Tomas Carlovich zmarł w czasie epidemii COVID-19, ale nie zabił go koronawirus, tylko nieznający litości bandyta, który napadł na niego w biały dzień. Juan Angel Maidana strącił 74-latka z roweru, a gdy były piłkarz próbował walczyć, młody napastnik pchnął go powtórnie. Tym razem "El Trinche" uderzył głową o ziemię, stracił przytomność i już jej nie odzyskał. Był w śpiączce dwa dni, zmarł w piątek przed południem w trakcie operacji.
"W piątek o godz. 9:30 umarł futbol" - napisał jeden z kibiców i to zdanie idealnie oddaje to, kim dla mieszkańców Rosario był Carlovich. Z tego miasta pochodzi , ale kultem w Rosario otoczony jest Carlovich. W rodzinnym mieście prawdopodobnie najlepszego piłkarza wszech czasów to "El Trinche" jest tym pierwszym.
Dlatego w niedzielę, łamiąc kwarantannę, kilkuset kibiców zjawiło się na stadionie klubu Cordoba Central, by wziąć udział w ostatnim pożegnaniu swojego idola i sąsiada. Orszak żałobny wniósł trumnę na środek boiska. Na jej wieku położono piłkę w biało-błękitnych barwach narodowych, a miejsce, które na trybunie Estadio Gabino Sosa zajmował Carlovich, przykryto jego koszulką. Dopiero po tej spontanicznej uroczystości karawan odjechał na cmentarz.
ZOBACZ WIDEO: #dziejsięwsporcie: co za przyjęcie piłki przez młodego Ukraińca! Nagranie podbija internet
Żałobnicy mieli maseczki ochronne i rękawiczki, starali się też zachować odpowiednią odległość, ale prokuratura w Rosario i tak musi wszcząć dochodzenie w tej sprawie ze względu na złamanie kwarantanny. - Jeśli zostaniemy oskarżeni, będzie to olbrzymi wstyd. Zamiast nas krytykować, powinni nam dziękować - grzmi Eduardo Bulfoni, prezydent Cordoba Central, i dodaje: Lepiej, żeby setki kibiców zjawiły się na cmentarzu? To byłaby prawdziwa katastrofa.
Hołd od Maradony
Fascynacja Carlovichem to fenomen. Ani razu nie zagrał w reprezentacji Argentyny, nie zdobył też żadnego trofeum. Nie zawsze nawet grał w najwyższej lidze! A mimo to jest owiany legendą. W latach 70. w Rosario chodziło się na "El Trinche".
Zapatrzeni w niego byli między innymi pochodzący z tego miasta Marcelo Bielsa i Jorge Sampaoli, późniejsi selekcjonerzy reprezentacji Argentyny. - Był najlepszy - to żaden mit. Bielsa i ja zrywaliśmy się ze szkoły, żeby oglądać, jak gra - przyznał kiedyś Sampaoli.
Ci, którzy go widzieli, uznali jego styl gry za kombinację Juana Romana Riquelme i Fernando Redondo. Trudno o lepsze połączenie dla piłkarskich estetów. - Był najpiękniej grającym chłopakiem, jakiego widziałem. Rozkochał w sobie wszystkich, którzy go widzieli - stwierdził Jose Pekerman, kolejny opiekun dwukrotnych mistrzów świata.
Hołd Carlovichowi oddał też sam Diego Maradona. - Zawsze myślałem, że nie ma lepszego ode mnie, ale w Rosario ciągle słyszę o cudach, które wyczyniał kiedyś niejaki Carlovich - mówił w 1993 roku, gdy przyjechał do Rosario grać w Newell's Old Boys.
Wtedy nie zdążyli się poznać, ale w lutym tego roku Maradona znów zawitał do Rosario jako trener Gimnasii La Plata. Spotkał się z Carlovichem i napisał mu na koszulce: "Dla El Trinche, który był lepszy ode mnie". Taki gest ze strony kogoś, kto uważa się za piłkarskiego boga, poruszył Carlovicha. - Teraz mogę umierać w spokoju - odpowiedział najlepszy z tych, którzy nie zostali największymi.
Diego Armando Maradona y el único jugador que fue mejor que él, El mítico Trinche Carlovich. pic.twitter.com/8QroJ9mp2D
— Gimnasia (@Gimnasiarg) February 14, 2020
W Argentynie SARS-CoV-2 zakaziło się już ponad 6200 osób, a 314 zmarło. Przymusowa kwarantanna ma obowiązywać co najmniej do 24 maja. Więcej o sytuacji w tym kraju przeczytasz TUTAJ.