Smuda o transferach: Czasem aż głowa boli

[tag=23218]Maciej Jankowski[/tag] i [tag=2918]Dawid Plizga[/tag] są o krok od Wisły Kraków, a kto jeszcze może trafić latem na Reymonta 22? Biała Gwiazda potrzebuje teraz przede wszystkim bramkarza, stopera i lewego obrońcy.

Krakowski klub skupia się na redukcji zadłużenia, więc jeśli ktoś przed nowym sezonem wzmocni drużynę Franciszka Smudy, to będą to tylko zawodnicy z kartą na ręku. Tacy właśnie jak Maciej Jankowski i Dawid Plizga, którym wygasają kontrakty odpowiednio z Ruchem Chorzów i Jagiellonią Białystok.

- Plizgę miałem w Lubinie i to jest bardzo dobry piłkarz. Jeśli jest dobrze przygotowany, to jest szybki, dynamiczny, ma dobre uderzenie i jest dobry technicznie. Przede wszystkim też to jest przeporządny chłopak. Jankowski jest utalentowany. Ostatnio grał mniej, bo nie przedłużył kontraktu. Dobrze gra głową i jest pełnym profesjonalistą. 24 lata to jest dobry wiek dla piłkarza. To jest interesujący zawodnik. Gdzie go widzę? Jego można ustawić na wielu pozycjach ofensywnych. Może grać też na boku - komentuje "Franz".
[ad=rectangle]
Wiadomo już, że z Reymonta 22 żegnają się Michał Chrapek, którego Wisła sprzedaje do włoskiej Catanii Calcio oraz Gordan Bunoza, którego kontrakt wygasa z końcem czerwca i nie zostanie przedłużony. W związku tym i z niepewną przyszłością Marko Jovanovicia krakowianie muszą skupić się na szukaniu defensorów.

- Musimy szukać lewego obrońcy. Nie możemy się oprzeć na jednym Piotrku Brożku. Nie mamy takiego w kadrze jak ten, którego mamy na widoku. Chcemy też sprowadzić kolejnego stopera - to jest priorytet. Tu się nie da nic ukryć - rozkłada ręce Smuda.

Po sezonie wygasa też umowa Michała Miśkiewicza, więc Biała Gwiazda szuka też zastępcy dla niego. - Tu czasem głowa boli i to bardzo mocno... Staramy się
to ogarnąć. Rozmowy z Miśkiewiczem jeszcze trwają. Być może dojdą z
nim do porozumienia. Poza tym musimy szukać nawet i dwóch bramkarzy, bo kontrakt kończy się też Gerardowi Bieszczadowi, a on sam jeszcze nie wie, czy chce zostać - tłumaczy szkoleniowiec Wisły.

Krakowski klub nie jest finansowym El Dorado jak wtedy, gdy Smuda pracował w nim po raz pierwszy i drugi. Dziś ma długi, ma poślizgi w wypłatach i problemy z uzyskaniem licencji na grę w pucharach - to sprawy nie do pomyślenia jeszcze dwa, trzy sezony temu. Jak w takich okolicznościach Wisła przekonuje piłkarzy do gry pod Wawelem?

- Sami się nie zgłaszają, ale dostaję sygnały, że mają ochotę przyjść do Wisły i wtedy działamy. Na przykład gdyby mnie tu nie było, to nie byłoby też Stilicia. Nie będę ukrywał - niektórzy zawodnicy przyszli do Wisły tylko dlatego, że ja tu pracuję. Oby takich było jak najwięcej. To ja jeszcze tu posiedzę chwilę, żebyśmy zbudowali dobry zespół - uśmiecha się Smuda.

Drugim po Michale Chrapku łakomym kąskiem dla innych klubów mógłby być wspomniany Semir Stilić, który wiosną wrócił do dawnej formy z czasów Lecha Poznań. - Z tego, co wiem, to on się skupia tylko na tym, żeby dobrze się przygotować do sezonu i rozegrać dobry rok. Ludzie mówią, że nie jest za szybki, ale nadrabia to techniką - potrafi zagrać koledze na milimetr, przykleić sobie piłkę do nogi. To jest nietuzinkowy piłkarz, ma ponadprzeciętne umiejętności i wiadomo, że chcielibyśmy go zatrzymać u nas na dłużej - mówi "Franz".

Komentarze (0)