Piłkarze i trenerzy z mniejszych klubów Primera Division powtarzają, że mecze z największymi - FC Barcelona i Realem Madryt - są okazją do pokazania się szerszej publiczności. Samuel Chukwueze nie zmarnował swojej szansy. Już w grudniu było o nim głośno, kiedy Arsenal szykował się do wykupienia nastoletniego skrzydłowego. Nie zdążył.
Po wtorkowym meczu z Barceloną w Londynie ocierali łzy. Villarreal zremisował 4:4 z Barceloną, a Chukwueze był jednym z najlepszych piłkarzy w ekipie z Estadio de la Ceramica. Bo to jego bramka zdobyta w 24. minucie zaczęła niesamowity comeback żółtej łodzi podwodnej. Nigeryjczyk dobił swój strzał, który najpierw odbił się od słupka i strzelił gola kontaktowego. W drugiej połowie asystował przy niezłym trafieniu Karla Toko Ekambiego na 2:2, aż Villarreal wyszedł na prowadzenie 4:2. Blaugrana w końcówce wyrównała, ale gospodarze nie schodzili załamani z boiska.
Antoine Griezmann. Netflix i kolejne plotki o Barcelonie
- To z pewnością nas wzmocni - przyznał po meczu trener Villarrealu, Javier Calleja. Jego poprzednik również potrafił urwać punkty innemu gigantowi. Pod wodzą Luisa Garcii żółta łódź podwodna na swoim stadionie zremisowała 2:2 z Realem Madryt. To był wielki mecz Santiego Cazorli. Ale zaczęło się od asysty Chukwueze, który na prawym skrzydle ściągnął na sobie uwagę obrońców i wyłożył Hiszpanowi piłkę na wolne pole.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Odejście Sa Pinto oczyści atmosferę w szatni Legii? "Zniknęła normalność. Tego nie powinien robić żaden trener"
Spalone buty
Chukwueze i jego rodzina wywodzą się z ludu Ibo, który w latach 60. XX wieku przeprowadził w Nigerii zamach stanu. Rząd centralny odpowiedział blokadą ekonomiczną. Doszło do klęski głodu, w wyniku której zginęło około miliona osób, głównie dzieci.
Wojny już nie było, ale Samu i tak musiał pokonać kilka przeszkód, żeby spełnić sen o karierze piłkarza. Nie sprzyjali mu nawet... rodzice. Ci woleli z syna zrobić człowieka wykształconego, nie pozwalali mu, aby postawił sport na pierwszym miejscu. Nie chciał tego, ani ojciec pastor, ani zdesperowana matka.
W rozmowie z "TheCable" Chukwueze wspomina sytuację, kiedy wrócił do domu ze złymi ocenami: - Rodzice najpierw zabrali mi buty, a potem je spalili, żebym nie mógł dalej grać w piłkę. Nigdy nie pozwoliłem, by to powstrzymało mnie przed kolejnym treningiem. Uważali, że jestem uparty. Mama i tata zawsze chcieli mnie powstrzymać przed sportem.
To nie pomogło rodzicom, wybić piłkę z głowy. Syn dalej grał i imponował na miejscowych boiskach. A profesjonalny start w Nigerii jest bardzo trudny. Rękę po młodego Chukwueze wyciągnęła Diamond Football Academy, która później przekonała rodziców do wyjazdu Samu na Iber Cup w Portugalii. - W końcu zdali sobie sprawę, że wolę piłkę od wszystkich innych rzeczy na świecie. Dali mi swoje błogosławieństwo i wtedy mogłem w pełni skupić się na swojej karierze - opowiada skrzydłowy. Na turnieju jego i rok starszego Kelechiego Nwakali dostrzegł selekcjoner kadry U-17, Emmanuel Amunike.
Chukwueze i Kelechi w 2015 roku pojechali na mistrzostwa świata do lat 17 w Chile. Nigeria wygrała turniej, a najlepszych piłkarzy reprezentacji wypatrzył sam Arsene Wenger. Francuz chciał mieć w drużynie obu pomocników. Nwakali był już wtedy pełnoletni i mógł podpisać kontrakt z Arsenalem, Samu musiał poczekać rok. W 2017 roku 500 tysięcy euro wyłożył na stół Villarreal.
Talent jak rzeka
- Wiedziałem, że zajdzie daleko. Ma wszystko, czego potrzeba, aby grać w dowolnej lidze na świecie. Nie jestem zaskoczony jego świetną formą. Widziałem w nim to wszystko, kiedy był dużo młodszy - chwali się trener, który poprowadził kadrę U-17 Nigerii do historycznego zwycięstwa.
Po zdobyciu mistrzostwa świata, Samuel Chukwueze raz zagrał w reprezentacji do lat 23, a w listopadzie ubiegłego roku zadebiutował w dorosłej kadrze w towarzyskim starciu z Ugandą. Przyszłością nigeryjskiej drużyny jest właśnie ten nastoletni skrzydłowy, który już doczekał się przydomka "afrykański Arjen Robben".
Nie trzeba się długo domyślać, dlaczego. Drybling prawą stroną boiska, zejście do środka i strzał oddany lewą nogą to typowe zachowanie dla holenderskiego zawodnika. Kibice Villarrealu kojarzą z tego również swojego nastoletniego piłkarza. - Przyjaciele zaczęli porównywać mnie do Arjena Robbena. To też mój pierwszy piłkarski idol. Wiem, że mam jeszcze dużo do zrobienia, aby zbliżyć się do tego, co osiągnął, więc nie daję się ponieść - uspokaja Chukwueze.
Całkiem niedawno Nigeryjczyk został wyróżniony przez rodzimą federację: został najlepszym młodym piłkarzem roku. Zasłużył sobie na to występami w młodych drużynach Villarreal, dzięki którym został włączony do pierwszego zespołu. - Ma jakość, która się przelewa i nie może przestać, jak rzeka - chwali w rozmowie z uefa.com trener Miguel Alvarez.
W tym sezonie 19-letni Samuel Chukwueze próbuje dotrzymać kroku najlepszym strzelcom zespołu. W tym sezonie ma już siedem trafień i trzy razy asystował. - Jestem bardzo zmotywowany i zainspirowany, bo to, co się dzieje jest niewiarygodne - przyznaje dla "BBC" po odebraniu nagrody. - Wszystko co się dzieje, wydaje się jak sen - dodaje.
Czytaj też: Zinedine Zidane: Porażka zawsze boli