Raków przerwał fatalną serię. "Każdy myśli, że mamy strzępki zespołu"

II-ligowi piłkarze Rakowa Częstochowa pokonali w niedzielę na wyjeździe Błękitnych Stargard 2:1. Na zwycięstwo czekali od ośmiu kolejek.

W siedmiu wcześniejszych meczach częstochowianie uzbierali dwa punkty. To sprawiło, że spadli z trzeciej na piątą pozycję w tabeli II ligi. Po 23 kolejkach wydawało się, że Raków zagra przynajmniej w barażach o I ligę, gdyż miał bezpieczną ośmiopunktową przewagę nad grupą pościgową. Seria nieudanych występów sprawiła jednak, że do czwartej Wisły Puławy klub spod Jasnej Góry traci pięć punktów.

- Tamte wyniki nie odzwierciedlały tego, co się działo na boisku, bo uważam, że w niedzielę graliśmy przeciwko najlepszemu zespołowi a wygraliśmy. W tamtych meczach tworząc wiele sytuacji nie było tak źle. W niedzielę dopisało nam to, co jest ważne w życiu, czyli szczęście. Oddało nam za tamte mecze, choć nie zrekompensowało do końca - ocenił trener Marek Papszun, który przejął Raków 18 kwietnia.

- Długo czekałem na to, żeby w Rakowie zwyciężyć. Stało się to na bardzo trudnym terenie. Do tego w sytuacji trudnej dla nas, bo każdy myśli, że mamy strzępki zespołu, a uważam, że tak nie jest. Chłopaki pokazali olbrzymi charakter. Może nie wielką piłkę, ale uważam, że w drugiej połowie graliśmy dobrze. Przegrywając 0:1 do przerwy podnieśliśmy się i wygraliśmy. W pierwszej części daliśmy się zepchnąć do defensywy. Nie bez znaczenia były wiatr i pressing przeciwnika - tłumaczył szkoleniowiec przyjezdnych.

ZOBACZ WIDEO Michał Pazdan: pokazaliśmy, że potrafimy stanąć na wyskości zadania (Źródło: TVP)

{"id":"","title":""}

Trwający sezon jest pełen paradoksów. Po dwóch meczach bez zdobytej bramki do siatki rywala przed własną publicznością trafili Błękitni. Uczynił to w 34. minucie Michał Magnuski. Gdy udało się przełamać strzelecką niemoc stargardzianie zawiedli w defensywie. Stracili oni dwa gole a w sześciu wcześniejszych domowych spotkaniach bramkarze Błękitnych zachowywali czyste konto. Ich seria trwała przez ponad 11 godzin.

- Nie uważaliśmy, że Raków to słaba drużyna. Analizowaliśmy ostatnie mecze i wiedzieliśmy, iż zespół z Częstochowy był stroną dominującą a przegrywał. Niestety po pierwszej połowie chyba już się za bardzo zadowoliliśmy tym, że będzie łatwo i wygramy. W mojej ocenie po przerwie zabrakło nam pary. Już pierwsza akcja w 46. minucie mogła zakończyć się wyrównaniem. Niepotrzebnie się odsłoniliśmy. Druga bramka dosyć łatwo stracona. Wcześniej mogliśmy wybić piłkę, to obrońcy się ze sobą nie dogadali i był rzut rożny. Zostały trzy mecze. Do końca będziemy bili się o utrzymanie i mam nadzieję, że to nam się uda - powiedział trener Błękitnych, Krzysztof Kapuściński.

Wtórował mu Ariel Wawszczyk. - W pierwszej połowie przeważaliśmy. W drugiej Raków dominował. Sprezentowaliśmy im te dwa gole i niestety przegraliśmy - dodał lewy obrońca drużyny z Pomorza Zachodniego, która trzy kolejki przed końcem rozgrywek nie jest pewna utrzymania w II lidze. Ma pięć punktów przewagi nad strefą spadkową a dwa kolejne mecze rozegra na wyjazdach: w Rybniku i Wejherowie.

Komentarze (3)
avatar
pusiu
17.05.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Przecież to od dawna wiadomo,że dopóki w Częstochowie nie będzie stadionu piłkarskiego spełniającego odpowiednie warunki,dopóty Raków nie awansuje ligę wyżej. 
avatar
Chrisrks
16.05.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zgoda,nie ma co się łudzić że stanie się cud.Nawet pod Jasną Górą.Zasrali sobie sezon i nic tego już nie zmieni. 
avatar
Za Ostatni Grosz
16.05.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ale awans Rakowowi odjechał. Już tylko cud może ich uratować.