Wisła Kraków krok od upadku. 13-krotny mistrz Polski rozpaczliwie potrzebuje pomocy

To już nie straszak na krakowski magistrat i bożonarodzeniowe życzenie wrogów Wisły: 13-krotnemu mistrzowi Polski na poważnie grozi upadek. Do końca roku okaże się, czy klub przetrwa swój najtrudniejszy moment od czasu transformacji ustrojowej.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
piłkarze Wisły Kraków WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: piłkarze Wisły Kraków
Na przełomie wieków Wisła była największym polskim klubem. W latach 1998-2011 wygrała ligę osiem razy, a pięciokrotnie stawała na podium. Rządy Bogusława Cupiała to najlepszy okres w dziejach 110-letniego klubu. Biała Gwiazda należała do jednego z najbogatszych Polaków (12. miejsce na liście "Forbesa" z majątkiem 2,81 mld zł) do 2016 roku, ale złota era dobiegła końca już w 2011 roku - po ostatnim, nieudanym skoku na Ligę Mistrzów. Przy Reymonta 22 działano na zasadzie "Champions League albo śmierć" - drużyna została przeinwestowana, ale nie spełniła zadania i klub wpadł w spiralę długów, których zasypujący dotąd każdą budżetową dziurę Cupiał nie zamierzał już pokrywać. W sezonie 2015/2016 Wisła na poważnie była zagrożona spadkiem z ekstraklasy, a latem 2016 roku Tele-Fonika pozbyła się klubu, do czego zmusili ją kredytodawcy. Gdy w 2016 roku Cupiał oddał Wisłę, jej długi wynosiły kilkanaście milionów złotych.

Osierocona

Wiśle upadek groził już wtedy. Cupiał - z niewiadomych do dziś przyczyn - oddał klub cieszącemu się wątpliwą reputacją Jakubowi Meresińskiemu, który okazał się być hochsztaplerem. Rządził Białą Gwiazdą tylko kilka tygodni, ale zdążył w tym czasie sparaliżować działalność spółki i doprowadzić ją na skraj przepaści. Szybko okazało się, że Meresiński był nie tylko nieprzygotowany do prowadzenia klubu, ale zostając jego właścicielem, posłużył się sfałszowanymi gwarancjami bankowymi i listami intencyjnymi od potencjalnych sponsorów. W marcu bieżącego roku przyznał się do popełnienia przestępstwa. Ponadto zdołał wyprowadzić z kasy kilkaset tysięcy złotych - w tej sprawie toczy się postępowanie przed krakowskim sądem. Więcej o tym TUTAJ.

Klub z rąk Meresińskiego odbiło Towarzystwo Sportowe "Wisła", w ramach którego działają pozostałe sekcje Białej Gwiazdy. - Skupiliśmy się na ratowaniu spółki. Gdyby nie to, w ciągu tygodnia już by jej nie było. Dzięki temu Wisła SA nie upadnie i nie będziemy startować od IV ligi - przyznał Robert Szymański, ówczesny członek zarządu Towarzystwa, który znalazł się w radzie nadzorczej piłkarskiej spółki.

ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". Wisła Kraków ma kłopot. "Może dojść do spektakularnej wywrotki"

Ludzie z Towarzystwa od początku nie ukrywali, że nie jest stać ich na samodzielne finansowanie klubu i rządzą jedynie przejściowo, by uratować Wisłę przed zniknięciem z piłkarskiej mapy Polski. Funkcjonowanie pozbawionego finansowego mecenasa klubu zostało zachwiane.

- Wraz z odejściem Tele-Foniki spółka została pozbawiona - co oczywiste - wpływów z umowy sponsorskiej, wynikających z umowy z Tele-Foniką, jak i z podmiotami z nią powiązanymi. To kilka milionów złotych. Pozyskani w okresie ostatnich dwóch i pół roku sponsorzy "pokrywają" mniej więcej jedną trzecią tej kwoty - ujawniła niedawno w rozmowie z "Dziennikiem Polskim" prezes Marzena Sarapata.

Walka o przetrwanie

Już u schyłku ery Cupiała Wisła miała olbrzymie problemy finansowe, a odkąd klubem zarządza TS, każdy tydzień to nieustanna walka o przetrwanie. Piłkarskie środowisko zdążyło się już oswoić z myślą, że klub jest w trudnej sytuacji ekonomicznej, ale gdy na początku lipca nad Wisłą zawisło widmo wyprowadzki z Reymonta 22, o problemach klubu znów zrobiło się głośno. Więcej o tym TUTAJ. Gra poza Reymonta 22 byłaby dla Wisły nie tylko wizerunkowym ciosem, ale biorąc pod uwagę aspekt finansowy, byłaby gwoździem do trumny. Klub uratowała Ekstraklasa SA, która zapewniła miasto, że spłaci część długu (4,8 mln zł) wobec miejskich instytucji (więcej o tym TUTAJ), a to był warunek konieczny do tego, by Wisła mogła zostać przy Reymonta 22. Wisła uniknęła kompromitacji, ale odbiło się to na jej i tak już słabej kondycji finansowej.

