Lotto Ekstraklasa. Cracovia dokonała niemożliwego. Michał Probierz dotrzymał słowa

Newspix / Jakub Gruca / Na zdjęciu: Michał Probierz
Newspix / Jakub Gruca / Na zdjęciu: Michał Probierz

- Zrobiliśmy coś niewiarygodnego - ekscytuje się Airam Cabrera, najlepszy strzelec Cracovii. Pasy zaczęły sezon najgorzej w historii, a mimo to awansowały do europejskich pucharów. Michał Probierz rzutem na taśmę dotrzymał danego dwa lata temu słowa.

22 czerwca 2017 roku, w expose ogłoszonym tuż po przejęciu Cracovii, Michał Probierz zapowiedział, że w drugim sezonie pracy przy Kałuży 1 chce wywalczyć z zespołem awans do rozgrywek UEFA. - Chcę w tym pierwszym, dwuletnim okresie pracy wprowadzić Cracovię do pucharów - mówił (więcej o tym TUTAJ).

Długo wydawało się, że nie wywiąże się z deklaracji. W pierwszym sezonie pod jego wodzą Cracovia broniła się przed spadkiem do I ligi, a w kolejnym zanosiło się na ponowną desperacką walkę o utrzymanie. Probierz znów jednak pokazał, że ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.

Falstart

Po ośmiu kolejkach krakowianie mieli na koncie tylko trzy punkty i zamykali tabelę, legitymując się bilansem wstydu: zero zwycięstw, trzy remisy i aż pięć porażek. To był najgorszy start Cracovii w historii jej występów w ekstraklasie a materiał porównawczy był bogaty, ponieważ nikt nie spadał z ekstraklasy częściej od Cracovii (8).

[color=black]ZOBACZ WIDEO Historyczny sukces Piasta Gliwice! Zobacz fetę po zdobyciu mistrzostwa Polski

[/color]

Także zespół prowadzony przez Probierza nigdy nie zaczął rozgrywek gorzej. Trener Cracovii był mocno rozczarowany efektami swojej pracy: - Sam czasem, kiedy oglądam nasze mecze, zastanawiam się: "kurde, kto ich trenuje?". Wierzę jednak w tych zawodników. Wkładają dużo energii w treningi, chcą się rozwijać.

Przy Kałuży 1 było tak źle, że kibice rozpoczęli nawet protest przeciwko Januszowi Filipiakowi, który ich zdaniem nie był zainteresowany sukcesem sportowym, a jedynie obecnością w najwyższej lidze. Trybuny wystąpiły przeciwko właścicielowi klubu, jego współpracownikom i samemu Probierzowi podczas meczu 9. kolejki z Wisłą Płock. Więcej o tym TUTAJ.

Paradoksalnie, to właśnie wtedy krakowianie sięgnęli po pierwsze zwycięstwo w sezonie. Pokonali Nafciarzy 3:1, ale nie rozpoczęli marszu w górę tabeli. W kolejnym meczu tylko zremisowali z Zagłębiem Sosnowiec (1:1), a tydzień później przegrali derby z Wisłą (0:2). Posada Probierza zawisła na włosku.

- Przepraszam kibiców. Nie podam się do dymisji, bo w to wierzę. Gdybym nie wierzył, to bym się podał - mówił Probierz, doprowadzając fanów do wrzenia. Tymczasem porażka z Biała Gwiazdą była momentem zwrotym. Po niej przyszły zwycięstwa z Górnikiem Zabrze (2:0) i Koroną Kielce (1:0), dzięki którym Cracovia wydostała się ze strefy spadkowej i już do niej nie wróciła.

Triumfalny marsz

Kryzys został opanowany, ale wszystko wskazywało na to, że Probierz nie wywiąże się z obietnicy i walkę o awans do europejskich pucharów trzeba odłożyć na kolejny sezon. Między 17. a 23. kolejką Cracovia odniosła jednak siedem zwycięstw z rzędu, wyrównując klubowy rekord z 1948 roku. Taka seria w Lotto Ekstraklasie to rzadkość - takiej passy nie miał nikt od sezonu 2013/2014.

Czytaj również -> Rafael Lopes wzmocni Cracovię

Dzięki tej serii Pasy wkroczyły do grupy mistrzowskiej i już w niej zostały. Na początku fazy finałowej złapłyi zadyszkę, przegrywając kolejno z Legią Warszawa, Piastem Gliwice i Jagiellonią Białystok, ale Probierz znów zapanował nad kryzysem. Trzy kolejne mecze jego zespół wygrał i wrócił na 4. miejsce, które przez triumf Lechii Gdańsk w Pucharze Polski gwarantowało przepustkę do rozgrywek UEFA.

Cracovia dokonała niemożliwego, bo w dobie ESA37 nie zdarzyło się, by zespół, który zaczął sezon tak źle jak Pasy, na jego koniec awansował do europejskich pucharów. Mało tego, dotąd takie drużyny nie wchodziły nawet do grupy mistrzowskiej.

- Wróciliśmy z dalekiej podróży. Chwała dla piłkarzy, dla kibiców, którzy byli z nami na dobre i na złe. Chwała też Profesorowi, bo wytrzymał presję, którą wywierali na niego różni ludzie. Pierwszy rok przetrwałem, a parę miesięcy temu nikt by nie powiedział, że awansujemy do pucharów, tym bardziej po porażce w ostatniej kolejce. Nikt nie powie jednak, że przypadkowo zajęliśmy czwarte miejsce - mówi trener Cracovii.

Warto wierzyć

Jednym z bohaterów Cracovii był Michal Pesković. Doświadczony bramkarz zaczął sezon na ławce rezerwowych, ale po przegranych w 11. kolejce derbach wskoczył do bramki i już z niej nie wyszedł. Był czołowym bramkarzem ligi: w 10 z 26 występów nie dał się pokonać.

- Gdyby wtedy po jedenastej kolejce ktoś przeprowadził ankietę z pytaniem, czy awansujemy do europejskich pucharów, to nie wiem, czy jeden procent odpowiedziałby twierdząco. Zaczęliśmy źle, ale pokazaliśmy charakter. Ten sezon kosztował nas dużo pracy, ale efekty przyszły - mówi Słowak.

Jego zdaniem Cracovię zbudowała rekordowa seria zwycięstw: - Po tym fatalnym początku każdy kolejny mecz był przełomowy. Musieli odbudowywać pewność siebie, co udało się zrobić tą serią zwycięstw. W jej trakcie byliśmy w drugiej "ósemce", ale szybko zbliżaliśmy się do grupy mistrzowskiej.

37-latek zagra w europejskich pucharach po raz trzeci w karierze, a po raz pierwszy od sezonu 2012/2013. Gdy w lipcu 2017 roku dołączył do Cracovii, miał być tylko zmiennikiem Grzegorza Sandomierskiego, tymczasem wyrósł na kluczową postać zespołu.

- Czy przychodząc do Cracovii, myślałem o pucharach? Dwa lata temu miałem różne myśli. Już myślałem, że nie uda mi się znaleźć klubu i nie spodziewałem się, że po dwóch latach dalej będę grał w ekstraklasie, nie mówiąc o europejskich pucharach. To pokazuje, że warto wierzyć - puentuje Pesković.

Krok do przodu

Pesković w kilku meczach ratował Cracovii punkty. W innych o zwycięstwach Pasów przesądzał Airam Cabrera. Hiszpan strzelił 14 goli, w tym 10 wiosną, a przy dwóch asystował.

- Brak mi słów. Taki finał sezonu po takim początku to olbrzymi sukces. Zrobiliśmy coś niewiarygodnego. Cieszę się, że zapisałem się w historii klubu. Cracovia zagra w europejskich pucharach po raz drugi w historii. To dla mnie dużo znaczy. Dużo też temu poświęciłem. Przyjechałem do Krakowa sam, zostawiając rodzinę i dziewczynę. Ale warto było - przyznaje Cabrera.

Czytaj również -> Cracovia podarowała karnety... sześcioraczkom

Cabrera zwrócił uwagę na fakt, że Cracovia wyprzedziła w tym sezonie kluby, które stwarzają piłkarzom lepsze warunki do pracy: - Ten wynik to nasz duży sukces tym bardziej że nie mamy takich warunków jak największe kluby ekstraklasy. Jeśli Cracovia chce grać w przyszłym sezonie o coś więcej, musi zrobić postęp pod tym względem. Nie chcę zagłębiać się w szczegóły, ale na przykład przez cztery miesiące trenujemy na sztucznej nawierzchni. Tylko drużyna wie, jak to jest i czego dokonała. Poprawa warunków to pierwszy krok w kierunku zbudowania czegoś większego.

Hiszpan pomógł awansować Cracovii do el. Ligi Europy, ale nie wiadomo, czy pomoże Pasom w tych rozgrywkach. 32-latek był tylko wypożyczony do Pasów z Extremadury, a 30 czerwca jego wypożyczenie dobiega końca: - Jeszcze nie wiem, czy zostanę. To pytanie do klubu, a nie do mnie. Jestem w Cracovii szczęśliwy, czuję się potrzebny. Nie wszystko zależy tylko ode mnie. Klub wie wszystko o mojej sytuacji. Chciałbym zostać, ale to klub musi wykonać ruch.

Źródło artykułu: