Mała niespodzianka w Łowiczu

Dziś w Łowiczu naprzeciwko siebie stanęły dwie drużyny, które mają w tym sezonie zupełnie różne cele. Ostatnia drużyna drugiej ligi, Pelikan Łowicz, podejmował faworyta do awansu, Arkę Gdynia. Ku ogólnemu zdziwieniu stroną przeważająca byli gospodarze. Biało-zieloni zdobyli nawet bramkę, ale sędzia w kontrowersyjnych okolicznościach jej nie uznał.

Mecz w Łowiczu musiała dzisiaj oglądać okrojona liczba widzów. Z powodu budowy nowej trybuny zamknięty był sektor gości i z Gdyni nie był zorganizowany żaden wyjazd kibiców. Na sektor gospodarzy mogła usiąść także ograniczona ilość widzów. Organizatorzy przygotowali na ten mecz tylko 1000 biletów. Poza kibicami, którzy od wczoraj mogli nabyć bilet, wejście na stadion mieli zapewniony także posiadacze karnetów. Okazało się, że kibicie w Łowiczu tłumnie przybyli dzisiaj na stadion i mimo tych wszystkich ograniczeń na meczu stawiło się około 1500 osób.

Pierwszą akcję w niedzielnym meczu przeprowadzili goście, ale na posterunku byli obrońcy gospodarzy. Napastnicy Arki nie byli w stanie przedrzeć się przez szyki obronne Ptaków, a wszelkie próby zagrania górnych piłek bez problemów wyłapywał Marcin Ludwikowski. Pierwszy strzał w tym meczu oddali gospodarze i od razu zrobiło się gorąco. W 7. minucie na 16. metrze znalazł się, notabene były gracz Arki, Robert Wilk. Strzał najlepszego napastnika Ptaków najpierw trafił w słupek, a próbę dobitki w fantastycznym stylu obronił Andrzej Bledzewski. Gospodarze poszli za ciosem. W następnych kilku minutach swoje okazje mieli Adam Kardasz i Arkadiusz Sojka. Po strzale głową tego pierwszego piłka trafiła wprost w ręce bramkarza żółto-niebieskich, a akcje Sojki dawały gospodarzom jedynie rzuty rożne.

Arka pierwszy strzał oddała w 11. minucie. Strzału z 18. metrów spróbował Bartosz Ława, ale piłka przeleciała wysoko nad bramką. W 12. minucie świetną akcję przeprowadził, najlepszy tego dnia na boisku, Maciej Wyszogrodzki. Ograł on dwóch obrońców Arki jak dzieci i zagrał w pole karne do Sojki. Napastnik Ptaków uderzył głową, ale fantastycznym refleksem po raz drugi w niedzielę, wykazał się Bledzewski. Przez następnych kilka minut piłkarze gości próbowali strzałów z dystansu, ale żaden nie trafiał w światło bramki Ludwikowskiego.

Bardzo kontrowersyjna sytuacja miała miejsce w 18. minucie spotkania. Wtedy to piłka trafiła do Przemysława Cichonia, pomocnik gospodarzy zdecydował się na strzał z pierwszej piłki, ta po drodze odbiła się od jednego z piłkarzy i zaskoczyła Bledzewskiego. Na stadionie w Łowiczu kibice ryknęli z radości, piłkarze Pelikana zaczęli cieszyć się ze zdobytej bramki, a sędzia wskazał na środek boiska, tym bardziej, że sędzia liniowy Marcin Boniek (syn byłego reprezentanta Polski, Zbigniewa Bońka) nie sygnalizował pozycji spalonej. W dyskusję z sędzia wdał się Bledzewski za co obejrzał żółty kartonik. Gdy piłka była już na środku boiska z sędzią zaczął rozmawiać Bartosz Karwan, arbiter spotkania w tym momencie pogubił się i pobiegł rozmawiać ze swoim asystentem. Po chwili nakazał Śledziom wznowić grę od własnej bramki. Wywołało to ogólne oburzenie, zarówno całej drużyny Pelikana jak i wszystkich kibiców zgromadzonych na stadionie. Fani z Łowicza nadali od tej pory sędziemu głównemu przydomek ?Fryzjer? i nie wybrednymi okrzykami kwitowali każdą jego decyzję na niekorzyść miejscowej drużyny.

