Dariusz Tuzimek: bolesne ukłucie ambicji (felieton)

Getty Images / Adam Pretty/Bongarts / Na zdjęciu w środku: Robert Lewandowski na ławce Bayernu
Getty Images / Adam Pretty/Bongarts / Na zdjęciu w środku: Robert Lewandowski na ławce Bayernu

Polak przesiedział ostatni mecz grupowy LM na ławce rezerwowych. Czy nie zabrakło mu ambicji? Przecież to ona napędza sport, to dzięki niej Ronaldo i Messiego wciąż jeszcze oglądamy na boisku.

[tag=2800]

Robert Lewandowski[/tag] w środę miał szansę pobić rekord Ligi Mistrzów, który należy do Cristiano Ronaldo. To Portugalczyk jak dotąd w historii rozgrywek strzelił najwięcej goli w fazie grupowej - 11. Przed meczem z Tottenhamem Robert miał na koncie 10 bramek, jego Bayern pokonał gładko Anglików 3:1 (więcej TUTAJ), ale Polak dorobku nie powiększył, bo cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych. Decyzja trenera Hansiego Flicka była uzgodniona z zawodnikiem, o czym Lewandowski wspomniał po meczu.

 - Więcej dało mi to, że nie zagrałem, niż gdybym wyszedł na boisko - mówił po spotkaniu napastnik. I jest to w sumie logiczne, bo ostatnio nie strzelił gola w trzech meczach ligowych, a jego Bayern wpadł w kłopoty. Jest dopiero 7. w tabeli Bundesligi, ma 7 punktów straty do lidera – Borussii Moenchengladbach, a w Niemczech głośno się narzeka na uzależnienie drużyny z Monachium od formy Roberta.

Zawodnik i trener uznali, że świeżość w końcówce roku Polakowi się przyda, bo ma jeszcze przed sobą trzy mecze ligowe grane co trzy dni. Polak narzeka na ból pachwiny, zabieg ma przejść wkrótce, czyli odpuszczenie meczu, który nie decydował o awansie drużyny do dalszej fazy rozgrywek, ma sens i jest rozsądne.

Zobacz wideo: gole "Lewego" dla Bayernu nr 1, 50, 100, 150 i 200

A jednak jest jeszcze ten element, o którym w filmie "Pulp Fiction" mówił szef mafii Marsellus Wallace do boksera Butcha, którego namawiał do odpuszczenia walki i sfingowanej porażki. "W dniu meczu poczujesz lekkie ukłucie. To odezwie się twoja wk…a ambicja. Olej ją. Ambicja tylko boli, a nigdy nie pomaga". Jak wiemy z dalszej części filmu (bardzo starego, więc chyba mogę zaspojlerować?), totalnie nieskutecznie.

No właśnie - zostawiając z boku światek amerykańskich gangsterów - ambicja to jest podstawowe paliwo sportowców. Nawet pieniądze tak nie motywują tych największych zawodników jak perspektywa sukcesu, jak splendory, sława, tytuły, honory, medale, puchary itd.

Gdyby nie ambicja i chęć zapisania się na zawsze w historii futbolu, Messi i Cristano mogliby od lat siedzieć na rajskich plażach i popijać drinki pod palmami. A jednak każdego dnia wstają na trening, wylewają siódme poty, pilnują diety i chcą być coraz lepsi. To ambicja. Ona nie daje spokoju, bo nawet jeśli się wygra z konkurentami, to ona każe się ścigać z samym sobą.

W lutym tego roku bramkarz Chelsea Kepa Arrizabalaga był tak zamroczony ambicją, że odmówił zejścia z boiska w czasie meczu z Manchesterem City w finale Pucharu Ligi Angielskiej. Nie chciał słyszeć o zmianie, mimo że trener taką decyzję już podjął. A jednak Kepa nie dał się zdjąć z boiska. Musiał sobie zdawać sprawę, że może to mieć dla niego przykre konsekwencje, że doprowadzi do furii szkoleniowca i właściciela klubu, a jednak został na placu gry. Ambicja…

Robert Lewandowski chciał odpocząć. I wywołał dyskusję. Czytaj więcej--->>>

Messi i Cristiano też - z reguły - nie pozwalają, by ich zmieniać. Messi jeśli tylko jest zdrowy, prawie zawsze w Barcelonie gra. I to do końca. Cristiano, gdy w jednym z mniej ważnych spotkań został zdjęty z boiska, zirytował się tak, że pojechał do domu nie czekając na zakończenie meczu.

Robert Lewandowski też jest przeambitny. Odpoczywa tylko wtedy, kiedy musi. Jest nienasycony, zawsze chce wygrywać, zawsze chce być jeszcze lepszy. Dlatego właśnie przestrzega diety, dużo odpoczywa, świadomie trenuje, a nawet zjada deser przed obiadem i jeszcze na dodatek śpi na lewym boku, bo tak mu kazał specjalista.
Każdego dnia nakręca go ambicja. Czy trudno - jak radził gangster Marsellus Wallace - zignorować to lekkie jej ukłucie, gdy trener każde usiąść na ławce rezerwowych? Na pewno. Szczególnie że nie chodzi wyłącznie o ambicję samego "Lewego", ale też o ambicje wielu kibiców z Polski.

O tych ambicjach mogliśmy się najlepiej przekonać śledząc reakcje na to, że w plebiscycie "France Football" na najlepszego piłkarza świata Lewandowskiego sklasyfikowano dopiero na 8. pozycji. Oburzenie i poczucie krzywdy było w Polsce powszechne. Nam się wydaje, że Robert powinien być co najmniej w najlepszej trójce, a marzeniem rodaków jest, by w przyszłym roku po mistrzostwach Europy sięgnął nawet po "Złotą Piłkę".

Dlatego w pełni rozumiem, że polski kibic czuje się trochę rozczarowany tym, że Robert nie miał szansy zaatakowania tego rekordu 11 goli Cristiano Ronaldo w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Bo jak nie on to kto? Wszyscy mamy świadomość , że Lewandowski już należy do "piłkarskiego salonu Europy", do którego drzwi żaden inny polski piłkarz nie jest w stanie nawet zapukać. Bo po prostu z przedpokoju do drzwi salonu ma zbyt daleko. I nie jest to jakaś złośliwość pod adresem innych naszych reprezentantów, bo przecież ostatnio świetnie zagrali Arkadiusz Milik i Piotr Zieliński, ale wszyscy wiemy, że "Lewy" to jednak inna kategoria.

Tych kibiców, którzy czują to nieznośne ukłucie ambicji, mogę uspokoić tylko w ten sposób, że szanse Roberta w plebiscycie "France Football" będą rosnąć nawet bez pobicia rekordu Cristiano. Ale tylko wówczas, jeśli Lewandowskiemu uda się "odkleić" niewygodną łatkę piłkarza, który strzela bramki głównie jesienią, a gdy przychodzi wiosna i gdy są te najważniejsze mecze, to jest mniej skuteczny. Wystarczy zadać kłam tej teorii. Zarówno w rozgrywkach Champions League jak i w mistrzostwach Europy. Ale do tych rozstrzygnięć musimy poczekać aż do lata przyszłego roku.

A co ma zrobić kibic, którego już teraz kłuje ambicja? Można poradzić mu to samo, co Marsellus Wallace Butchowi: "Olej ją".

Dariusz Tuzimek

Źródło artykułu: