Piłkarska Europa stoi. Z jednym wyjątkiem... Liga białoruska nie planuje zatrzymywać swoich rozgrywek. Właśnie sezon zainaugurowała Wyszejszaja Liga, czyli miejscowa ekstraklasa. - Nasza federacja twierdzi, że sytuacja jest pod kontrolą. Niemniej dodaje, że cały czas ją monitoruje - mówi nam Artem Fando, dziennikarz portalu pressball.by.
U naszych wschodnich sąsiadów bardzo spokojnie podchodzi się do tematu pandemii koronawirusa i COVID-19. Większość osób traktuje go jak zwykłą grypę. Zresztą sam prezydent Aleksandr Łukaszenka stwierdził przed kilkoma dniami, że "świat oszalał na tym punkcie" i zaznaczył przy tym, iż dla jego kraju "na pewno nie jest to główna i najstraszniejsza rzecz".
Futbol nie jest wyjątkiem na Białorusi. Wydarzenia sportowe nie zostały bowiem zatrzymane tylko poza pojedynczymi wyjątkami (m.in. turnieje tenisa ziemnego ze względu na brak chętnych do startu - przyp. red.). Normalnie mecze rozgrywa liga piłki ręcznej, trwają też play-off hokejowej Extraleague.
ZOBACZ WIDEO Koronawirus. Mistrzostwa Europy przełożone! "Nikt nie jest w stanie przewidzieć kiedy piłkarze wybiegną na boiska"
Co ciekawe, wszystkie rozgrywki toczą się z udziałem kibiców na trybunach. - U nas w kraju jest obecnie około 60 zarażonych osób. Jeśli będzie gorzej, to pewnie będzie brana pod uwagę przerwa w grze. Na razie jednak nikt się zbytnio nie przejmuje sytuacją, nawet zwykli ludzie. Dla nich większy powód do paniki to słabnący rubel, którego kurs w ostatnich dniach mocno spada - nie kryje Fando.
- Dziennikarze sądzili, że możliwe są tylko dwa sposoby rozwiązania obecnej sytuacji: odłożenie początku ligi lub gra bez widzów. Federacja poszła jednak inną drogą i znalazła trzeci. Cóż... Myślę, że będzie to tak trwało, dopóki przynajmniej jeden piłkarz nie zostanie zainfekowany. Na razie nie ma bowiem takiego przypadku - dodaje na zakończenie nasz rozmówca.
Dotychczas na świecie wykryto niemal ćwierć miliona przypadków zarażenia koronawirusem SARS-CoV-2, a liczba jego ofiar przekroczyła 10 tysięcy. Te dane wciąż rosną.