Problemy Piasta ze skutecznością. Do Gliwic napastnik jednak nie trafi? Na przeszkodzie stoi rada nadzorcza

PAP / Andrzej Grygiel
PAP / Andrzej Grygiel

Ten sezon jest dla Piasta dotychczas pasmem niepowodzeń. Wicemistrzowie Polski w lidze wygrali tylko jeden mecz, odpadli z PP i LE i od czterech spotkań nie zdobyli gola. Dużo mówiło się za to o nowym napastniku, którego... raczej nie będzie.

Nie tak w Gliwicach wyobrażano sobie ten sezon. Piast wprawdzie stracił trzy najważniejsze ogniwa - trenera Radoslava Latala, rozgrywającego Kamila Vacka oraz napastnika Martina Nespora, ale reszta składu pozostała bez zmian. Dlatego też wicemistrzowie Polski liczyli na zdecydowanie więcej.

Sama gra gliwiczan bywa różna. Raz Piast zagra bardzo słabe spotkanie bez strzału na bramkę, by za moment zdominować rywala, ale razić nieskutecznością. I właśnie ten aspekt jest największym problemem niebiesko-czerwonych.

Podopieczni Jiriego Necka od trzech ligowych kolejek nie trafili do siatki rywala - remisowali bowiem bezbramkowo z Legią Warszawa i KGHM Zagłębiem Lubin, a także przegrali 0:2 z Pogonią Szczecin. Do tego dochodzi 120 minut bez gola w Pucharze Polski przeciwko Lechii Gdańsk. Co ciekawe trzy z tych czterech spotkań miały miejsce w Gliwicach, czyli na stadionie, gdzie w poprzednim sezonie mało kto zdobywał punkty i wyjeżdżał bez straty bramkowej. Łącznie seria bez zdobyczy wynosi 410 minut!

Od momentu, gdy Nespor opuścił Okrzei było zatem wiadome, że napastnik jest Piastunkom niezwykle potrzebny. Działacze jak mantrę powtarzali, że snajper niebawem do Gliwic trafi. Tymczasem koniec okienka transferowego coraz bliżej, a o nowym napastniku ani widu, ani słychu.

ZOBACZ WIDEO Tomasz Rząsa: Trener Nawałka postawił na sprawdzonych zawodników (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Jak jednak ustalił portal WP SportoweFakty.pl Piast był dogadany z przynajmniej trzema zawodnikami, którzy mieli wypełnić lukę po nowym snajperze KGHM Zagłębia. Byli to piłkarze tani - choć wcale nie słabi - i wpasowujący się w taktykę gliwiczan grających długą piłkę do przodu, a co najważniejsze - gotowi do natychmiastowego podpisania kontraktu. Na przeszkodzie stanęła jednak rada nadzorcza klubu, ze Zbigniewem Kałużą - mniejszościowym udziałowcem - na czele. Piast jest spółką miejską, więc wszelkie kwestie wydatków poddawane są głosowaniu. I w nim panowie decydenci postanowili, że odrzucają propozycje nowych nabytków, mimo bardzo atrakcyjnej możliwości ich sprowadzenia. Argumenty? Brak... A raczej "bo tak".

Kibice jasno dają władzom klubu do zrozumienia, że czekają na obiecanego napastnika. Dostaje się trenerowi, dostaje się również prezesowi Adamowi Sarkowiczowi, lecz nie ich winą jest brak transferów. Obaj panowie przedstawili radzie nadzorczej propozycje wzmocnień i nic więcej zrobić już nie mogą. Pałeczka jest po stronie miasta, o czym zresztą po odpadnięciu z Pucharu Polski mówił Jiri Necek.

- Zdaję sobie sprawę, że w mediach często przewija się temat transferu napastnika. Razem z prezesem i skautami mamy swoje propozycje, z czego dwie są naprawdę konkretne. My więcej jednak nie możemy zrobić. Ruch wykonać musi rada nadzorcza, bo to od niej zależą ostateczne decyzje - podkreślał czeski szkoleniowiec.

Z naszych informacji wynika, że nowego napastnika w Piaście jednak nie będzie, a to oznacza, że przynajmniej do zimy w kadrze wicemistrzów Polski pozostanie zaledwie jeden nominalny snajper - Josip Barisić. Z braku laku sztab szkoleniowy na "szpicę" przestawił też Bartosza Szeligę, ale on na każdym kroku powtarza, że napastnikiem nie był, nie jest i nie będzie, co zresztą widać na boisku. Pozostaje jeszcze Maciej Jankowski, ale raz, że "Jankes" dostaje mało szans, a dwa, że on też lepiej czuje się za plecami tego najbardziej wysuniętego.

Przy Okrzei zatem o sielance z poprzednich rozgrywek pozostało zaledwie wspomnienie. Jeśli jeszcze potwierdzą się nasze doniesienia o braku nowego napastnika, to może zrobić się mała wojenka. Kibicom bowiem kończy się cierpliwość i chcą oni dać to jasno do zrozumienia.

Źródło artykułu: