- Arkadiusz Milik tym razem przeszedł samego siebie. Robert Lewandowski w każdym meczu ściąga dwóch, albo nawet trzech zawodników i przez to właśnie Milik ma bardzo dużo sytuacji. Przy tej ostatniej, gdy był już sam przed bramką, po prostu musi trafić do siatki, bo trudno sobie wymarzyć lepszą pozycję. Dziwna jest ta jego niemoc. Nemanja Nikolić przy podobnych szansach miałby pewnie na koncie trzy bramki - powiedział WP SportoweFakty Sylwester Czereszewski.
Sam remis z Kazachstanem nie jest jednak zdaniem byłego reprezentanta Polski wielką tragedią. - Gdyby każdy przy prowadzeniu 2:0 miał już zapewnione zwycięstwo, to właściwie nie byłoby po co grać dalej. Trafiło niestety na nas, ale myślę, że Kazachowie u siebie urwą punkty również innym drużynom - chyba że się wykartkują i w późniejszych spotkaniach będą już grać w rezerwowym składzie. Faktem jest, że w niedzielę przez pełne 90 minut atakowali naszych piłkarzy na pograniczu faulu, a sędzia na to nie reagował. Nie możemy się tym jednak usprawiedliwiać. Nie wpadałbym natomiast w przesadny pesymizm. Niespodzianki są w piłce normalne, wszyscy chyba pamiętają jak dużo ich było na Euro 2016. Dobrze, że taka wpadka zdarzyła nam się na samym początku eliminacji, a nie w decydującej fazie.
Zastanawiający jednak - również dla Czereszewskiego - był brak reakcji Adama Nawałki, który w całym spotkaniu przeprowadził zaledwie jedną zmianę i to dopiero w 83. minucie. - Do tego wpuścił na boisko Karola Linettego, który nie słynie raczej ze strzelania goli. Było widać, że jeszcze podkręcamy tempo i jakieś sytuację się pojawią, więc dlaczego szansy nie dostali Kamil Wilczek czy Łukasz Teodorczyk? Nie rozumiem tych decyzji. Powtarza się to, co widzieliśmy na Euro. Tam też nie było zbyt wielu roszad w polskim zespole. Problemy mieliśmy zresztą nie tylko z przodu, bo Bartosz Salamon i Maciej Rybus w obronie też nie dawali rady - zakończył.
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski: jeśli rywal leży na deskach, trzeba go dobić (źródło TVP)