Arkadiusz Onyszko: Zbliżyłem sie do Boga

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Zmierza pan ponownie do religii jako nadrzędnej wartości. Kiedy ona zaczęła być ważna?

Kiedy stanąłem pod ścianą i zrozumiałem, że nie pozostał mi żaden ruch, jedynie modlitwa. Wcześniej to była trochę taka sinusoida. Modliłem się, dobrze mi szło, więc przestawałem zadowolony z tego, co mam. I znowu los się odwracał. Doszedłem do wniosku, że wszystkie złe rzeczy przytrafiały mi się, gdy odwracałem się od Boga, lekceważyłem go. Zawsze chodziłem do kościoła, byłem wychowany w wierze katolickiej. Ale może właśnie o to chodzi, że wcześniej podano mi religię, a teraz sam ją odkryłem, zdobyłem.

I teraz sam pan do tego wszystkiego doszedł?

Kiedyś w Danii zamykałem się z synem Oskarem w pokoju, odmawialiśmy różaniec. Byłem wtedy bardzo pozytywnie nastawiony do świata, a moje życie było idealne. Działy się cuda. Świetnie broniłem, niesamowicie broniłem, zostałem wybrany najlepszym bramkarzem w Danii, najlepszym zawodnikiem Viborga. Zacząłem to analizować. Doszedłem do wniosku, że gdy byłem blisko Boga, działy się rzeczy dobre, gdy odsuwałem się od niego, przychodziło wszystko co najgorsze. Rozwód z moją żoną, cała ta sytuacja. Wszystko, co robiłem złego w małżeństwie, wracało do mnie. To dla mnie trudny temat.

Uderzył ją pan, ona rzuciła się z nożem...

Mężczyzna musi się wycofać, nie może postąpić w taki sposób. Właśnie dlatego to trudne. Byliśmy małżeństwem 15 lat, coś ze sobą przeżyliśmy. Brzydzę się tym, co zrobiłem, i nie chcę się tym chwalić. Ciarki mnie aż przechodzą. Mam nadzieję, że o tym wszystkim zapomnimy. Przeprosiłem ją w książce, podziękowałem za te wszystkie lata.

Powrót do Polski był degradacją czy wybawieniem?

Jedyną opcją. Nikt nie chciał się do mnie dotknąć. Jak słyszeli nazwisko „Onyszko”, to był koniec rozmów. A po pięciu meczach zgłosiło się kilka klubów.

Wraca pan czasem do Danii?

Tak, byłem kilka razy.

Jaki to kraj z perspektywy turysty?

Drogi, bardzo drogi. Ale nie chcę mówić źle o Danii, to mój drugi dom.

Przez tyle lat pan tam mieszkał i nigdy nie było o panu głośno. Nie wyrażał pan wcześniej swojego zdecydowanego światopoglądu, dlaczego to się zmieniło?

Ależ wyrażałem, tylko nikogo to nie interesowało. Dopiero w pewnym momencie zaczęło im to przeszkadzać. Można powiedzieć, że zbudowano taki mój obraz...

Człowieka podzielającego wartości charakterystyczne dla narodowców?

To błędny obraz. Czasem nie mogę uwierzyć, jak ludzie wypowiadają się o Europie Zachodniej, którą znają z przekazu medialnego. Czym innym jest patrzeć, a czym innym mieszkać tam, płacić podatki. W Polsce jest naprawdę luźno, liberalnie. Na przykład w Danii jeśli na twoje konto wpływają pieniądze, idzie adnotacja do Urzędu Skarbowego. Wszystko jest kontrolowane. Ludzie w Polsce mówią, że robi się państwo policyjne. A to bzdura. Bo wysyłasz sobie przelewy do kolegi i tak dalej. A tam wszystko jest zarejestrowane i jeszcze zostaniesz opodatkowane. Nie wymienisz 2 tysiące euro, bo dzwonią na policję. Jak kupujesz samochód służbowy i chcesz zrobić "ciężarówkę", to wyciągają siedzenia z tyłu. Inaczej jest kara. W Polsce ładujesz kratkę za tylne siedzenia. Oszukujemy państwo. Tam urząd skarbowy robił nalot w niedzielę i patrzył, czy sponsorzy nie przyjeżdżają na mecz samochodami służbowymi. Bo przecież w niedzielę nie ma biznesu, to dzień odpoczynku. U nas jest luz, naprawdę. Nacjonalizm? Nie wiesz, co to znaczy pracować wśród obcych, gdy musisz być trzy razy lepszy, bo jeśli nie, to nie będziesz pracował.

Na boisku też?

Byłem skurwielem. Jakbym był grzecznym Polakiem, który przeprasza, że żyje, a po wygranym meczu mówi "udało mi się", to bym tam nie osiągnął sukcesu. Duńczycy zawsze patrzą na metkę. Idą do sklepu i biorą w pierwszej kolejności produkt duński. A u nas mówią: "Bądźmy europejscy". I my powinniśmy też kupować polskie. Obraz jest mocno zakrzywiony. Pewnie gdybym tam nie mieszkał, też bym tak myślał. Wychowaliśmy się w komunie, nie mieliśmy nic i patrzyliśmy z zachwytem na wszystko co zachodnie. To wszystko było takie super. Ale ten czas już należy odłożyć do lamusa.

Był taki czas, że miał pan fantastyczne notowania w Danii, a jednak tutaj, u nas, traktowano pana raczej z dystansem. Ma pan poczucie niedocenienia?

Myślę, ze ta liga była odbierana jako słaba. Patrząc po wynikach drużyn w pucharach, raczej niesłusznie. Byłem tam 11 lat i przez 5 sezonów duńskie zespoły grały w Lidze Mistrzów. Polskie ani razu.

Czyli jest pan niedoceniony?

Trochę w reprezentacji. Gdy miałem taki świetny okres, mogli mnie powołać na konsultację, na trzeciego, może czwartego bramkarza.

Nie jest łatwo być bramkarzem w Polsce.

No właśnie. Trafiłem na czas Dudka, Kowalewskiego, Boruca, Kuszczaka. Facet grał w Manchesterze United, kto by się przejmował jakimś gościem z Odense… Ale mogli mnie spróbować.

Rozmawiał Marek Wawrzynowski

Ostatnio ukazała się autobiografia Arkadiusza Onyszki "Fucking Polak. Nowe życie" (współautorką jest Iza Koprowiak) opublikowana przez wydawnictwo SQN.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×