Sandecja Nowy Sącz w meczu z Jagiellonią Białystok była niezwykle skuteczna. Fakt ten może dziwić jeśli weźmie się pod lupę poprzednie mecze beniaminka. Mało stwarzanych okazji, zero strzelonych goli. W niedzielne popołudnie na Słonecznej do siatki gospodarzy wpadało niemal wszystko. Skończyło się sensacyjnym wynikiem 1:3.
- Mierzyliśmy się z trudnym rywalem, ale wierzyliśmy, że na tak gorącym terenie możemy zdobyć punkty. Odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo, strzeliliśmy premierowe bramki w lidze. Cieszymy się i zbieramy do kupy pozytywy płynące z tej wygranej. To fajny moment dla całego zespołu, ale wiemy, że przed nami jeszcze wiele pracy - mówił na konferencji prasowej trener gości Radosław Mroczkowski.
Z kolei opiekun Jagiellonii był zdania, że jego drużyna rozegrała najlepszy mecz w sezonie, ale zapłaciła wysoką cenę za nieskuteczność. - Biorąc pod uwagę cztery nasze ligowe mecze, ten był najlepszy. Stworzyliśmy sobie najwięcej okazji, ale szwankowała skuteczność. Ważnym momentem tego spotkania była sytuacja z początku drugiej połowy. Trzy minuty po wznowieniu gry mogliśmy objąć prowadzenie 2:1, a minutę później przegrywaliśmy 1:2. W drugiej połowie Sandecja była dwa razy pod naszą bramką i obie te sytuacje potrafiła wykorzystać. Porażka u siebie boli, ale trzeba o tym szybko zapomnieć i się odgryźć przy najbliższej okazji - powiedział Ireneusz Mamrot.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Gareth Bale czule przywitał się ze słynną aktorką