Wisła Kraków została "wykiVanna". Klub istnieje dziś tylko teoretycznie

Maciej Kmita
Maciej Kmita
Absurdalna umowa

W skład delegacji krakowskiego klubu do Zurychu weszli prezes Marzena Sarapata, wiceprezes Szymon Michlowicz oraz Rafał Wisłocki, członek zarządu. Umowa, którą wówczas podpisano, była warunkowa: warunkiem sine qua non sprzedaży klubu angielsko-luksemburskiemu konsorcjum funduszy inwestycyjnych było wykonanie przez nowych właścicieli przelewu w wysokości 12,2 mln zł na konto spółki. Pieniądze te miały zostać przeznaczone na spłatę najpilniejszych zobowiązań wobec piłkarzy i trenerów. Ly i Hartling mieli na dokonanie wpłaty 10 dni - termin upływał 28 grudnia o północy.

Z fragmentu umowy, który na Twitterze opublikował Jadczak, o ile jest prawdziwy, wynika, że Wisła SA została sprzedana za symboliczną złotówkę i obietnicę pożyczki na spłatę części długów. Mało tego, umowa została sporządzona tylko w języku angielskim, co dziś nastręcza TS "Wisła" problemów z interpretacją jej zapisów.


Według "Sportu", nad kształtem umowy, którą wówczas podpisano, głowiło się czterech prawników-pracowników Wisły: Sarapata, Michlowicz, członek zarządu Wisła SA Daniel Gołda oraz członek rady nadzorczej Wisły SA Mateusz Stankiewicz. Dlaczego nie skorzystano z usług specjalizującej się w tej dziedzinie prawa kancelarii? Dlaczego przystano na takie warunki sprzedaży klubu? Dlaczego nie przygotowano umowy w dwóch językach? Na te pytania TS "Wisła" dotąd nie odpowiedziało, ale może zrobi to podczas zapowiedzianej na piątek konferencji prasowej. Do tej pory stowarzyszenie ma nie zabierać głosu i dać sobie czas na wypracowanie stanowiska.

Szopka w magistracie

Tymczasem jedna konferencja już się nie odbyła i już się nie odbędzie. Rozmawiając z polskimi dziennikarzami, Pietrowski zapowiadał, że 21 grudnia, w dniu kończącego rundę jesienną meczu z Lechem Poznań nowi właściciele klubu przedstawią się na konferencji prasowej. Owszem, tego dnia zjawili się w Krakowie, ale do żadnego spotkania z mediami nie doszło. Po zameldowaniu się pod Wawelem tercet egzotyczny spotkał się z zespołem, zapewniając piłkarzy i trenerów o szybkiej spłacie zaległości i zapraszając drużynę na zgrupowanie do Turcji, gdzie Ly ma mieć hotel. Dziś już wiemy, że piłkarze zostali wtedy oszukani po raz trzeci w ciągu dwóch tygodni.

Potem nowi właściciele Białej Gwiazdy obejrzeli na żywo mecz z Kolejorzem, a na drugi dzień udali się na spotkanie z prezydentem Krakowa. Jacek Majchrowski pierwotnie nie chciał się spotkać z inwestorami, ale ostatecznie wygospodarował dla nich trzy kwadranse w sobotnie popołudnie. Z perspektywy czasu wygląda na to, że doświadczony polityki jako pierwszy poznał się na nowych (niedoszłych?) właścicielach Wisły. Przyjął ich na kurtuazyjnej rozmowie, po której dobrze się o nich wypowiedział, by nikt nie zarzucił mu, że sprzedaż klubu nie doszła do skutku przez jego niechęć. Jednocześnie obstawił się na spotkaniu najbliższymi współpracownikami. A lekceważące nazwanie Ly "panem skośnookim" mogło być odzwierciedleniem powagi, jaką miał dla gości, a nie przejawem rasizmu. Więcej o tym TUTAJ.

Majchrowski zdradził też po spotkaniu, że inwestorzy przedstawili mu zdjęcia zbudowanego przez siebie ośrodka treningowego w Chinach, w skład którego ma wchodzić 50 boisk. Problem w tym, że jedyne takie centrum treningowe w Państwie Środka należy do Guangzhou Evergrande Taobao FC, którego większościowym udziałowcem jest Evergrande Group - drugi największy deweloper w Chinach. Według prezydenta, Ly i spółka przyznali się, że są zainteresowani m.in gruntami Tele-Foniki w Myślenicach i rozmawiają w tej sprawie z firmą Bogusława Cupiała - właściciela Wisły SA w latach 1997-2016. To wywołało stanowczą reakcję myślenickiego koncernu. - Tele-Fonika nie ma w Myślenicach - poza zakładami kablowymi - żadnych gruntów. Podkreślamy, iż jakichkolwiek rozmów bądź spotkań z nowymi właścicielami Wisły Kraków ze strony Tele-Foniki nie było - powiedział Onetowi Witold Nieć, doradca zarządu Tele-Foniki ds. relacji publicznych.

