Jakub Świerczok w Ludogorcu Razgrad, czyli liczy się tu i teraz. Bułgaria nie jest trampoliną na Zachód

Newspix / Paweł Andrachiewicz / Na zdjęciu: Jakub Świerczok
Newspix / Paweł Andrachiewicz / Na zdjęciu: Jakub Świerczok

Nowy klub Jakuba Świerczoka w ostatnich latach zdominował bułgarską ekstraklasę i regularnie gra w fazie grupowej Ligi Mistrzów albo Ligi Europy, ale Ludogorec Razgrad nie jest trampoliną na Zachód. Reprezentant Polski wybrał "tu i teraz".

W tym artykule dowiesz się o:

Rok 2017 był najlepszym w pełnej zakrętów karierze Jakuba Świerczoka. Uznawany za tyleż utalentowanego, co krnąbrnego napastnik przeszedł w ostatnich kilkunastu miesiącach metamorfozę, której efekty zaskoczyły jego samego.

Po rundzie jesiennej poprzedniego sezonu postawił wszystko na jedną kartę i podporządkował życie piłce.

Ostatni dzwonek

Świerczok w ostatniej chwili zdał sobie sprawę z tego, że rozmienia swój talent na drobne. Tyszanin zwrócił się o pomoc do swojego byłego agenta, Bartłomieja Bolka i wspólnie z nim nakreślił plan ratowania kariery. Zakładał on pracę na wielu płaszczyznach: fizycznej, sportowej i mentalnej. Napastnik był pod opieką dietetyka, osteopaty, trenera przygotowania motorycznego i psychologa sportu. Nie bez wpływu na przemianę Świerczoka była też jego dziewczyna, Alina Wojtas - piłkarka ręczna reprezentacji Polski i Zagłębia Lubin.

- W stu procentach poświęciłem się piłce. Rok temu o tej porze miałem na koncie trzy gole w I lidze, w tym dwa strzelone z karnych. To była żenada, musiałem wziąć się w garść. Usłyszałem ostatni dzwonek. Przemyślałem sobie wszystko i postanowiłem poświęcić się piłce. Nie od razu też wszystko zaskoczyło, ale na szczęście mogłem liczyć na wsparcie swojej dziewczyny - przyszłej żony - która zawsze wierzyła we mnie bardziej niż ja sam. Dużo jej zawdzięczam i myślę, że gdyby nie ona, to nie byłoby mnie teraz w tym miejscu, w którym jestem - mówił nam Świerczok w grudniu.

W ciągu roku napastnik przeistoczył się z nieskutecznego I-ligowca w reprezentanta Polski i najskuteczniejszego Polaka Lotto Ekstraklasy. W 15 meczach rundy wiosennej poprzedniego sezonu Nice I ligi strzelił dla GKS-u Tychy 13 goli. Uratował klub przed spadkiem do II ligi, a sobie wygrał kontrakt w Zagłębiu Lubin i jesienią pokazał, że klasa rozgrywkowa, w której występuje, nie ma dla niego żadnego znaczenia, bo w 21 meczach Lotto Ekstraklasy zdobył aż 16 bramek - pokaźniejszy dorobek od niego ma jedynie Igor Angulo z Górnika Zabrze (19).

Świetną formę napastnika Zagłębia dostrzegł sam Adam Nawałka i w listopadzie 25-latek zadebiutował w reprezentacji Polski. Wobec nieskuteczności Łukasza Teodorczyka i Kamila Wilczka oraz niepewności co do formy Arkadiusza Milika na pół roku przed mundialem Świerczok może się czuć pierwszym zmiennikiem Roberta Lewandowskiego. Jako uczestnik MŚ 2018 i czołowy strzelec, a nawet król strzelców Lotto Ekstraklasy mógłby latem trafić do jednej z czołowych lig Europy, tymczasem w przededniu mundialu 25-latek zdecydował się na przeprowadzkę do Bułgarii.

Tu i teraz

Owszem, Ludogorec Razgrad, który wykupił Świerczoka z Zagłębia, to hegemon bułgarskiej ekstraklasy, który wygrał Parvą Ligę sześć razy z rzędu i zmierza po siódmy kolejny tytuł, a do tego w czterech z pięciu ostatnich sezonów awansował do fazy grupowej Ligi Mistrzów bądź Ligi Europy. Ponadto w klubie zbudowanym przez bułgarskiego potentata branży farmaceutycznej, Kiryła Domusziewa, reprezentant Polski może liczyć na zdecydowanie wyższe zarobki niż w jakimkolwiek polskim klubie poza Legią Warszawa.

Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że transfer do Ludogorca to nie krok w stronę powrotu na Zachód (w latach 2012-2014 Świerczok był zawodnikiem 1.FC Kaiserslautern), lecz ruch z gatunku tych "tu i teraz". Ludogorec nie jest przystankiem w drodze do klubów z najlepszych lig europejskich, do których zalicza się angielską Premier League, francuską Ligue 1, hiszpańską Primera Division, niemiecką Bundesligę czy włoską Serie A.

ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #9. System VAR a spalony. "Rysowanie linii nie ma większego sensu"

Odkąd w 2011 roku klub Domusziewa awansował do bułgarskiej ekstraklasy, wytransferował do klubów TOP5 tylko trzech zawodników, a z całej ligi bułgarskiej w tym czasie do Bundesligi, Ligue 1, Premier League, Primera Division czy Serie A trafiło łącznie raptem siedmiu piłkarzy. Dla porównania, w branym pod uwagę okresie, kluby Lotto Ekstraklasy wyeksportowały do lig z TOP5 aż trzydziestu graczy. Owszem, większość z nich odbiło się od Zachodu, ale jeśli któremuś z rynków czołowe europejskie kluby bardziej ufają, to zdecydowanie polskiemu, a nie bułgarskiemu. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że w tym czasie udział w eksporcie piłkarzy do TOP5 miało tylko pięć bułgarskich klubów, a z Lotto Ekstraklasy - dwanaście.

Zawodnicy z ligi bułgarskiej, którzy trafili do klubu z TOP5 w latach 2011-2017:

ZawodnikZDoCenaRok
Garra Dembele Botew Płowdiw SC Freiburg 2,2 mln euro 2011
Garry Rodrigues Lewski Sofia Elche CF 0,6 mln euro 2014
Iwajło Czoczew CSKA Sofia US Palermo 2,2 mln euro 2014
Junior Caicara Ludogorec Razgrad Schalke 04 Gelsenkirchen 4,5 mln euro 2015
Jonathan Cafu Ludogorec Razgrad Girondins Bordeaux 7,5 mln euro 2017
Jose Luis Palomino Ludogorec Razgrad Atalanta Bergamo 4 mln euro 2017
Petko Christow Slavia Sofia ACF Fiorentina 1,7 mln euro 2017

Z samego Ludogorca do czołowych lig Europy przenieśli się jedynie Junior Caicara, Jonathan Cafu i Jose Luis Palomino, z tym że ten ostatni trafił do Razgradu z francuskiego FC Metz już jako piłkarz z doświadczeniem w Ligue 1 i po roku występów w Bułgarii przeniósł się do Atalanty Bergamo.

Caicara na transfer do Schalke 04 pracował w Ludogorcu przez trzy lata, ale warto wspomnieć, że w Razgradzie wylądował po dwóch sezonach spędzonych w portugalskim Gil Vicente. Brazylijczyk nie zagrzał długo miejsca w Bundeslidze - po trzech rundach przeniósł się z Niemiec do Basaksehiru, z którym teraz niespodziewanie zmierza po mistrzostwo Turcji.

Dla Cafu natomiast Ludogorec był pierwszym europejskim klubem. Spędził w nim dwa lata, z dobrej strony pokazał się w Lidze Mistrzów i przed startem bieżącego sezonu Bordeaux wykupiło go za 7,5 mln euro, bijąc transferowy rekord bułgarskiej ligi.

Przenosząc się do Ludogorca, Świerczok na pewno zyskał finansowo w porównaniu z Zagłębiem Lubin, a do tego będzie miał możliwość regularnej gry w europejskich pucharach, co w Polsce mogłaby mu zagwarantować jedynie Legia Warszawa, choć akurat w bieżącej edycji rozgrywek UEFA mistrza Polski zabrakło. W lutym nowy zespół Świerczoka zagra w 1/16 Ligi Europy z Milanem, więc reprezentanta Polski czeka ciekawa konfrontacja.

25-latek nie musi się martwić o to, że po transferze do Bułgarii straci w oczach Adama Nawałki - selekcjoner przecież regularnie powołuje do kadry Jacka Góralskiego, który jest zawodnikiem Ludogorca od lipca minionego roku.

Z drugiej strony Bułgaria nie jest dla Świerczoka trampoliną, z której 25-latek będzie mógł się wybić do mocnej zachodniej ligi - do TOP 5 zdecydowanie łatwiej trafić z Lotto Ekstraklasy. Tym bardziej jako członek dobrze spisującej się reprezentacji Polski, o czym świadczy choćby przykład Bartosza Kapustki, którego latem 2016 roku z Cracovii kupił ówczesny mistrz Anglii - Leicester City. Był to pierwszy od 1982 roku i zamieniającego Widzew Łódź na Juventus Turyn Zbigniewa Bońka transfer zawodnika z polskiej ekstraklasy do aktualnego mistrza jednej z pięciu najmocniejszych lig Europy.

Komentarze (1)
Bernard23
20.01.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Z czałym szacunkiem dla redaktora ale to chyba żarty, że łatwiej o dobry i drogi transfer z ligi polskiej niż z Ludogorca ?!?