WP SportoweFakty: Po raz kolejny Lechia Gdańsk grała piłką i przeważała od początku, a rywal strzelił gola. Z czego to wynika, że scenariusz ponownie się sprawdził w meczu z Górnikiem?
Maciej Makuszewski: Trzeba się po prostu przyzwyczaić do tego, że Lechia w większości spotkań będzie dominowała na boisku. Inne drużyny grające z nami będą się nastawiały na bardziej defensywną grę z kontrataku i będą czekały na swoją sytuację.
W pierwszej połowie mieliście aż 67 procent posiadania piłki...
- Mamy w drużynie takich piłkarzy, że chcemy grać piłką i dyktować warunki na boisku. Szkoda tylko tej skuteczności. Jak byśmy wykorzystali w I połowie 2-3 sytuacje, to mecz by się potoczył inaczej. Choćby w pierwszej sytuacji Gerson mógł strzelać a nie zgrywać piłkę. To jednak historia. Zremisowaliśmy spotkanie, jest niedosyt, ale za tydzień gramy kolejny mecz i zrobimy wszystko, by je wygrać. Mamy ku temu możliwości. Wraca Grzesiek Kuświk, który jest naszym najlepszym strzelcem. Rywalizacja będzie większa i kolejny tydzień może zaowocować kolejnym zwycięstwem.
Jak byś opisał sytuację, po której strzeliłeś gola?
- Po dobrej zespołowej akcji wystarczyło piłkę posłać w drugi róg bramki. Mimo to jest niedosyt, bo nie wygraliśmy, ale nie wszystko naraz. Trzeba będzie pracować, by kończyć sytuacje.
Po zamieszaniu po faulu Adama Buksy zobaczyłeś żółtą kartkę. Co się wtedy stało?
- W ostatnim czasie jestem spokojny. Teraz cała drużyna Górnika obiegła sędziego i domagała się drugiej żółtej kartki dla Adama. Sytuacja była śmieszna, bo absolutnie nie dotknął rywala, tylko był pierwszy przy piłce. Ja podbiegłem i kilka niecenzuralnych słów padło pod moim adresem ze strony Gergela i nie byłem mu dłużny. Gram u siebie i nie ma żadnego odpuszczania. Dostaliśmy po żółtej kartce, emocje opadły i graliśmy dalej.
W ostatnich sekundach piłkarz Górnika przestrzelił karnego, wydawało się że od razu wyjdziecie zmotywowani i postawicie kropkę nad i, ale wyglądało to inaczej...
- Górnik odrobił lekcję z poprzednich spotkań Lechii. W drugiej połowie wyszedł zdecydowanie bardziej defensywnie, niż w pierwszej części spotkania. Zabrzanie czekali na kontrataki i bronili się większością drużyny. Pierwsza połowa wdała się nam fizycznie w kość. Nasze tempo było wysokie, graliśmy atrakcyjną piłkę, każdy szedł jak do pożaru i po zmianie stron brakowało nam dokładności oraz ruchliwości z pierwszych 45 minut. Stworzyliśmy niezłe widowisko i będziemy się liczyć w walce o czołowe lokaty do końca.
Wygląda więc na to, że zabrzanie spełnili swoje zadania?
- Tak, w drugiej połowie gra wyglądała inaczej. Górnik chciał wykorzystać szybkość swoich skrzydłowych, żeby przeprowadzić kontry. Odrobili lekcje z naszych meczów w Białymstoku i z Zagłębiem, gdzie w drugich połowach graliśmy dużo ofensywniej. W takiej sytuacji ciężko jest grać płynnie. Mimo to mieliśmy swoje sytuacje, ale się nie udało.
Po dwóch poprzednich wygranych, z pewnością liczyliście na trzecie zwycięstwo z rzędu.
- Nie ma co ukrywać, chcieliśmy kontynuować naszą passę w meczu z Górnikiem Zabrze. Niedosyt w nas jest. Goście zagrali bardzo konsekwentnie, wykorzystali pierwszą sytuację i trudno było nam się odbudować. Strzeliliśmy na 1:1. Na nasze szczęście Górnik nie wykorzystał karnego. Myśleliśmy, że w drugiej połowie spotkanie ułoży się pod nasze dyktando, ale nie udało się zdobyć decydującej bramki. Z podziału punktów bardziej zadowoleni są zabrzanie.
Do gry skrzydeł chyba nie możecie mieć większych zastrzeżeń?
- Wydaje mi się, że w pierwszej połowie graliśmy bardzo atrakcyjnie, ofensywnie i stwarzaliśmy wiele sytuacji. Szkoda, że ich nie wykorzystaliśmy.
Jak ci się grało na dziesiątce?
- Powiem szczerze, że jest to fajna pozycja. Już wcześniej trener dawał mi sygnał, że mogę na niej wystąpić. Nie ukrywam, że gra mi się na niej dobrze. Wyglądało to nieźle. Miałem więcej swobody, możliwości do rozgrywania i do zdobycia bramki.
Wasz trener określił pierwszą połowę jako niemal perfekcyjną. Czy zgodzisz się z tym, że tak dobrze w tym sezonie jeszcze nie graliście?
- Jeżeli chodzi o ofensywę, to wydaje mi się że tak. Może były małe niedociągnięcia, przez co strzeliliśmy tylko jedną bramkę. Górnik miał dwie bardzo dobre sytuacje i jedną wykorzystał. Wyszło tak, że grając bardzo dobre 45 minut nie przegraliśmy I połowy. Po niestrzelonym karnym przypomniał się Białystok i wiara odżyła. Liczyliśmy, że druga połowa będzie pod nasze dyktando, ale nie udało się strzelić decydującego gola.
W następnej kolejce gracie w Mielcu z Termalicą Bruk-Bet. Rywal na razie nie ma wielkiej renomy, więc wszyscy od was oczekują zwycięstwa. Z drugiej strony niecieczanie potrafili zremisować z Legią. Jak podchodzisz do tego meczu?
- Mnie dziwią opinie o Termalice. To beniaminek i chwała im za to, że z bardzo niskiej ligi awansowali do Ekstraklasy. Nie ma takiej opcji, żebyśmy zlekceważyli Niecieczę. Oglądałem kilka ich spotkań w telewizji i uważam, że grają ciekawie. Ta drużyna okrzepła na tym poziomie rozgrywkowym i urwie punkty wielu drużynom. Podchodzimy do tego meczu jak do każdego i nastawiamy się na ciężką walkę. Oni nie przegrali w Mielcu i będą chcieli kontynuować passę. Wszystkie passy się jednak kończą i mam nadzieję, że akurat Lechia ją przełamie i wygra.