Wisła Kraków została "wykiVanna". Klub istnieje dziś tylko teoretycznie

Wisła Kraków nie ma zarządu i rady nadzorczej, a za chwilę może nie mieć też drużyny. Ba, niejasny jest nawet jej status właścicielski! To, do czego doszło przy Reymonta 22, nie zrodziłoby się w umyśle najbardziej okrutnego kibica Cracovii.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
Vanna Ly (z lewej) i Mats Hartling (z prawej) Newspix / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Vanna Ly (z lewej) i Mats Hartling (z prawej)
Rzekomy członek kambodżańskiej rodziny królewskiej, były współwłaściciel kilku klubów nocnych w angielskim mieście portowym Boston i piątoligowy agent piłkarski świętują w restauracji "U babci Maliny" przejęcie jednego z najbardziej utytułowanych polskich klubów piłkarskich, a gdy przychodzi zapłacić rachunek, karta Szweda nie przechodzi. Niestety, to nie scena z gorzkiego filmu Wojciecha Smarzowskiego o polskim futbolu - to półmetek emocjonalnej jazdy kolejką górską, do której dwa tygodnie temu wsiedli kibice Wisły.

Tonący brzydko się chwyta

Dziewięć dni wcześniej wydawało się, że dla zadłużonej na ponad 40 mln zł piłkarskiej spółki nie ma ratunku. Wtedy z inwestycji w klub wycofała się koalicja lokalnych przedsiębiorców, którą zmontował Wojciech Kwiecień, właściciel sieci aptek "Słoneczna", a do wejścia w którą przekonał Wiesława Włodarskiego, właściciela koncernu "FoodCare" - jednego z najbogatszych Polaków, oraz firmy "Antrans" (spedycja) i "Dasta Invest" (budownictwo). Kwiecień i spółka wycofali się z przedsięwzięcia, gdy po pobieżnym audycie okazało się, że zadłużenie klubu jest większe niż prognozowano, a ciężar finansowy, który mieliby ponieść w pierwszych tygodniach po przejęciu Wisły SA, okazał się dla nich zbyt duży. Więcej o tym TUTAJ.

Informując o końcu rozmów z koalicją Kwietnia, klub z Reymonta 22 podał jednak, że "kontynuuje rozmowy z pozostałymi podmiotami". Trzy dni później zarząd Towarzystwa Sportowego "Wisła", właściciela piłkarskiej spółki od sierpnia 2016 roku, dał zielone światło na finalizowanie rozmów ws. sprzedaży Wisły SA. Co ciekawe, choć w lipcu, po kryzysie stadionowym, ówczesna prezes obu Wiseł, Marzena Sarapata, zapowiedziała pełną transparentność działań (więcej o tym TUTAJ), kierowane przez nią TS "Wisła" w żadnym z trzech oświadczeń dotyczących sprawy nie użyło nawet nazw nowych właścicieli piłkarskiej spółki.

Dwa dni później umowa sprzedaży Wisły SA została podpisana. Targu dobito w Zurychu, a konkretnie w lobby (!) hotelu Schweizerhof, jakby nie chodziło o 113-letni klub piłkarski, a o nielegalną wymianę walut w czasach słusznie minionych. Tego, komu TS "Wisła" sprzedało 13-krotnego mistrza Polski, kibice dowiedzieli się nie od stowarzyszenia, lecz od prezydenta Krakowa. Prof. Jacek Majchrowski ogłosił to w trakcie wywiadu na żywo, który był transmitowany przez facebookowy profil miasta: - Z tego, co wiem, dzisiaj podpisano umowę z funduszem inwestycyjnym, za którym, jak się dowiedziałem, stoją kambodżańscy inwestorzy. Ten fundusz specjalizuje się w restrukturyzacji przedsiębiorstw.

