Dariusz Mioduski, prezes i właściciel Legii: Mamy konkretne plany na lato
Na trzy kolejki przed końcem sezonu Legia zapewniła sobie tytuł. - Teraz nie ma wątpliwości, który klub jest najlepszy w historii polskiej piłki - mówi WP SportoweFakty Dariusz Mioduski. Prezes Legii opowiedział nam również o planowanych transferach.
Klub chce w końcu zerwać z klątwą ostatnich lat, gdy błyskawicznie odpadał z europejskich pucharów. Teraz trener Czesław Michniewicz ma za zadanie przywrócić Legię na europejskie salony.
Czy to się uda? W pierwszym wywiadzie po zdobyciu mistrzostwa, specjalnie dla WP SportoweFakty, Dariusz Mioduski opowiada o tym, co czeka klub i jego piłkarzy w najbliższym czasie.
ZOBACZ WIDEO: Jacek Magiera szczerze o sytuacji Konrada Poprawy. "Nie może mieć żadnych wątpliwości"Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Jak smakuje to mistrzostwo? Zdobyliście je inaczej niż poprzednie, bo przypieczętowanie tytułu Legii nastąpiło przy okazji innego meczu, poza tym szybciej niż w ostatnich sezonach...
Dariusz Mioduski, prezes i właściciel Legii: Każde mistrzostwo jest niezwykle ważne i bardzo je cenię. To był wymagający sezon, graliśmy bez kibiców, w reżimie pandemicznym, i dla wszystkich klubów był to bardzo trudny okres. Ostatecznie zdobycie tytułu w tym sezonie faktycznie wyglądało nieco inaczej. W poprzednim sezonie też się wcześniej zanosiło na to, że wygramy, ale końcówka w naszym wykonaniu nie wyglądała dobrze, bardziej dowieźliśmy to mistrzostwo, niemniej błysku nie było... Natomiast tym razem wygląda to przekonująco. Mamy pewien komfort. Nigdy nie powiem, że spokój, ale zyskaliśmy trochę czasu, aby się przygotować do pucharów. Absolutnie nie odpuszczamy ostatnich meczów, zresztą nasz trener powiedział to samo. Natomiast można zakładać, że pod koniec ligi trochę pozmieniamy skład, pewnie inni zawodnicy dostaną szansę...
A uczcił pan jakoś ten tytuł czy nie było czasu, bo nazajutrz, o 7:30, już pan wieszał szalik w wiadomym miejscu...
Do tej pory tytuł zdobywaliśmy przy okazji naszego meczu, cieszyliśmy się razem. Teraz każdy gdzieś indywidualnie to oglądał, przeżywał. U mnie świętowania nie było, w tym sensie, że wolę poczekać, wolę święto z kibicami. Ostatnia kolejka, częściowo już z fanami, daje ku temu świetną okazję. Natomiast nie ukrywam, mam ogromną satysfakcję: lata, gdy jestem prezesem i właścicielem to z punktu widzenia mistrzostw Polski najlepszy okres w 105-letniej historii klubu. Przecież kiedy obejmowałem pełną kontrolę nad Legią, to nie dość, że byliśmy pod względem tytułów za Ruchem i Górnikiem, to jeszcze za Wisłą. A teraz?
No właśnie o to miałem zapytać. Zależy jak liczyć, ale i bez odebranego tytułu Legia ma obecnie najwięcej mistrzostw Polski, czyli piętnaście. Jakie to ma znaczenie?
Takie porządkujące, już nie pozostawiające żadnych wątpliwości, który klub jest najlepszy w historii polskiej piłki. Prawda jest teraz zupełnie czytelna: najlepszym klubem w historii polskiej piłki jest Legia Warszawa. Nie zapominajmy też, że mamy najwięcej Pucharów Polski, najwięcej razy byliśmy na podium i tak dalej. Nie ma już teraz kategorii w tych najważniejszych, w której Legia by nie dominowała. To powód do dumy dla naszych kibiców i sponsorów, a ja osobiście mam poczucie, że mogę być dumny z okresu, w którym sam zarządzam klubem. Oczywiście, wiele osób, i słusznie, patrzy przez pryzmat wyników w pucharach... Ale wygrywanie mistrzostwa Polski to naprawdę nie jest jakaś formalność...
No właśnie. Ale na pucharowym poletku, delikatnie mówiąc, nie było najlepiej.
Zdaję sobie z tego sprawę, ale jestem przekonany, że teraz mamy na tyle dobry zespół, że wreszcie przełamiemy pucharową klątwę.
A czy to jest najlepsza Legia od czasu, gdy objął pan samodzielną kontrolę nad klubem?
