Gdybyśmy jeszcze dyskutowali o kilku meczach, to można byłoby rzec, że z niczego robimy wielki problem. Tyle że Harry Kane, który już jest wybitnym napastnikiem, w sierpniu (licząc całą karierę) rozegrał 14 spotkań i ani razu nie wpisał się na listę strzelców. Później, nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, Kane przypomina sobie, jak zdobywa się gole i kończy sezon mając w samej Premier League około 30 bramek.
The curse continues... pic.twitter.com/sHpxO0BEiE
— Eurosport UK (@Eurosport_UK) 11 sierpnia 2018
Here's Lionel Messi shaking hands with Harry Kane in August... #NEWTOT pic.twitter.com/9HcnUERgjA
— The Sportsman (@TheSportsman) 11 sierpnia 2018
Tyle że teraz na Kane'a są zwrócone oczy całego świata. Nawet tak wielcy zawodnicy jak Lionel Messi czy Cristiano Ronaldo nigdy nie zostali królami strzelców mistrzostw świata. Dlatego Kane sięgając po koronę na mundialu na stałe wpisał się do historii futbolu, ale zwiększył presję na siebie.
Już rok temu brytyjska prasa rozpisywała się, że sierpień jest zaczarowany dla Kane'a. Minęło 12 miesięcy, a sytuacja znów się powtarza. W sobotę Anglik robił wszystko, żeby tylko ściągnąć z siebie klątwę. Dwoił się i troił w starciu z Newcastle United, ale było widać, że z formą jest jeszcze daleko w lesie. Tottenham Hotspur wygrał, lecz bez gola Kane'a.
"Kane nigdy nie strzelił gola w sierpniu. Zagrał już 14 meczów, spędził 988 minut na boisku, oddał 46 strzałów" - wyliczyła telewizja BBC Sport. Ale w obronie Kane'a i jego indolencji strzeleckiej w sierpniu wystąpił Mauricio Pochettino, menedżer Tottenhamu Hotspur. - Nie mam żadnych wątpliwości, że jest w najlepszej formie. Bardzo dużo pracował dla zespołu i jestem pewien, że zdobędzie bramkę. On nie może strzelać trzech goli na mecz. To niewykonalne - powiedział Pochettino.
Co ciekawe, w przełamanie Kane'a wierzyło bardzo wielu kibiców. W Fantasy Premier League, a więc wirtualnym menedżerze, gdzie wybiera się zawodników, którzy punktują (za to, że zagrali, strzelili gola, mieli asystę itd.), aż 31 proc. wszystkich osób wybrało Kane'a swoim kapitanem (wówczas punkty są mnożone razy dwa), a 51 proc. w ogóle umieściło go w swoim składzie. "Ile razy musimy wam przypominać, że Kane nie strzelił jeszcze gola w sierpniu?" - pytano żartobliwie.
Ale Kane'owi nie jest do śmiechu. Media przypominają, że rok temu po trzech pierwszych meczach miał rzecz jasna zero goli na koncie, a w kolejnych czterech zdobył aż sześć bramek. Kane będzie miał jeszcze dwie szanse, żeby ściągnąć z siebie sierpniową klątwę. Najpierw spróbuje wbić gola beniaminkowi Fulham, a jak się to nie uda, to ostatnią deską ratunku będzie Old Trafford i mecz z Manchesterem United.
ZOBACZ WIDEO Już nie "aniołki" a "Grażynki" Matusińskiego. Iga Baumgart-Witan: Pobiegłam dzięki euforii