Finał Pucharu Polski: Arka Gdynia czerpie inspirację z meczu sprzed niemal 40 lat

- Jesteśmy skazywani na pożarcie, a takie okolicznością jednoczą zespół - mówi przed finałem Pucharu Polski trener Arki, Leszek Ojrzyński. Niegdyś klub z Gdyni poskromił już wielkiego faworyta i to w tych samych rozgrywkach.

Szymon Mierzyński
Szymon Mierzyński
PAP / Adam Warżawa

W 1979 roku arkowcy jedyny raz w historii sięgnęli po główne trofeum, pokonując w finale w Lublinie Wisłę Kraków 2:1. - Wtedy na Arkę też mało kto stawiał, a jednak wygrała. Ten mecz jest w Gdyni wspominany, zwłaszcza że w naszym klubie pracują ludzie, którzy byli z nim związani - powiedział Leszek Ojrzyński.

Sukces Arki sprzed 38 lat był sporą niespodzianką, bo w składzie Białej Gwiazdy grali wówczas reprezentanci Polski, m.in. Kazimierz Kmiecik, Adam Nawałka, Leszek Lipka czy Zbigniew Płaszewski.

- Ja nie sięgam aż tak dawno, bo nawet teraz w lidze jest sporo spotkań, w których drużyny skazywane na porażkę pokonują silniejszych i zdobywają punkty. Zawodnicy są świadomi jak wielkie czeka nas wydarzenie i z utęsknieniem na nie czekają. To niesamowita przygoda i okazja do zebrania bezcennego doświadczenia. Zrobimy wszystko, by sprawić niespodziankę, bo właśnie w takich kategoriach trzeba by było rozpatrywać korzystny dla nas wynik - dodał trener beniaminka Lotto Ekstraklasy.

Ojrzyński trafił do Gdyni w roli strażaka. W finale Pucharu Polski okoliczności będą podobne. - Jestem zahartowany, choć w ekstraklasie i tak mam komfort. Gdy pracowałem w niższych ligach, tam się dopiero działo. Wiele razy grałem z zespołami, które były uznawane za faworytów. Jeśli chodzi o Lecha, to nie mam dobrych wspomnień, bo aż dwukrotnie właśnie po meczach z nim traciłem pracę - przyznał.

ZOBACZ WIDEO Serie A: asysta Karola Linettego. Sampdoria Genua 12 minut od przełamania [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Arkowcy przeszli specyficzną drogę do finału. Mierzyli się z Romintą Gołdap, Olimpią Zambrów, KSZO 1929 Ostrowiec Świętokrzyski, Drutex-Bytovią Bytów i Wigrami Suwałki. Nie zagrali zatem z ani jednym rywalem z Lotto Ekstraklasy. - Nie sądzę, by to miało jakiś wpływ na finał. Boksowaliśmy się z I-ligowcami i wcale nie było nam łatwo. Nie jest powiedziane, że gdyby naprzeciw nas stanęły drużyny z ekstraklasy, to mielibyśmy ciężej - uważa obrońca Arki, Krzysztof Sobieraj.

Starcie z Lechem to jednak dla gdynian ogromne wyzwanie. - Przeciwnik ma niesamowitą siłę w ofensywie i bez wątpienia lepszych piłkarzy niż my. Futbol ma jednak to do siebie, że bogatszy albo lepszy nie zawsze zwycięża. Wierzę, że zagramy mądrze i wypełnimy swój plan - dodał doświadczony stoper.

W trzynastu wiosennych meczach wszystkich rozgrywek lechici stracili zaledwie pięć bramek. Jedną z nich w ligowym spotkaniu w Gdyni zdobył Rafał Siemaszko. - Wiosną poznaniacy długo grali na zero i seria zakończyła się dopiero u nas. Mamy w głowie myśl, że udało nam się tego dokonać, choć przegraliśmy ostatecznie bardzo wysoko - 1:4. To była dla nas lekcja, ale jesteśmy po niej mądrzejsi - zapewnił 30-letni napastnik.

Finał Pucharu Polski rozpocznie się we wtorek o godz. 16.00.

Czy Arka zdobędzie co najmniej jednego gola w finale?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×