W sierpniu Sarapata, po dwóch latach rządów, pochwaliła się, że udało się zredukować wydatki na klub o 5 mln zł w skali sezonu. To wynik godny uznania, ale z drugiej strony dokładnie rok temu klub zwolnił Kiko Ramireza, który gwarantował Wiśle spokojne utrzymanie w Lotto Ekstraklasie, by zatrudnić Joana Carrillo, który miał wprowadzić Białą Gwiazdę do Europy. Przy Reymonta 22 porwali się z motyką na słońce, bo gdy długi wciąż rosły, klub miał na utrzymaniu dwóch trenerów, a zatrudnienie Carrillo wiązało się z kilkukrotną podwyżką wydatków na pensję sztabu szkoleniowego. Do tego Wisła była aktywna na rynku transferowym i wiosną miała na utrzymaniu aż 27 seniorów. Szturm na Ligę Europy się nie powiódł, a rozrzutność może klub słono kosztować. Skonfliktowany z zespołem Carrillo rozwiązał (ze względu na opóźnienia w wypłatach) kontrakt z winy klubu, Wisła próbuje negocjować z Hiszpanem, by ten zrezygnował choć z kilku zaległych pensji - gra toczy się o milion złotych. Dojście do porozumienia z Ramirezem zajęło blisko rok.

Nie kryzys wizerunkowy spowodowany wyemitowanym we wrześniu reportażem "Superwizjera" o powiązaniach Sarapaty i byłego już wiceprezesa (podał się do dymisji w lipcu) Damiana Dukata ze światem przestępczym, ale właśnie marzenie o powrocie do Europy może okazać się gwoździem do trumny Wisły. Towarzystwo nie będzie jednak jedynym grabarzem klubu. Dług wobec miasta to "spadek" po poprzednim właścicielu. Podobnie jak sprawy Milana Jovanicia i Marko Jovanovicia, którym należąca już do Towarzystwa Wisła SA musiała zapłacić łącznie ponad 800 tys. euro, czyli blisko 3,5 mln zł z tytułu kontraktów. Serbowie grali w Wiśle jeszcze w "erze Cupiała" - pierwszy wypowiedział klubowi umowę z jego winy, a z drugim Wisła bezpodstawnie zerwała umowę.

Niemniej jednak to pod rządami Towarzystwa Wisła znalazła się na skraju przepaści. Ogłoszenie upadłości i wycofanie drużyny z rozgrywek ekstraklasy to realny scenariusz, a nowa Wisła musiałaby zacząć rozgrywki od IV ligi. O przyszłości klubu zadecydują najbliższe tygodnie. Dług Wisły zamiast topnieć, rośnie i dziś wynosi ok. 30 mln zł, choć w ostatnich sezonach na sprzedaży Richarda Guzmicsa, Bobana Jovicia, Denisa PopoviciaPetara Brleka, Krzysztofa Mączyńskiego i Carlitosa klub zarobił blisko 20 mln zł.

5,5 mln zł to zaległości względem instytucji miejskich, a 3,5 mln względem piłkarzy. 8 mln zł brakuje Białej Gwieździe, żeby dograć sezon do końca, a 3,5 mln zł dla piłkarzy należy znaleźć do 15 grudnia. Jeśli to nie nastąpi, zawodnicy będą mogli złożyć wnioski o rozwiazanie kontraktów z winy klubu i przed rundą wiosenną Wisła może zostać pozbawiona najcenniejszych aktywów: kart piłkarzy. Jak podał "Sport", miesięczny koszt utrzymania zespołu to 800 tys. zł, a takiej samej kwoty brakuje w kasie co miesiąc na bieżącą działalność. Aż trudno w to uwierzyć, ale wiślacy nie otrzymywali pensji niemal przez całą rundę jesienną. Dawid Kort i Mateusz Lis, którzy dołączyli do klubu przed sezonem, do grudnia dostali tylko jeden przelew - za lipiec. Podobnie funkcjonuje kadra trenerska i pracownicy innych działów.