ZOBACZ WIDEO Świetny Szczęsny, wściekły Ronaldo. Juventus pokonał Romę [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]


TS "Wisła" dopiero kilkanaście godzin później poinformowało o sprzedaży piłkarskiej spółki w lakonicznym komunikacie: "We wtorek 18 grudnia doszło do spotkania przedstawicieli Towarzystwa Sportowego 'Wisła' Kraków z luksembursko-brytyjskim konsorcjum funduszy inwestycyjnych, podczas którego podpisano warunkową umowę sprzedaży 100 procent akcji Wisły Kraków SA. Szczegóły umowy są objęte ścisłą klauzulą poufności".

Tercet egzotyczny

Stowarzyszenie zasłaniało się ścisłą klauzulą poufności, tymczasem w mediach brylował już reprezentujący nowych właścicieli Adam Pietrowski. To osiadły w Berlinie agent piłkarski działający na licencji niemieckiej federacji (DFB). Nie ma na koncie sukcesów w branży - reprezentuje głównie nastoletnich Polaków, którym pomaga w transferach do Niemiec, i piłkarzy z niższych lig. Na liście jego dawnych klientów zamieszczonej na branżowym portalu transfermarkt.de widnieje m.in. nazwisko Radosława Matusiaka, ale - jak szybko ustaliliśmy - nigdy nie był agentem byłego reprezentanta Polski. Nie było to jego pierwsze podejście do Wisły: w lipcu 2017 roku przywiózł do Krakowa Mariana Ziburskego - Niemca działającego na rynku nieruchomości, który kilka tygodni wcześniej również bezskutecznie starał się o przejęcie Śląska Wrocław.

Podczas gdy TS "Wisła" milczało w sprawie nowych właścicieli piłkarskiej spółki, Pietrowski nie ukrywał, że nowymi właścicielami Wisły SA zostali jego "wieloletni partnerzy biznesowi": Mats Hartling i Vanna Ly. Pierwszy miał reprezentować angielski fundusz inwestycyjny Noble Capital Partners Ltd., a drugi być właścicielem luksemburskiego funduszu inwestycyjnego Alelega SARL. Dopiero to pozwoliło na prześwietlenie inwestorów, których kibice Wisły początkowo przywitali z wielkim entuzjazmem. Z godziny na godzinę euforia jednak malała. Zdobycie jakichkolwiek informacji o obu podmiotach było bardzo trudne, co już samo w sobie zapalało lampki ostrzegawcze, a te, do których udało się dotrzeć, kazały schować szampany do lodówki.

W 2017 roku aktywa Noble Capital Partners Ltd. były wycenione na 338 tys. funtów - nie jest to kapitał, który pozwoliłby NCP na inwestycję w Wisłę. Mało tego, okazało się, że od października 2017 roku przedstawiany jako właściciel NCP Hartling nie miał formalnie nic wspólnego z tym podmiotem. Potwierdziła to rozmowa Szymona Jadczaka z Jarosławem Ostrowskim, polskim prawnikiem, który został pełnomocnikiem Noble Capital Partners Ltd. Dlaczego nowi właściciele, którzy w ciągu roku mieli - według zapewnień Pietrowskiego - wpompować w klub ponad 100 mln zł, nie mieli swojej zaufanej kancelarii, tylko przy tak ważnym przedsięwzięciu na nieznanym dla siebie terenie skorzystali z usług lokalnego prawnika? To jedno z wielu pytań, na które prawdopodobnie nigdy nie poznamy odpowiedzi.

Wcześniej nazwisko Szweda pojawiało się też w innych zarejestrowanych w Anglii spółkach, których działalność skupia się na skupowaniu akcji, udzielaniu pożyczek czy lombardzie. Był także (2010-2011) współwłaścicielem kilku nocnych klubów w Bostonie - angielskim mieście wielkości podkrakowskiej Skawiny. Od marca 2018 roku Hartling i Pietrowski prowadzą w Polsce dwie spółki: Capital City Markets Sp. z o.o. i East Assets Sp. z o.o. Obie założono z najniższym dopuszczanym przez polskie prawo kapitałem w wysokości 5 tys. zł. Są zarejestrowane w wirtualnym biurze przy ul. Białej 4/81 w Warszawie.

O Hartlingu i Pietrowskim nie było wiele wiadomo, a jeszcze bardziej anonimowy był Ly. Pietrowski przedstawiał go jako "potężnego człowieka", "członka kambodżańskiej rodziny królewskiej", który "jest właścicielem kilkunastu klubów piłkarskich na całym świecie" (więcej o tym TUTAJ). Gdy spytaliśmy o Ly Tomasza Magdziarza, jednego z największych polskich agentów piłkarskich, który prowadzi w Kambodży interesy, ten odparł, że nie słyszał o takim człowieku. - Nawet teraz jestem w Kambodży na wakacjach i trochę popytałem o tego pana, ale nikt go nie zna. Przepraszam, ale nie jestem w stanie pomóc - usłyszeliśmy od właściciela "Fabryki Futbolu". A gdy jego zaangażowanie w krakowski klub odnotował "The Phnom Penh Post", gazeta ze stolicy Kambodży, Ly został nazwany w artykule "dotąd nieznanym kambodżańskim biznesmenem".

Alelega, poprzez którą Ly został współwłaścicielem Wisły SA, istnieje od 2013 roku, ale do niego należy dopiero od 2017 roku. Nie zatrudnia żadnego pracownika, a od wielu miesięcy nie ma nawet stałej siedziby. Kolejne wątpliwości co do wiarygodności Pietrowskiego wzbudzały też rzekome związki Ly z innymi klubami piłkarskimi. Pietrowski chciał uwiarygodnić w ten sposób swojego wspólnika, tymczasem wystawił go na śmieszność. Wspólnym mianownikiem klubów, w których miał mieć udziały Ly, m.in. Manchesteru City czy Melbourne City FC, jest "City Football Group" - holding, w którym 87 proc. udziałów ma Abu Dhabi United Group, a 13 proc. China Media Capitali/CITIC Capital. Według Pietrowskiego Alelega współpracuje z funduszem ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, ale w zależności od tego, z kim rozmawiał i czy dziennikarz go poprawił czy nie, nazywał ten fundusz "Abu Dhabi United Group" albo "Abu Dhabi Investment Authority". A to dwa różne podmioty: ADUG to odpowiedni właściciel CFG, tymczasem ADIA to fundusz państwowy, od którego ADUG wielokrotnie się odcinał.

Mało tego, w zależności od refleksu pytającego, Pietrowski raz mówił, że Ly jest współwłaścicielem "City Football Group", a raz nazywał ten holding "Manchester Football Group", a taki twór w ogóle nie istnieje. Raz Pietrowski mówił, że wśród klubów należących do Ly jest Vitoria Guimaraes, a raz, że Ly robił w tym portugalskim klubie jedynie due dilligance. W listopadzie Ly miał prowadzić rozmowy w sprawie przejęcia Fenerbahce Stambuł, tymczasem w doskonale poinformowanych tureckich mediach, które mają najlepszą insiderską wiedzę w Europie, nie ma po tym śladu. Trudno uwierzyć w to, że przymiarka do zmiany właścicielskiej jednego z największych klubów w kraju przeszła nad Bosforem niezauważona.

Z każdą kolejną wypowiedzią Pietrowski, który miał być forpocztą Ly i Hartlinga, a został odebrany nad Wisłą jako standuper, pogrążał człowieka-widmo, który jeszcze nawet nie postawił nogi w Krakowie. W rozmowie z Radiem Kraków Pietrowski wypalił nawet, że "Ly znał osobiście pana Karola Wojtyłę i przez wzgląd na niego postanowił zainwestować w Wisłę i w Kraków". Więcej o tym TUTAJ.

Czy Wisła Kraków przetrwa największy kryzys w swojej historii?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×