Górnik Łęczna do Bielska-Białej przyjechał z passą czterech meczów bez porażki. W dodatku w tym roku łęcznianie byli jedną z trzech drużyn, która nie zanotowała porażki. W pierwszej połowie wtorkowego starcia przewagę mieli gracze Podbeskidzia Bielsko-Biała, lecz po zmianie stron role się odwróciły i to Górnik Łęczna miał więcej okazji do zdobycia bramki.
Goście nie potrafili jednak swojej przewagi udokumentować strzeleniem gola. Ich strzały były często blokowane przez graczy Podbeskidzia. - Mecz można podzielić na dwa odcinki. W pierwszej połowie optyczną przewagę miało Podbeskidzie, ale w drugiej części to my prowadziliśmy grę i wyglądało to lepiej. Mieliśmy swoje sytuacje, niestety nie udało się strzelić bramki - skomentował trener Górnika, Jurij Szatałow.
Szkoleniowiec zespołu z Łęcznej nie miał po meczu powodów do radości. Jego podopieczni w drugiej połowie przeważali, lecz z Bielska-Białej nie wywieźli nawet punktu. Mecz rozgrywany był w trudnych warunkach, przy padającym śniegu i nasiąkniętym boisku. Podbeskidzie zadało nokautujący cios w 89. minucie, kiedy to na strzał z 16. metra zdecydował się Mateusz Szczepaniak. Kilka chwil później Adam Mójta mocnym strzałem zmusił do błędu Dziugasa Bartkusa.
- Brak konsekwencji i koncentracji spowodował, że straciliśmy gola w 89. minucie i przegraliśmy ten mecz. Rozgrywanie spotkania w takich warunkach jest bardzo ciężkie i wymaga od piłkarzy jeszcze większego nakładu sił. To mogło mieć wpływ na końcowy wynik - przyznał Szatałow.
Zobacz wideo: Piłkarskie gwiazdy po polsku: Grzegorz Krychowiak
{"id":"","title":""}