Grać, grać, grać i jeszcze raz grać - rozmowa z Antonim Łukasiewiczem, piłkarzem Śląska Wrocław

W ostatnim meczu pomiędzy Lechią Gdańsk a Śląskiem Wrocław przez cały czas trwania gry na boisku przebywał Antoni Łukasiewicz. Tym razem gracz Śląsk nie wystąpił jako środkowy obrońca, lecz jako defensywny pomocnik. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Łukasiewicz przyznaje jednak, że na obu pozycjach gra się mu bardzo dobrze.

Artur Długosz: Rozegraliście pierwszy mecz na wiosnę, ale chyba coś nie wyszło. Raczej nie takiego wyniku spodziewaliście się przed spotkaniem z Lechią Gdańsk?

Antoni Łukasiewicz: Tak już bywa... Z reguły w tych pierwszych meczach wiosennych forma jeszcze nie jest taka, jak powinna być. Na pewno wszystko było na dobrej drodze do pewnego momentu. Mogliśmy wygrać ten mecz. Pierwsi strzeliliśmy gola, później kolejna sytuacja bramkowa - niestety niewykorzystana. Na tym polega piłka nożna, raz atakuje jedna drużyna, raz atakuje druga. W pewnym momencie Lechia też zaatakowała, stworzyła sobie tą sytuację, po której zdobyła bramkę i było 1:1. Końcówka była nerwowa, akcja za akcję. Troszkę my, troszkę Lechia. Skończyło się remisem, podobnie jak na jesieni. Najważniejsze, że inne zespoły z góry tabeli też poremisowały, więc cały czas mamy kontakt z czołówką. Nie spuszczamy głów w dół, zaczynamy przygotowania do meczu z Polonią Bytom, który będzie niezwykle ważny. Tak jak każdy mecz w tej chwili.

W meczu z Lechią pierwsi strzeliliście bramkę, potem mieliście okres zdecydowanej przewagi i... co się potem stało? Opadliście z sił?

- Nie, nie można powiedzieć, że opadliśmy z sił, bo jesteśmy bardzo dobrze przygotowani do rundy. Po prostu gra się na tyle, na ile przeciwnik pozwala. Faktycznie mieliśmy dobry moment do strzelenia bramki zaraz po zdobyciu pierwszego gola. To były te minuty, gdzie dominowaliśmy i mogliśmy rozstrzygnąć ten mecz zdobywając drugie trafienie. Potem, w pewnym momencie Lechia postawiła wszystko na jedną kartę, zaczęła atakować, dążyć do wyrównania. Na pewno nie można mówić, że opadliśmy z sił, po prostu Lechia w pewnym momencie się rozpędziła i dążyła do tego, by wyrównać.

Mimo wszystko, w poprzedniej rundzie w końcówkach meczów każdego rywala wręcz deklasowaliście pod względem wytrzymałości fizycznej. Teraz wyglądało to już inaczej...

- Trzeba pamiętać o jednym, że na wyjazdach gra się zupełnie inaczej. Te końcówki, które mieliśmy bardzo dobre w naszym wykonaniu to miały one miejsce na naszym stadionie przy ulicy Oporowskiej. Na wyjazdach gra się troszeczkę inaczej. Lechia walczy o utrzymanie, więc każdy punkt jest dla niej na wagę złota. Podobnie zresztą jak dla nas. Tak jest jak jest. Czasami nie wszystko wychodzi. To jest futbol i tak jak powiedziałem wcześniej, gra się na tyle, na ile przeciwnik pozwala.

Nie żałujecie tych niewykorzystanych sytuacji? Trochę ich było...

- Na pewno można w ten sposób do tego podejść i powiedzieć szkoda. Wynik mógł być inny i mogły być trzy punkty. Nie ma jednak co "gdybać". Wynik to 1:1, poszedł on w świat, więc nie ma co podchodzić do tego meczu w ten sposób: O Boże straciliśmy dwa punkty. Mamy kolejny punkt i teraz najważniejsze jest to, żeby przygotować się do kolejnego meczu.

Prawie wszystkie zespoły z czołówki zremisowały. Tak było ustalone przed tą kolejką?

- (Śmiech) Nie no na pewno tak ustalone to nie było i na pewno szkoda, że nie udało nam się wygrać. Wyniki były pod nas. Wszyscy zgodnie twierdziliśmy, że fajnie byłoby do tej czołówki dołączyć. Była taka możliwość. Niestety nie udało się, taki jest futbol.

Poprzednia runda była bardzo udana w pana wykonaniu. Jakie cele na wiosnę stawia sobie Antoni Łukasiewicz?

- Przede wszystkim zależy mi na tym, żeby grać regularnie. Regularną, dobrą grą jestem w stanie osiągnąć wysoką formę, więc to jest priorytet. Grać, grać, grać i jeszcze raz grać. I to dobrze grać w piłkę. Wtedy te cele będą się krystalizowały w trakcie rundy, ponieważ będziemy wiedzieli na czym stoimy jako zespół. Wtedy będzie można powiedzieć gdzieś w trakcie rundy: Dobra jedziemy na te puchary. Teraz nie ma co składać takich deklaracji. Zdajemy sobie sprawę, że w zasadzie zawsze ta runda wiosenna jest troszeczkę trudniejsza dla beniaminka. W tej pierwszej niektórzy bardziej nonszalancko podchodzą do tego typu zespołów. Pokazaliśmy na co nas stać jesienią, teraz będziemy robić wszystko, i ja też będę robił wszystko, żeby wiosną zaprezentować się z jak najlepszej strony. To jest moim celem. Grać dobrze w piłkę to jest ten podstawowy, później pozostałe sprawy jakoś się ułożą.

A cele stawiane przed drużyną? Trener, zarząd coś określali?

- W każdym meczu gramy o trzy punkty. Chcemy ich zdobyć jak najwięcej i cały czas gdzieś się trzymać w tej górnej części tabeli i jeżeli się wszystko potoczy po naszej myśli, to może w pewnym momencie będziemy mogli powiedzieć: Dobra jedziemy na maksa i staramy się zakwalifikować do europejskich pucharów. Na razie nie ma co takich deklaracji składać, bo te pierwsze kolejki zawsze są troszeczkę nerwowe i ta forma nie jest taka jaka powinna być. Nie ma co więc sobie robić niepotrzebnej presji, tylko konsekwentnie realizować zadania jakie stawia przed nami trener i zdobywać punkty, i wygrywać mecze. Wtedy za trzy, cztery, pięć czy sześć meczy będzie można powiedzieć: Dobra jedziemy na puchary.

Balansuje pan pomiędzy pozycją obrońcy, a defensywnego pomocnika. Osobiście gdzie pan woli grać?

- Nie ma to dla mnie większego znaczenia, bo mogę grać i na tej i na tej pozycji. Tu i tu się dobrze czuję. To jest kwestia tylko i wyłącznie tego, żeby w treningach się przestawić. Troszeczkę inne są zadania środkowego obrońcy, troszeczkę inne defensywnego pomocnika. Tak naprawdę od zawsze grałem na tych dwóch pozycjach i są mi one bardzo dobrze znane, więc nie ma problemu, żeby się do jednej czy drugiej przystosować.

Pobyty na zgrupowaniach kadry narodowej coś panu pomogły?

- Na pewno pomogły. Po to się jedzie na zgrupowanie kadry, żeby się czegoś nauczyć. Ma się możliwość grania z zawodnikami, którzy też dostali szansę, którzy też prezentują jakiś poziom umiejętności. Każdemu z nas zależy, żeby tam dobrze popracować i pokazać się z jak najlepszej strony. Przy okazji powołania są też takim motywującym aspektem. Jednak dostając powołanie człowiek liczy, że może dostać kolejne. Jest więc większa determinacja, żeby w klubie pracować każdego dnia na treningach, by po prostu być lepszym.

Czego tak właściwie zabrakło Śląskowi Wrocław do zwycięstwa z Lechią?

- Prawdopodobnie tego co zwykle - konsekwencji. W pewnym momencie może byliśmy za bardzo rozciągnięci, Lechia miała za dużo swobody w operowaniu piłką i to przyczyniło się do tego, że stworzyła tamtą sytuację, po której zdobyła bramkę.

Czego panu, jako piłkarzowi Śląska Wrocław i reprezentacji Polski można życzyć?

- Przede wszystkim dużo zdrowia i tego, żeby ta forma była optymalna i tego, żeby była optymalna jak najszybciej.

Komentarze (0)