Przyjazd Ly do Krakowa miał uwiarygodnić transakcję, tymczasem po wizycie u Majchrowskiego wizerunek tajemniczego inwestora stał się jeszcze bardziej groteskowy. Idąc do magistratu i wychodząc od prezydenta, zasłaniał się przed dziennikarzami parasolem, ale kilkanaście godzin wcześniej dał się sfotografować podczas spotkania z drużyną i w czasie meczu Wisły z Lechem, a podczas rozmowy z Majchrowskim nie przeszkadzała mu obecność prezydenckiego fotografa. Pietrowski tłumaczył to absurdalne zachowanie wrażliwością na światło swojego wspólnika.

W Wiśle się nie przelewa

Kilka godzin po spotkaniu u Majchrowskiego TS "Wisła" poinformowała, że nie jest już właścicielem Wisły SA, a członkowie zarządu i rady nadzorczej spółki podali się do dymisji, a tymczasowym prezesem został Pietrowski. Pierwszy raz w oficjalnym komunikacie klubu z Reymonta 22 pojawiają się nazwy Alelega SARL i Noble Capital Partners. Był to przedostatni krok do zmiany właścicielskiej przy Reymonta 22, a ostatni miał zostać postawiony przez Ly i Hatrlinga - do północy 28 grudnia na koncie spółki miało pojawić się 12,2 mln zł na poczet najpilniejszych wydatków pod rygorem anulowania umowy. Czemu Ly i Hartling najpierw zostali właścicielami spółki, a potem mieli tydzień na spełnienie warunku przejęcia klubu? Wierzyciele muszą otrzymać pieniądze z konta Wisły SA, więc konto spółki musiało w pierwszej kolejności stać się kontem należącym do nowych właścicieli.

Ogłoszenie sprzedaży klubu przed meczem z Lechem i wyznaczenie terminu realizacji najważniejszego warunku na 28 grudnia pozwoliło na spokojne rozegranie meczu z Lechem Poznań i spokojne Boże Narodzenie. Sielanka szybko się skończyła, bo w czwartek, 27 grudnia, pierwszym dniu pracy po świętach, na koncie Wisły SA pieniądze się nie pojawiły. W piątek przelew też nie został zaksięgowany, a do tego Hartling i Pietrowski stracili kontakt z Ly, który miał wykonać przelew. Ly w kluczowym dla przedsięwzięcia dniu udał się bowiem w podróż do Nowego Jorku.

W miarę spokojne oczekiwanie na mityczny przelew zmąciła też informacja o tym, że Wisła nie zapłaciła miastu za wynajem stadionu na mecz z Lechem. Termin, i tak już odroczony na prośbę klubu o dziewięć dni - minął 27 grudnia. Ani w piątek, ani w poniedziałek Zarząd Infrastruktury Sportowej, który jest operatorem obiektu, pieniędzy nie otrzymał. Miasto poszło na rękę znajdującej się nad przepaścią Białej Gwieździe na rękę, by rachunek mógł być uregulowany dzięki tzw. dochodowi z dnia meczowego, który w przypadku spotkania z Lechem mógł wynieść około milion złotych. Miasto swoich 123 tys. zł jednak się nie doczekało, ale szybko je odzyska - kwota zostanie potrącona z transzy, którą Kraków miał wypłacić klubowi za promocję miasta. Teraz na konto Wisły trafi nie umówione 150, lecz 27 tys. zł.

Tymczasem w piątek z funkcji prezesa TS "Wisła" zrezygnowała Sarapata. Tym samym dobiegła końca jej czteroletnia praca w strukturach klubu: w 2014 roku weszła do zarządu TS "Wisła" z ramienia osławionej sekcji Trenuj Sporty Walki, dwa lata później, gdy Towarzystwo przejęło piłkarską spółkę od Jakuba Meresińskiego, została jej prezesem, a w czerwcu 2017 roku połączyła oba podmioty unią personalną. Sarapata odchodzi z Wisły w niesławie. Pod jej rządami Wisła SA znalazła się na skraju bankructwa - gdy TS "Wisła" przejmowało piłkarską spółkę, jej dług wynosił kilkanaście milionów złotych, a dziś to ponad 40 mln zł. Ponadto we wrześniu była negatywną bohaterką głośnego reportażu TVN, który ujawnił jej i wiceprezesa Damiana Dukata powiązania ze światem przestępczym, a konkretnie z Sharksami - bojówką wiślackich chuliganów, która przekształciła się w organizację przestępczą. Więcej o tym TUTAJ. To właśnie oni mieli umieścić Sarapatę na czele piłkarskiej spółki, dzięki temu zyskała pseudonim "Shark-Atrapa".

Czy Wisła Kraków przetrwa największy kryzys w swojej historii?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×