Andaluzyjczycy kontra wielka dwójka - przed 28. kolejką Primera Division

Malaga i Sevilla mają nadzieję, że walka o mistrzostwo w Hiszpanii została już rozstrzygnięta, dzięki czemu w pełni zmotywowane na swoje spotkania nie wyjdą jedenastki Realu Madryt oraz FC Barcelony. Malaga w tym roku była już bliska wygranej na Santiago Bernabeu, z kolei graczy Sevilli zdążył już ostrzec sam prezes klubu.

Chrapkę na zwycięstwo na Santiago Bernabeu mają piłkarze Malagi. Andaluzyjczycy w 2012 roku byli już o krok od sprawienia sensacji na tym stadionie w Pucharze Króla, ale roztrwonili dwubramkową przewagę i ostatecznie polegli 2:3. - Jesteśmy świadomi, że możemy wygrać to spotkanie - przyznał najlepszy gracz Malagi, Santi Cazorla. - Jesteśmy w świetnym momencie - dodał Nacho Monreal.

Były gracz Osasuny Pampeluny wie co mówi, gdyż podopieczni Manuela Pellegriniego po trzech zwycięstwach z rzędu awansowali na czwartą pozycję w tabeli, a ostatni raz taką serię mieli na początku września. To jednak nic w porównaniu z 11. ligowymi zwycięstwami z rzędu Realu Madryt, który wciąż ma 10 punktów przewagi nad wiceliderem.

Z tego względu Jose Mourinho ma powoli rotować zmęczonym już składem. Według dziennika Marca w niedzielę od pierwszego gwizdka mogą zagrać Jose Callejon, Lassana Diarra czy Esteban Granero, a na ławce zapewne zasiądzie ktoś z trójki Gonzalo Higuain - Kaka - Mesut Oezil.

- To spotkanie jest ważniejsze dla nas aniżeli Barcelony - przyznał Michel. Trener Sevilli może mieć sporo racji, ponieważ już w samej stolicy Katalonii padają głosy, że zdobycie mistrzostwa jest niemożliwe. Dodatkowo gracze FC Barcelony mogą być przygnębieni niedawną wiadomością o przeszczepie wątroby Erica Abidala.

Z kolei Andaluzyjczycy przegrali kolejne spotkanie ze słabą drużyną Sportingiem Gijon, i plasują się dopiero na 11. miejscu. W środku tygodnia swoje niezadowolenie wyraził prezes klubu Jose Maria del Nido, a dodatkowo do gry po kontuzjach powracają Alvaro Negredo, Frederic Kanoute czy Gary Medel. Czy to wszystko wystarczy na Lionela Messiego i spółkę?

W czwartek do ćwierćfinałów Ligi Europejskiej awansowały ekipy Athletic Bilbao, Valencii oraz Atletico Madryt. Dwie pierwsze zmierzą się w najbliższy weekend na San Mames, gdzie nie poradziły sobie gwiazdy Manchesteru United. Ostatnio w rozgrywkach ligowych obie ekipy jednak nie zachwyciły. Baskowie przegrali z Osasuną Pampeluną i spadli z miejsc gwarantujących start w europejskich pucharach, z kolei Nietoperze podzieliły się punktami z Realem Mallorca, a trenera Unaia Emery'ego kibice żegnali gwizdami i białymi chusteczkami.

Właśnie z Balearczykami zagra Atletico. W ostatnim starciu tych ekip na boisku Wyspiarzy padło aż siedem bramek. Wtedy Los Colchoneros wygrali 4:3 i w niedzielę również nie zanosi się na ich porażkę. W dotychczasowych ośmiu meczach na wyjazdach pod wodzą Diego Simeone ani razu nie schodzili bowiem z boiska pokonani.

Na miejscach 5-6 znajdują się tegoroczne rewelacje - Levante oraz Osasuna Pampeluna. Pierwsi w derbach regionu Walencji zmierzą się z Villarreal, które ponownie złapało zadyszkę i w czterech kolejkach zgarnęło tylko oczko. Żółte Łodzie Podwodne mają tylko trzy punkty przewagi nad strefą spadkową i zwycięstwa potrzebują jak tlenu. Z kolei Osasuna zagra z najgorszą drużyną, Realem Saragossa, która do bezpiecznej strefy traci dziewięć oczek.

Program 28. kolejki Primera Division:

Sobota, 17 marca:

Granada - Sporting Gijon, godz. 18:00

Real Saragossa - Osasuna Pampeluna, godz. 18:00

Getafe - Real Sociedad, godz. 18:00

Sevilla - FC Barcelona, godz. 20:00

Rayo Vallecano - Betis Sevilla, godz. 22:00

Niedziela, 18 marca:

Levante - Villarreal, godz. 12:00

Real Mallorca - Atletico Madryt, godz.16:00

Athletic Bilbao - Valencia, godz. 18:00

Real Madryt - Malaga, godz. 21:30

Poniedziałek, 19 marca:

Espanyol Barcelona - Racing Santander, godz. 21:00

Źródło artykułu: