Bliski przyjaciel Diego Maradony, Stefano Ceci, przyznał, że w ostatnich miesiącach legendarny piłkarz czuł się źle nie tylko pod względem fizycznym, ale i psychicznym. - Diego pozwolił sobie odejść, był zmęczony długim życiem. Nie chciał już żyć. Był hojnym, dobrym człowiekiem. Niewiele osób znało jego ludzką stronę. Co się z nim stało? Jeszcze dwa lata temu grał w piłkę nożną w Dubaju - wspomina Ceci na antenie Radio Kiss Kiss.
Przyjaciel i agent Maradony przyznaje, że zawodnik świetnie czuł się z młodszą o 30 lat Rocio Olivą. Była to ostatnia znana partnerka mistrza świata z 1986 r., z którą był w latach 2012-2018.
- Wydawało się, że związek z Rocio dobrze mu zrobił. Kiedy jednak stracił swoją miłość, stracił wszystko i pozwolił sobie odejść zarówno fizycznie, jak i psychicznie - przekonuje Ceci.
ZOBACZ WIDEO: Roman Kosecki wspomina spotkania z Diego Maradoną. "Geniusz piłkarski"
Oliva chciała pojawić się na oficjalnej ceremonii w pałacu prezydenckim, gdzie była wystawiona trumna z ciałem 60-latka. Kibice mogli żegnać się ze swoim idolem z pewnej odległości, odgrodzeni bramkami i ochroniarzami. Z kolei tuż przy trumnie cały czas czuwali najbliżsi. Oliva wyznała, że w to miejsce nie wpuściła jej jednak była żona Maradony - Claudia Villafane (więcej TUTAJ).
Maradona zmarł w środę, w godzinach popołudniowych. Przyczyną zgonu legendarnego piłkarza była niewydolność serca, która wywołała ostry obrzęk w płucach. Po śmierci legendy pojawia się sporo zastrzeżeń wobec działania najbliższych lekarzy czy pracowników pogotowia. Ceci jednak uważa, że byłemu zawodnikowi należało pomóc znacznie wcześniej.
- Teraz mówimy o tym, co można było zrobić, a czego nie, ale Diego nie został sam w ciągu ostatnich dwunastu godzin. Diego był sam przez całe życie. Diego przestał żyć, gdy został Maradoną - podkreślił przyjaciel byłego piłkarza Barcelony i Napoli.
Czytaj też:
-> Prokuratura odpowiada na oskarżenia prawnika Diego Maradony. Ujawniono rozmowę z dyspozytorem pogotowia
-> Pielęgniarka Diego Maradony zmuszona do kłamstwa w raporcie. Pod przysięgą wyjawiła, jak było naprawdę