagi wyleciał wówczas z boiska.

- Pamiętam tamto spotkanie. To był mój debiut w pierwszej drużynie Górnika, bo wcześniej byłem zawodnikiem zespołu Młodej Ekstraklasy - wspomina Wodecki, który już cieszy się na sobotnie starcie z Jagą. - Nie mam nic przeciwko temu, żeby historia zatoczyła koło i Górnik znowu wygrał z Jagiellonią - kończy ze śmiechem uzdolniony gracz zabrzan.

Źródło artykułu: