Kiedy naprzeciwko wychodzi grupa kilkunastu zamaskowanych chuliganów, to jedynym rozsądnym rozwiązaniem wydaje się zejście jej z drogi. Czasem jednak warto jest postąpić wbrew temu, lepiej pójść pod prąd. Udowodnił to Rafał Gikiewicz, który nie tylko zablokował niebezpieczny marsz pseudokibiców Unionu Berlin w stronę sektora sympatyków Herthy, ale też przegonił ich z powrotem na swoje miejsca.
Czytaj więcej: Rafał Gikiewicz zatrzymał pseudokibiców Unionu Berlin
Polak dostał owacje od reszty kibiców za swoją odwagę, jego nazwisko wykrzyczało tysiące gardeł. Niemcy byli zachwyceni, o heroicznej postawie piszą Anglicy. Rodacy także w podobnym tonie, chociaż oczywiście na portalach społecznościowych nie brak komentarzy, że "zrobił show tylko dlatego, bo wiedział, że wszystko jest filmowane" czy "miał w pobliżu tylu porządkowych, że równie dobrze można było tam posłać chłopca do podawania piłek". Na szczęście podobne głupoty są niewielkim odsetkiem.
Fajnie, że potrafimy docenić postawę godną pochwały. To konieczne! Tym bardziej, że przecież piłkarska Polska nie pamięta wielu podobnych zachowań. Był Artur Boruc, który nie bał się przeciwstawić 3 chuliganom i ocalił ciężarną kobietę przed napaścią w szkockim parku. Ewentualnie ze spraw mniej ważnych jeszcze Radosław Majdan, odbijający flagę Pogoni Szczecin z rąk pseudokibica Śląska Wrocław. Wyjście naprzeciwko bandzie kilkunastu osób w kominiarkach i gotowość do zatrzymania ich siłą to jednak chyba coś zupełnie niespotykanego.
ZOBACZ WIDEO PKO Ekstraklasa. Radosław Sobolewski imponuje na początku swojej kariery trenerskiej. "Widać autorytet"
Kto śledził karierę Gikiewicza od początku ten wie, że on zawsze miał jaja. Nie brakowało mu ich kiedy jako "młodzieżowiec" wchodził do szatni Jagiellonii Białystok, ani później podczas występów w Śląsku. Nigdy nikogo nie udawał, nie szedł na układy. Potrafił mówić mocne słowa, podejmować trudne decyzje. W Polsce to mu jednak nie zawsze pomagało i być może dlatego w 100 proc. poznali się na nim dopiero zagranicą, po wyjeździe do Niemiec.
Za naszą zachodnią granicą 32-latek zbudował sobie pozycję, jakiej w Polsce nie miał nigdy. A swoim ostatnim zachowaniem wzmocnił ją na tyle, że w obecnym klubie staje się już chyba kimś więcej niż tylko piłkarzem. To też zresztą imponujące jak w nieco ponad rok stopniowo zbudował tam swój status: od rzucenia na dzień dobry o chęci awansu do Bundesligi, przez późniejszą grę, po kupienie trybun swoją naturalnością do tego stopnia, że kibice chcieli malować murale z jego podobizną.
Czytaj więcej: "Nie jestem bufonem ani kozakiem" - wywiad z Rafałem Gikiewiczem
Dziś "Giki" jest bohaterem, a jaka będzie przyszłość? Oczywiście nie wiemy, ale tu warto mieć na uwadze, że większość fanów futbolu kocha charyzmatycznych bramkarzy. Takich, którzy nie tylko dobrze bronią, lecz też dysponują odpowiednim charakterem (mają w sobie coś z lidera, są pewni siebie, odważni, trochę szaleni). Oni najczęściej zostają legendami. I dlatego wydaje się, że tak też będzie z nim w Unionie.
[b]Kuba Cimoszko
[/b]