Nim piłka była w grze...
Przed meczem z Gibraltarem rozpoczynającym zmagania o awans do Euro 2016 plan był prosty. - Rozpoczęliśmy przygotowania do batalii o Euro 2016. Nastawienie drużyny, motywacja, jest bardzo duża. Liczy się tylko jeden cel - awans do mistrzostw Europy. Wszystko zrobimy, żeby ten cel osiągnąć. Pierwszy mecz zagramy z przeciwnikiem, który debiutuje w rozgrywkach na tym poziomie. Jedziemy na spotkanie z Gibraltarem po zwycięstwo cały czas pamiętając o tym, że żadnego przeciwnika przed meczem nie można lekceważyć. Z pewnością z dużymi nadziejami, z wielkim optymizmem, przystąpimy do tej potyczki - mówił selekcjoner Polaków.
[ad=rectangle]
Innego scenariusza, jak pewne zwycięstwo naszej drużyny narodowej nie można było nawet zakładać. W końcu bowiem Gibraltar to piłkarski kopciuszek na futbolowej mapie świata. Jak wiadomo, z takimi zespołami gole dla reprezentacja Polski lubi strzelać Robert Lewandowski, więc nasz najlepszy napastnik miał mieć dobrą okazję do podreperowania swojego bilansu bramkowego w biało-czerwonych barwach. - Jeśli chodzi o mecze eliminacyjne, to nie mieliśmy wpływu na to z kim rozpoczniemy i kiedy, więc nic nam nie pozostaje tylko wyjść na boisko i rozpocząć spotkania eliminacyjne od zwycięstwa. Wiadomo, że jest jeden faworyt tej grupy, ale zawsze są jakieś mniejsze czy większe niespodzianki. Na razie przed nami pierwsze spotkanie i dobrze byłoby je rozpocząć zwycięstwem - zaznaczał napastnik Bayernu Monachium.
Co wiedzieliśmy o Gibraltarze? To, że utworzona w 1895 r. futbolowa federacja tego kraju długo musiała czekać na występ w pierwszym oficjalnym meczu UEFA. Jedną z przeszkód w uzyskaniu pełnoprawnego statusu członka europejskiej federacji były sprzeciwy Hiszpanii sąsiadującej z tym brytyjskim terytorium zamorskim. W ostatnich latach władze gibraltarskiej federacji nasiliły starania o przynależność do UEFA. W końcu, Gibraltarczycy uzyskali pełnoprawne członkostwo w UEFA.
- Wiemy wiele o Gibraltarze. Funkcjonuje nasz bank informacji, za który odpowiada Hubert Małowiejski. Mamy swój materiał i zostanie on przekazany zawodnikom w skondensowanej formie. To drużyna złożona z zawodników z niższych lig. Hubert stwierdził, że poziomem są bardzo blisko Litwie, z którą graliśmy w czerwcu. Mieliśmy zatem bardzo dobre przetarcie - wyjaśniał selekcjoner. Uprzedzając już fakty, piłkarzom z tego kraju do Litwy to jeszcze bardzo daleko. W przypadku biało-czerwonych należało jednak zrozumieć asekurowanie się...
- Wiele od nas będzie zależało, od tego jak my się będziemy prezentowali, bo wielokrotnie już w poprzednich eliminacjach gubiliśmy punkty, remisowaliśmy w meczach w których teoretycznie powinniśmy wygrać i tych punktów później na końcu zabrakło. Mam nadzieję, że w tych eliminacjach od początku te punkty będziemy zbierali, niezależnie od tego z kim będziemy grali - dodawał Robert Lewandowski.
Tak było przed meczem z Gibraltarem, który położony jest na południowym wybrzeżu Półwyspu Iberyjskiego i przez wiele wieków należał do Hiszpanii. Stał się kolonią brytyjską w 1713 roku na mocy Traktatu Utrechckiego kończącego wojnę o sukcesję hiszpańską. Teraz ma statut terytorium zamorskiego Wielkiej Brytanii. Zajmuje powierzchnię zaledwie 6,5 kilometra kwadratowego, którą zamieszkuje blisko 30 tysięcy ludzi.
[nextpage]Gdy zabrzmiał gwizdek sędziego...
Mecz z Gibraltarem odbył się w portugalskim Faro. O tym, że miasto nie zachwyca, już pisaliśmy. Uroków turystycznych też ono nie ma, chyba że zaliczy się do tego upalną pogodę. Samo spotkanie eliminacyjne toczyło się już jednak w znośnych warunkach atmosferycznych. Polacy przeciwnika pewnie pokonali aż 7:0. Tym samym mecz z Gibraltarem przejdzie do historii nie tylko naszych rywali, ale też reprezentacji Polski. Zwycięstwo 7:0 jest bowiem najwyższym wyjazdowym triumfem biało-czerwonych w meczu o punkty! Debiutanci tym samym już w premierowym spotkaniu zderzyli się z rzeczywistością, przyjmując od grającej na pół gwizdka reprezentacji Polski siedem bramek. - Trochę mi szkoda tych naszych przeciwników, bo to był taki historyczny ich pierwszy mecz, ale piłka taka jest. Jak pozwalają ci strzelać, to trzeba zdobywać bramki. Na tym koniec, bo nie ma co wyciągać za daleko idących wniosków, nie ma co robić analiz. To jest robota dla Adama Nawałki. Musimy robić swoje - mówił po meczu Zbigniew Boniek.