Myślę, że tak. Mamy bardzo dobrych zawodników, wiemy, jak grać, mamy plan na poszczególny mecz. Grają u nas reprezentanci różnych krajów i wcale nie są to słabe reprezentacje. Naprawdę jest na czym budować. Na wielu pozycjach mamy najlepszych graczy w lidze, a na innych nasi piłkarze są na drugim, góra trzecim miejscu.
Jeszcze a propos mistrzostwa. Na Twitterze trwało wyliczanie, który klub wam pogratulował, a który nie. Co z tym Lechem Poznań? Zawsze podkreślał pan, że macie dobre relacje.
Bo taka jest prawda. Zarówno Piotr Rutkowski, jak i Karol Klimczak kontaktowali się ze mną i gratulowali wygrania ligi.
A za granicą też zauważono kolejny tytuł Legii?
Jak najbardziej. Też było wiele gratulacji, zwłaszcza od klubów, z którymi działam razem w ECA.
Kibic Legii mówi jednak tak: no dobrze, mistrzostwo jest, ale co z pucharami? Czy Legia będzie mocniejsza, czy jednak słabsza, bo część piłkarzy odejdzie?
Według mnie Legia będzie mocniejsza. Nie mamy w planie wyprzedaży. Oczywiście, w piłce nigdy nie można być czegoś pewnym na sto procent, ale chcemy się wzmocnić, a nie osłabić. Wiemy, że letnie okienko transferowe powinno wyglądać inaczej niż to zimowe.
No właśnie. Zimą sprowadziliście kilku piłkarzy, ale praktycznie żaden z nich nie pomógł w zdobyciu tytułu.
Po kolei. Nasza zimowa filozofia transferowa zakładała, że, poza Szabanowem, nie są to zawodnicy na już do gry, do walki o tytuł, a raczej przyszłościowi. Potrzebowaliśmy błyskawicznego wzmocnienia środka obrony i Szabanow, do momentu kontuzji, nam to dawał. Natomiast inni gracze mieli i mają inne zadania, w sensie takim, że wiedzieliśmy, iż potrzebują czasu. Ernest Muci to wielki talent, ma 19 lat i długoletni kontrakt z nami. Musi się zaaklimatyzować, przyzwyczaić do nowej rzeczywistości. Przyszedł z ligi albańskiej, gdzie gra się dużo bardziej technicznie, mniej fizycznie niż u nas. Jasur też przyjechał po długiej przerwie, bo liga białoruska wcześniej skończyła grać. W zasadzie tylko w kwestii Rusyna nie poszło tak, jak myśleliśmy.
To podsumujmy ten zaciąg z Dynama Kijów. Wypożyczenie Szabanowa kończy się latem, a Rusyna zimą. Czy zapadły decyzje w ich sprawie?
Ostateczne jeszcze nie, ale... Za Szabanowa trzeba zapłacić kwotę transferową. W obecnej sytuacji, patrząc na całokształt, to raczej nie byłoby najlepsze rozwiązanie. Najprawdopodobniej więc piłkarz wróci do Kijowa. Rusyn? Jesteśmy przed ostatecznymi rozmowami, ale myślę, że jego wypożyczenie może zostać skrócone.
A co z Pawłem Wszołkiem? Nieoficjalne informacje są takie, że nie doszliście do porozumienia i latem opuści Legię.
To nie tak. Paweł to dobry piłkarz, ma super charakter, jest profesjonalistą. Chcielibyśmy, żeby został z nami, ale z drugiej strony ja go rozumiem. Jeśli dostanie ofertę o wiele lepszą od Legii, to... To jest jego kariera, jego decyzja. Ale nic nie jest przesądzone. Myślę, że sprawa wyjaśni się ostatecznie w przyszłym tygodniu. Nie jest tak, że rozmowy z nim upadły.
Artur Boruc?
Rozmawiamy. Chcemy, żeby Artur został. To ikona klubu.
Problem jest za to z Valerianem Gvilią. Według moich informacji mieliście opcję przedłużenia do 30 marca, ale wiązała się z 20-procentową podwyżką, a i tak Gruzin zarabiał już bardzo dobrze. Tymczasem na boisku wyglądało to ostatnio średnio.
Vako to świetny człowiek, bardzo go lubimy, pod względem charakteru to podobny przypadek do Pawła - jest zawsze bardzo w porządku. Natomiast mogę potwierdzić: tak, mieliśmy opcję, ale nie skorzystaliśmy z niej, bo gdybyśmy to zrobili, to nowy kontrakt Gvili wywindowałby go do absolutnego topu zarobków w drużynie. A niestety jego rola w zespole ostatnio nie wygląda aż tak okazale.
A co z Marko Vesoviciem? Jest duża niepewność, jak będzie się prezentował po kontuzji, ale z drugiej strony po sezonie kończy mu się kontrakt, więc trzeba podjąć decyzję.