Ofiarne społeczeństwo

Kibice Wisły pogodzili się już z tym, że złota era Cupiała jest przeszłością i nie czekają biernie na cud, lecz ruszyli na pomoc klubowi. Krakowskie społeczeństwo jest ofiarne jak to białostockie z kultowego "Piłkarskiego pokera" Janusza Zaorskiego. Już w poprzednich latach w ramach akcji crowdfundingowej zebrali dla klubu ponad 1,2 mln zł. Latem, gdy doszło do kryzysu stadionowego, który doprowadził do tego, że klub musiał płacić za wynajem obiektu 123 tys. zł 48 godzin przed meczem, zebrali środki na pokrycie kosztów wynajmu stadionu na trzy mecze. Gdy kilka tygodni temu wyszło na jaw, że piłkarze nie otrzymują pensji niemal od początku sezonu, zorganizowali akcję #KibicePiłkarzom, w ramach której zebrali już kilkadziesiąt tysięcy złotych. Do tego - na wzór hiszpański - budują klub socios, do którego zapisują się fani skłonni systematycznie opłacać składki członkowskie. Na razie "Wisła Socios" liczy 369 osób, którzy złożyli deklaracje na blisko 30 tys. zł miesięcznie, i szybko się rozrasta. Ten spontaniczny zryw fanów nie będzie zbawieniem klubu, ale ziarnko do ziarnka...


Na ratunek Wiśle ruszyli też kibice z grubszymi portfelami, którzy wspomagają ją pożyczkami. Na ostatnią, wynoszącą pół miliona złotych, według "Dziennika Polskiego" złożyli się Rafał i Stanisław (były współwłaściciel Tele-Foniki, który w 1998 roku zainwestował w Wisłę wraz z Bogusławem Cupiałem i Zbigniewem Urbanem) Ziętkowie oraz firmy Antrans i Dasta Invest. Dzięki temu wsparciu klub spłacił część zaległości wobec piłkarzy, w tym przede wszystkim wobec Jesusa Imaza i Dawida Korta, którzy złożyli wezwania do zapłaty. To pierwszy krok w kierunku rozwiązania kontraktu z winy klubu, ale teraz nie mają juz ku temu podstaw.

W październiku i listopadzie długo mówiło się, że Ziętkowie mieli połączyć siły z Wojciechem Kwietniem (właścicielem sieci aptek "Słoneczna") i Pawłem Gricukiem (branża energetyczna, był doradcą Cupiała w Tele-Fonice), by stworzyć grupę inwestorską, która przejmie klub od TS "Wisła". Według "Sportu" Kwiecień i Ziętek byli zdecydowani, by wykładać na klub po 400 tys. zł miesięcznie, co miałoby wystarczyć na bieżące funkcjonowanie klubu. Trzeci współudziałowiec miałby zapewnić nadwyżkę finansową, dzięki której można byłoby systematycznie spłacać stare długi. Do tego ostatecznie nie dojdzie, ale Ziętkowie i Kwiecień nie porzucili planów przejęcia klubu. Jak poinformował "Dziennik Polski", by uratować Wisłę, chcą połączyć siły ze wspomnianymi firmami Antrans i Dasta Invest. Do pierwszego spotkania zainteresowanych doszło we wtorek, a kolejne ma odbyć się w piątek.

Kilka miesięcy temu ponad milion złotych Wiśle pożyczył też mocno zżyty z klubem Jakub Błaszczykowski. Jeśli Białej Gwieździe uda się przetrwać do stycznia, niewykluczone, że były kapitan reprezentacji Polski zasili zespół Macieja Stolarczyka przed startem rundy wiosennej.

Zagraniczne wsparcie

Pomoc dla Wisły może nadejść też z zagranicy: od brytyjskiego Noble Capital Partners Ltd. i od chińskiego inwestora, którego pod Wawel chce sprowadzić Gricuk. Konsorcjum spółek Noble zgłosiło się do Wisły na początku listopada. Anglicy złożyli ofertę kupna za symboliczne 1 euro i zaproponowali sposoby na szybką poprawę sytuacji finansowej klubu. Już w pierwszym piśmie zaoferowali pożyczkę obligacyjną. Przy Reymonta 22 początkowo niechętnie spoglądano na tę propozycję, ale pod koniec listopada przedstawiciele Noble zjawili się w Krakowie. W klubie poznali plan inwestora, a goście zapoznali się z dokumentami na temat spółki. Wisła miałaby być kolejnym klubem piłkarskim w portfolio konsorcjum.

Choć Wisła stoi nad przepaścią, władze klubu w kontaktach z potencjalnymi inwestorami zachowują ostrożność. W lipcu minionego roku krok od przejęcia Wisły była niemiecka firma meblarska Stechert Gruppe, która chciała wykorzystać umieszczoną w zawartej między TS "Wisła" a Tele-Foniką Cupiała klauzulę. Władze Wisły przekonały jednak Tele-Fonikę, by oferta niemieckiej firmy została odrzucona, ponieważ w ich ocenie Stechert Gruppe nie była wiarygodnym inwestorem. Rozmowy zerwano, a czas pokazał, że władze krakowskiego klubu miały rację, podchodząc z rezerwą do propozycji Niemców, bo trzy miesiące później Stechert Gruppe ogłosiła bankructwo.

