Ursa Fischera zabraknie na ławce Unionu Berlin, ponieważ z powodu śmierci teścia opuścił ośrodek treningowy, a ponowne spotkanie z zespołem będzie możliwe po przejściu badań na obecność koronawirusa w organizmie. Dlatego w niedzielę o godzinie 18 beniaminka poprowadzi asystent Markus Hoffmann w porozumieniu z Sebastianem Boenigiem.
- Z pewnością piłka nożna nie jest teraz priorytetem dla Ursa i to zrozumiałe. Nie zmienia to faktu, że jesteśmy w codziennym kontakcie i w każdy wieczór spotykamy się na wideokonferencji. W czasie 90 minut meczu nie będziemy mieć kontaktu - mówi Hoffmann.
Union czekał na domowy mecz z Bayernem od lat, a to oczekiwanie zostało jeszcze wydłużone o ponad dwa miesiące z powodu przerwy w rozgrywkach spowodowanej epidemią koronawirusa.
ZOBACZ WIDEO: Nowe zasady bezpieczeństwa zabiją "cieszynki" po bramkach? Kownacki: Nie wszystkiego da się przestrzegać
- Powrót na boisko sprawił, że przygotowywaliśmy się do meczu z Bayernem szczęśliwi. To, że zagramy akurat z tym przeciwnikiem niewiele zmienia. Z każdym trzeba zmierzyć się po dwa razy w sezonie. Zaskoczenie Bayernu jest prawie niemożliwe. To zbyt doświadczona drużyna. Przeżyła już wszystko - opowiada asystent Ursa Fischera.
- Nie sądzę też, że otoczka meczu wpłynie na Bayern. To drużyna, o której jakości nie trzeba przekonywać. Nam pozostało skoncentrować się na swoim stylu gry, a nie martwić o przeciwnika. Tylko 11 naszych zawodników na boisku może przeszkodzić Bayernowi w zdobyciu punktów - dodaje Hoffmann.
Celem zespołu, którego bramkarzem jest Rafał Gikiewicz, jest utrzymanie się w Bundeslidze. Union ma siedem punktów przewagi nad będącą na miejscu barażowym Fortuną Duesseldorf. W rundzie jesiennej stołeczna ekipa przegrała 1:2 z Bayernem w Monachium.
Czytaj także: Polak pomaga Polakowi. Miroslav Klose będzie trenował Roberta Lewandowskiego
Czytaj także: Kluby oparte na tradycyjnych wartościach najlepiej przejdą przez pandemię