Kadrowicze Adama Nawałka na Estadio Algarve urządzili sobie ostre strzelanie. To zaczęło się jednak dopiero po przerwie, bowiem pierwsza połowa była zupełnie bezbarwna. Na drugie 45 minut wyszła już jednak drużyna, która za wszelką cenę chciała strzelać gole. - Chcieliśmy wprowadzić korekty co do naszej gry, jeżeli chodzi o szybki odbiór i rozegranie akcji, a przede wszystkim pierwsza podstawowa uwaga była taka, że musimy podkręcić tempo, zdecydowanie szybciej rozegrać atak pozycyjny, cały czas wywierać presję motoryczną. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że piłkarze z Gibraltaru w 60 czy 70. minucie w takim tempie już opadną z sił. Wtedy będzie dużo łatwiej rozegrać piłkę i dochodzić do sytuacji. Powiodło się to wszystko w stu procentach. Szybko strzeliliśmy bramki i praktycznie przejęliśmy całkowitą kontrolę nad meczem. Zresztą takie były od samego początku założenia natomiast pierwsze dziesięć minut pierwszej połowy było niezłe, strzeliliśmy bramkę i nagle maszyna się zupełnie zacięła. Trzeba było czekać aż do przerwy, aby wprowadzić te korekty, które przyniosły efekt - wyjaśniał selekcjoner.
- Po przerwie przyspieszyliśmy, stwarzaliśmy wiele sytuacji, strzeliliśmy sporo bramek. Tak to powinno wyglądać - dodał Robert Lewandowski, który w końcu się odblokował i zdobył cztery gole. Po meczu na tym niewątpliwie urokliwym portugalskim obiekcie Polacy spakowali bagaże i udali się do hotelu, by następnego dnia odlecieć do kraju. W Faro zostali jednak kibice biało-czerwonych, którzy na ten pojedynek zjechali się z różnych stron świata. Do samego tylko Faro można bowiem przylecieć tanimi liniami z ponad dwudziestu krajów. Polaków podczas meczu na obiekcie nie brakowało.
[wrzuta=3SZ4EaZ9lak,arturaa86]
Estadio Algarve zlokalizowane jest tak, że dojechać do niego można albo taksówką, albo wypożyczonym samochodem. Z komunikacja miejską jest już bowiem zdecydowanie gorzej. W przeciwnym wypadku potrzebna jest długa wędrówka do obrzeży Faro. Taką formę wieczornego spaceru, z tego co udało nam się zaobserwować, wybrało jednak wielu naszych rodaków.
[nextpage]Portugalia po meczu...
- To ile dziś wygrała Portugalia? - zagadnęliśmy recepcjonistę w hotelu po powrocie z meczu. Portugalczycy, grający tego samego dnia co Polacy, przegrali u siebie z Albanią. - Nie jesteśmy tak dobrzy, jak wy - odparł z uśmiechem na ustach. Po chwili jednak wskazał na grupkę Polaków i stwierdził: - Waszym sportem narodowym jest chyba jednak picie alkoholu. Żądni przygód kibice biało-czerwonych mieli w Faro pewien problem - o ile bowiem knajpki w ścisłym centrum były dłużej czynne, to znaleźć już otwarty sklep graniczyło z nie lada wyczynem.
Dzień po meczu Faro z Polaków jednak opustoszało, a na mieście nie można było już spotkać tylu ludzi mówiących w naszym języku. Faro, jak już wspominaliśmy, do urokliwych miast nie należy. Co innego natomiast jego okolice.
Region Algarve należy uznawany jest jako jeden z najpiękniejszych w samej Portugalii i ma przyciągać turystów. Kusi ich plażami znajdującymi się w bajecznej scenerii, a także wysokimi klifami z których roztacza się piękny widok.
Gdyby zajrzeć na każdą z plaż, nie starczyłoby tygodnia. Tych bowiem jest naprawdę wiele. Niektóre przepełnione są wygrzewającymi się na słońcu turystami, inne wprost przeciwnie. Na pewno jest jednak co oglądać.
Polacy, wspomagani przez swoich kibiców, udanie rozpoczęli eliminacje do Euro 2016. Teraz jednak już zaczynają się schody, bo takimi można nazwać mecze z Niemcami i Szkocją, a potem jeszcze wyjazdową potyczkę w Gruzji. Na razie jesteśmy liderem grupy, ale czy tak będzie i po dwóch najbliższych spotkaniach? Wszyscy tego byśmy chcieli, chociaż do tego potrzeba na pewno o wiele lepszej gry niż w potyczce z Gibraltarem. Czy tę kadrę na to stać? To już czas pokaże...