Gricuk natomiast wciąż liczy na to, że uda mu się ściągnąć do Krakowa inwestora z Chin. Miał go przedstawić do końca listopada, ale teraz może uda mu się to zrobić przed świętami Bożego Narodzenia. Wciąż aktualna jest sprawa wsparcia z Meksyku. Meksykanie, którzy najpierw zgłosili się z ofertą promocji regionu Puebla do Wisły, ostatecznie podpisali umowę z Arką Gdynia, ale nadal chcą nawiązać współpracę z Białą Gwiazdą. Na reklamowaniu jednego z turystycznych regionów Meksyku klub może zarobić ok. 1,5 mln zł rocznie.

Wariant wrocławski

Wisła szuka pomocy też w magistracie. W ostatnich dniach klub złożył miastu ofertę poszerzenia współpracy, polegającej na promocji miasta przez klub. W przypadku, gdy miasto stałoby się największym sponsorem klubu, w radzie nadzorczej Wisły Kraków SA mogłaby zasiadać osoba wyznaczona przez pana prezydenta. By tak się stało, wartość umowy między Wisłą a miastem musiałaby przekroczyć 1,2 mln zł - tyle rocznie na klub daje bukmacher LV Bet.

Miasto nie jest w tej chwili zainteresowane taką interwencją, tym bardziej że Wisła jest dłużnikiem gminy. Na razie pomoc magistratu ograniczy się do odroczenia terminu płatności za wynajem stadionu na ostatnie tegoroczne mecze ligowe z Jagiellonią Białystok (08.12) i Lechem Poznań (21.12) o odpowiednio 12 i 27 grudnia. Dzięki temu Wisła będzie mogła uregulować rachunek dochodem z dnia meczowego.

W organizację ratunku dla Wisły zaangażował się natomiast prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej, Ryszard Niemiec. "Zarząd MZPN kieruje apel do Władz Krakowa o podjęcie niezwłocznych kroków ratunkowych. Sytuacja finansowa Wisły jest skrajnie krytyczna, nie gwarantuje możliwości kontynuowania rywalizacji sportowej w ekstraklasie. (...) Jest ostatnia pora pospieszenia Wiśle z realną pomocą. Ten Klub, tak mocno wpisany w pejzaż moralny i kulturowy Krakowa, nie może być kolejny raz ofiarą nieodpowiedzialnych i nieuczciwych inwestorów, którzy wpędzili go w widmo upadku. 13-krotny mistrz Polski zasłużył na wyciągnięcie do niego pomocnej dłoni! Apelujemy do radnych Rady Miasta, bez względu na ich barwy polityczne, do Pana Prezydenta Profesora Jacka Majchrowskiego o wyjście naprzeciw wołaniom środowisk klubowych o pomoc. Formy tej pomocy są w Polsce znane i poddane praktyce w wielu miastach, także metropolitarnych" - czytamy w liście małopolskiego związku.

Niemiec zaproponował Jackowi Majchrowskiemu rozwiązanie, które sprawdziło się we Wrocławiu, gdzie Rafał Dutkiewicz zaangażował spółki komunalne w proces stawiania Śląska na nogi. Długi klubu wobec miejskich spółek mogłyby zostać zrestrukturyzowane na udziały w klubie.

Na pomoc szeroko rozumianego środowiska liczy trener Stolarczyk: - Nic nie zastąpi takiego klubu jak Wisła. Klubu, który ma taką siłę, taką moc! Kraków posiada dwa takie kluby i trzeba zrobić wszystko, żeby uratować Wisłę. Nie wyobrażam sobie, że nie znajdą się osoby, które mogłyby pomóc takiemu klubowi. Mocno liczę na środowisko i na to, że nikt nie pozwoli temu klubowi na to, żeby pozasportowe kwestie wykluczyły Wisłę z ekstraklasy.

A jeśli ziści się czarny scenariusz, Wisła podzieli los Widzewa Łódź, Polonii Warszawa, Łódzkiego Klubu Sportowego czy Glasgow Rangers, Napoli albo AEK Ateny, które w ostatnich latach ogłaszały upadłość. To nie koniec świata, a odrodzenie klubu może być wspaniałym mitem założycielskim. Trzem ostatnim klubom taki czyściec wyszedł na dobre, bo szybko wróciły do najwyższych lig i odgrywają w nich kluczowe role, a AEK w minionym sezonie został nawet mistrzem kraju, przerywając hegemonię Olympiakosu Pireus. ŁKS też błyskawicznie przeszedł drogę z IV do I ligi i teraz walczy o awans do Lotto Ekstraklasy.

Czy Wisła Kraków uratuje się przed upadkiem?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×