Stal Mielec wygrała hit II ligi, katastrofa Bohdana Bławackiego

Stal Mielec wróciła na fotel lidera dzięki zwycięstwie w szlagierze z Wisłą Puławy. Trenerzy najlepszych drużyn II ligi opowiadali o katastrofie, nietypowych absencjach i starciu w szatni.

Do wydarzenia rundy doszło tydzień po przełomie. Wisła Puławy strąciła mielczan ze szczytu tabeli po dwóch miesiącach pościgu. Nie wykorzystała szansy, by potwierdzić, że aktualnie jest w lepszej formie od przeciwnika. Stal Mielec wygrała 2:0, odkuła się za ostatnie niepowodzenia. Było to zwycięstwo zasłużone lepszego zespołu, który po chwili odpoczynku, wrócił do liderowania.

- Spotkały się dwie, dobre drużyny i było widać, że próbowały grać piłką, bez chaosu i długich podań. Miały pomysł na grę i lepiej lub gorzej realizowały go - chwalił poziom widowiska trener Janusz Białek.

- Cieszy, że w meczu wyrównanych drużyn potrafiliśmy przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Podbuduje to nas psychologicznie. Nikt nie zszedł poniżej swojego poziomu, więc nikogo indywidualnie nie wyróżnię. Mieliśmy kilka kłopotów personalnych przed spotkaniem, ale okazuje się, że są zmiennicy, którzy potrafią stanąć na wysokości zadania. Czekali długo na swoją szansę, nie zawiedli i po powrocie kartkowiczów tworzy się nowa rywalizacja. Ona rokuje dobrze przed końcówką jesieni.

W Mielcu nie zagrali od początku najlepsi strzelcy obu drużyn. Bohdan Bławacki wprowadził Jarosława Niezgodę po godzinie meczu. Okazało się, że młody zawodnik miał problemy żołądkowe i z tego powodu opuścił trening w tygodniu. Gorzej poczuł się również w dniu meczu. Supersnajper Stali Sebastian Łętocha ma problemy kardiologiczne. W sobotę przestał być współliderem klasyfikacji strzelców.

- Łętocha ma tygodniowe badania i w środę zapadnie decyzja, co z nim dalej będzie. Mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze i będzie do naszej dyspozycji - liczy opiekun mielczan Białek.

Stal Mielec potwierdziła wynikiem 2:0, że ma patent na Wisłę Puławy. Wygrała wszystkie mecze z tym przeciwnikiem, a na dodatek nie pozwoliła strzelić sobie nawet gola. Bławacki zaczyna dostrzegać tę niemoc swojego zespołu.

- Kiedy pracowałem w Spartakusie i w Tomasovii urywałem punkty na stadionie Stali. Jako trener Wisły nie mogę po raz trzeci strzelić gola. Katastrofa. Psychologia, psychologia i jeszcze raz psychologia. Nie możemy patrzeć na miejsce w tabeli, ponieważ źle to na nas działa. Zagraliśmy najsłabsze spotkanie na wyjeździe. Nie było tej agresji, nie było tego zespołu, który widziałem w Radomiu czy w Tychach - narzekał Bławacki.

Po ostatnim gwizdku Ukrainiec starł się słownie z własnym bramkarzem Nazarem Penkowecem. - Twierdzi, że nie popełnił błędu, że to był błąd zespołu. Pokłóciłem się z nim o to. Mam taki charakter, że momentalnie staram się wszystko przeanalizować. Nazar to jednak profesjonalista. Będzie bronić w pozostałych do końca roku meczach. Postaramy się zapunktować, by pozostać w na podium tabeli. A do Mielca może wrócę jeżeli wspólnie awansujemy do I ligi i wtedy zwyciężymy.

Rząsa: dobrze, że trener postawił na zawodników sprawdzonych w boju

Komentarze (0)