Snajper z fabryki Heerenveen. Bas Dost znowu strzela, tym razem rodakom

Newspix / Cathrin MŸller /M.i.S.
Newspix / Cathrin MŸller /M.i.S.

SC Heerenveen to fabryka snajperów. Z fryzyjskiej taśmy produkcyjnej od lat zjeżdżają klasowi napastnicy. Ten produkt był szczególnie udany - Bas Dost podbija Niemcy. W środę znów strzelił, tym razem rodakom. VFL Wolfsburg pokonał PSV Eindhoven 2:0.

26-latek piłkarski glob wzruszył wiosną. - Wszystko, czego dotyka, zamienia się w złoto - zachwycali się dziennikarze holenderskiego "Algemeen Dagblad". - To najlepszy napastnik w Europie, o którym nigdy nie słyszeliście - pisali Brytyjczycy z "Independent", a hiszpańska "Marca" na okładce porównywała jego wyczyny do strzeleckich popisów Lionela Messiego i Cristiano Ronaldo.

Dost w ciągu miesiąca zdobył trzynaście bramek. Ligowa średnia? Gol co sześćdziesiąt trzy minuty. - Sam dziwię się, że niemal wszystko wpada - mówił. Takiego odrodzenia nie spodziewał się nikt.

Odrodzenie snajpera

Trzy miesiące wcześniej Dost chciał z Wolfsburga wyjechać. - Był czas, kiedy myślałem, że już nigdy nie będzie lepiej - wspominał później w rozmowie z "Kickerem". Holender trafił do Wolfsburga na początku sezonu 2012/13. Miał być gwiazdą, ale zawodził. Po treningach był wycieńczony, goli strzelał jak na lekarstwo. Mówiono że jest leniem i jednym z najgorszych transferów w historii klubu. Nie oszczędzały go kontuzje.

Na szczęście wierzył w niego trener, Dieter Hecking. I dziś spija śmietankę. Holender wiosną został piątym strzelcem Bundesligi, choć w sezonie zagrał tylko dwadzieścia jeden meczów. Gdyby występował na Wyspach Brytyjskich, tamtejsze brukowce z pewnością oznajmiłyby na czerwonych nagłówkach, że z Basa Ghosta ("ducha") stał się Bossem Dostem ("szefem").

Niezdara

Tej jesieni Holender goli strzelił już sześć. Lepsi w Bundeslidze są tylko Robert Lewandowski, Pierre-Emerick Aubameyang i Thomas Mueller. Dumny może być Felix Magath. To on pilnował zatrudnienia zdolnego napastnika. Podobnie, jak wcześniej Edina Dzeko. Na Bośniaku klub zarobił ponad trzydzieści milionów euro. Dla Dosta także niebo jest limitem.

Napastnik z niego nietypowy. Jak przystało na zawodnika mierzącego blisko dwa metry, na boisku nie zachwyca gracją. Wygląda na niezdarę. Ma płaskostopie. Numer buta? Czterdzieści siedem, czterdzieści osiem. Dobre warunki fizyczne potrafi jednak znakomicie wykorzystać. A strzelanie goli ma we krwi. - Zawsze potrafi znaleźć się we właściwym miejscu - mówi Hecking.

Fryzyjska fabryka

Był królem strzelców ligi holenderskiej. Chciały go Ajax Amsterdam, Atletico Madryt i Aston Villa. Wygrał Magath. Do Niemiec napastnik trafił z metką produktu made in Heerenveen. Trudno o lepszą rekomendację dla snajpera oszlifowanego w Eredivisie. To właśnie we Fryzji krzepli tacy goleadorzy, jak Ruud van Nistelrooy, Jon Dahl Tomasson, czy Klaas-Jan Huntelaar.

Dost idzie w ich ślady, choć początkowo wydawało się, że podąży ścieżką Afonso Alvesa. Brazylijczyk w Heerenveen zatrzymał karierę Radosława Matusiaka, zdobył koronę króla strzelców i przepadł na Wyspach Brytyjskich. Po odejściu z Holandii - kraju dla snajperów wyjątkowo przychylnego - ginęli też Miralem Sulejmani czy Alfred Finnbogason. Dosta woda już zakrywała, ale utrzymał się na powierzchni.

Czas na kadrę

Wiosną snajper Wolfsburga zadebiutował w drużynie narodowej. Zagrał ogony z Turcją i Hiszpanią. Teraz szansę dał mu Danny Blind. W meczu z Czechami zmienił obrońcę, stając w ataku u boku Huntelaara. Spisał się przyzwoicie, miał asystę. I może liczyć na kolejne szanse. Holendrzy mają czas na eksperymenty i odmłodzenie składu. Kolejny mecz o stawkę zagrają dopiero za rok.

{"id":"","title":""}

Komentarze (0)