Od tego czasu mecz się zaostrzył. Kolejną dogodną sytuację Pelikan stworzył sobie w 28. minucie. Z rzutu wolnego dośrodkowywał Wyszogrodzki, do piłki wyszedł Bledzewski, ale ta wyślizgnęła mu się z rąk. Na miejscu byli jednak obrońcy, którzy szybko wybili piłkę z pola karnego. W pierwszej połowie nic więcej się już nie wydarzyło. Do dogodnych sytuacji dochodzili zarówno gospodarze jak i goście, ale w kluczowych momentach piłkarzom brakowało zimnej krwi. Na pewno przewagę miał Pelikan, jednak drużyna nie była w stanie zdobyć bramki.

Początek drugiej połowy nie przypominał pierwszej. Biało-zieloni wydawali się być już nieco zmęczeni i szukali swoich szans w kontratakach. Trener Stawowy dokonał w przerwie małej korekty w ustawieniu formacji defensywnej. Na miejsce Marka Bastera, który zupełnie nie radził sobie z Wyszogrodzkim przeszedł Łukasz Kowalski. Manewr ten nie pomógł zbytnio drużynie gości, bo młody pomocnik Pelikana co chwila stwarzał zagrożenie pod bramką Arki.

Pierwszą dogodną sytuację w drugiej części gry stworzyli sobie goście. W 51. minucie w sytuacji sam na sam z Ludwikowskim znalazł się Ława, jednak nie trafił w bramkę. W 55. minucie ponownie nie popisał się arbiter spotkania. Przy piłce była Arka, zawodnicy Pelikana przechwycili piłkę i rozpoczęli szybką kontrę. Gdy akcja nabierała rumieńców i piłka była coraz bliżej pola karnego Bledzewskiego nagle rozległ się gwizdek sędziego. Na murawie leżał jeden z piłkarzy gości i sędzia uznał, że należy przerwać grę. Zawodnik Arki po chwili jednak się podniósł i był w stanie kontynuować mecz.

Podrażniło to nieco gospodarzy. W 57. minucie prawą stroną popędził Sojka, zagrał w pole karne do Wyszogrodzkiego, ale piłkarz Pelikana nie zdążył na czas do piłki. W 75. minucie sędzia za ostry faul w środku pola i drugą żółtą kartkę wyrzucił z boiska Krzysztofa Przytułę. Trener Pisz stwierdził, że jest szansa na zgarnięcie pełnej puli i trzy minuty później wprowadził na plac gry napastnika, Radosława Kowalczyka. W 80. minucie rzut wolny dla Pelikana. Marcin Pacan trafia w mur, piłka wraca mu jednak pod nogi i stoper Ptaków decyduje się na strzał z pierwszej. Bledzewski z problemami i sporym szczęściem wybija piłkę na rzut rożny. W tym spotkaniu Pelikan stworzył sobie jeszcze jedną dogodną sytuację. W 91. minucie z piłką do przodu pognał Kowalczyk, ograł obrońców Arki i zdecydował się na strzał z 16. metrów. Piłka o centymetry minęły lewy słupek bramki strzeżonej przez Bledzewskiego.

Po dzisiejszym spotkaniu kibice gospodarzy z pewnością mogą czuć niedosyt. Co prawda ich drużyna była skazywana na porażkę, ale to podopieczni Bogdana Pisza zasłużyli w niedzielę na zwycięstwo. Arka z pewnością miała dzisiaj dużo szczęścia, ale Śledzie z taką grą mogą mieć problemy z wywalczeniem miejsca premiowanego awansem do Orange Ekstraklasy.

Pelikan Łowicz - Arka Gdynia 0:0

Składy:

Pelikan Łowicz: Ludwikowski - Staniek, Pacan, Pastuszka, Petrik, Łochowski, Kardasz (78' Kowalczyk), Wilk (85' Hyży), Wyszogrodzki, Cichoń (66' Adamczyk), Sojka.

Arka Gdynia: Bledzewski - Kowalski, Mazurkiewicz (59' Wachowicz), Sobieraj, Baster, Ława, Moskalewicz, Przytuła, Bazler (58' Niciński), Chmiest, Karwan (74' Łabędzki).

Żółte kartki: Staniek (Pelikan) oraz Przytuła, Bledzewski, Baster, Chmiest (Arka).

Czerwona kartka: Przytuła /75' - za drugą żółtą/.

Widzów: 1500

Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz).

Najlepszy zawodnik Pelikana: Maciej Wyszogrodzki

Najlepszy zawodnik Arki: Andrzej Bledzewski

Najlepszy piłkarz meczu: Maciej Wyszogrodzki

Komentarze (0)