W przyszłym tygodniu w Warszawie ma się pojawić jego agent, Ivica Vrdoljak. Będziemy rozmawiać. Sprawa wygląda tak: na pewno nie możemy sobie pozwolić na taki kontrakt, jaki miał Veso do tej pory. To była absolutna czołówka w klubie, natomiast realia trochę się zmieniły. Myślę, że w obecnej sytuacji Veso będzie musiał wziąć część ryzyka w nowym kontrakcie na siebie.
Od pewnego czasu mówi się o tym, że może do was trafić Mateusz Bogusz.
Na ten moment wydaje mi się to mało prawdopodobne. Leeds United albo by chciało konkretnych pieniędzy za niego, albo ogrywania ich piłkarza. No, ale Legia nie jest od ogrywania czyichś piłkarzy. Zatem ten transfer nie wydaje mi się prawdopodobny na tym etapie. Może później, jeśli sytuacja się zmieni, będzie można wrócić do tematu, ale teraz raczej nie.
A nie boi się pan, że stracicie Tomasa Pekharta?
Zdziwiłbym się, gdyby po takim sezonie nie było zapytań o niego. Oczywiście, gdyby przyszła oferta nie do odrzucenia, to trzeba będzie się zastanowić. Ale... Tomas bardzo nam pomógł i oddanie go mogłoby nastąpić tylko wtedy, gdyby była możliwość i środki godnego zastąpienia go innym graczem. Przewiduję więc, że zainteresowanie będzie, ale to absolutnie nie oznacza transferu.
Mówił pan, że chce silniejszej Legii. To konkretnie: na jakie pozycje najbardziej potrzebujecie wzmocnień?
Na pewno środek obrony, tu nie ma wątpliwości. A zakładając odejście Gvili, będzie również potrzebny ktoś do pomocy. Na pewno przyda się też konkurencja dla Filipa Mladenovicia. No i napastnik, bo nie chcemy być jednowymiarowi, całkowicie zależni od Tomasa Pekharta.
Ale czy to oznacza, że możecie wydać duże pieniądze jak na nasze warunki, na przykład milion euro? Czy to raczej będzie polowanie na okazje?
Wbrew pozorom nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie. Czasem to zależy od wielu czynników, jak płatności są rozłożone w czasie, jak oceniamy potencjał piłkarza. Ale Legia ma różne możliwości, może też skusić gracza konkretnym kontraktem, na naprawdę dobrym poziomie. Tu jest wiele zmiennych.
To rozmawiając o pucharach, w co celujecie? Marzyciele mówią o Lidze Mistrzów, inni o Lidze Europy lub o Conference League.
Musimy pamiętać, że gdy ostatni raz wchodziliśmy do Ligi Mistrzów, to była inna, łatwiejsza "ścieżka dostępu" i przy okazji mieliśmy wiele szczęścia. Żeby teraz tam wejść, musimy po drodze pokonać naprawdę mocne zespoły, takie jak choćby Slavia Praga czy Dinamo Zagrzeb, którego kadra kosztuje ponad 100 mln euro. Sam ich bramkarz jest wyceniany na 15 mln euro. Marzyć trzeba i o marzenia trzeba się bić, natomiast powiem tak: minimum przyzwoitości na najbliższe lata to gra w fazie grupowej Conference League co roku. Ale będziemy walczyć o Ligę Europy i traktować to jako cel, a o Lidze Mistrzów też marzyć nie przestaniemy.
Czasem sprowadzacie graczy, których sami wypatrzyliście, ale przecież wielu z nich polecają wam też agenci. Czy Legia otrzymała w ostatnich latach propozycje ściągnięcia piłkarza o bardzo głośnym nazwisku, czy takich ofert nie było?
Były. Nie chcę jednak podawać nazwisk, bo to zawsze budzi niezdrowe emocje. Ale jeśli chodzi o te niedawne propozycje, to był do wzięcia piłkarz, którego zna każdy kibic. Niemniej tu zawsze są wątpliwości. OK, medialnie świetnie by to wyglądało, można by zrobić wielki szum, jednak... Czy taki piłkarz dawałby Legii sto procent? Czy nie odcinałby tylko kuponów? Bo to dla niego klub numer 10. Czy oddałby nam swoje serce? Mieliśmy wątpliwości, więc nie skorzystaliśmy. Odpowiem więc inaczej: dla mnie pozytywnym przykładem tego typu transferu był Artur Boruc. Wielkie nazwisko, ale i Legia w sercu. Takie transfery mają sens. Natomiast takie, które sprowadzą się do tego żeby w Legii na koniec kariery dorobić, nie dając z siebie wszystkiego? Nie, tego nie chcę!