Ludzki innowator, który ciągle chce więcej. Thomas Tuchel jest w światowej czołówce, a może zajść jeszcze dalej

Getty Images / David Ramos / Na zdjęciu: Thomas Tuchel
Getty Images / David Ramos / Na zdjęciu: Thomas Tuchel

Ustawienie wymyślone w samolocie, spontaniczne zmiany treningów, ciągłe chłonięcie wiedzy jak gąbka. Thomas Tuchel jest trenerem, który stale zaskakuje, ale robi to ze smakiem i korzyścią dla wszystkich. To innowator z nietypowymi patentami.

W tym artykule dowiesz się o:

Thomas Tuchel nie jest w Chelsea nawet pół roku, a udało mu się dojść do dwóch finałów. Pierwszy, czyli o Puchar Anglii, "The Blues" przegrali z Leicester City. Teraz czas na Ligę Mistrzów i jej wygranie byłoby dla trenera życiowym sukcesem.

Niemiec przejął schedę po Franku Lampardzie i jedyne, co łączy Chelsea obu tych trenerów, to ustawienie. Anglik preferował granie trzema obrońcami z tyłu, ale w pewnym momencie jego plan na mecz się posypał, piłkarze popełniali sporo błędów. Thomas Tuchel dostrzegł, co jest nie tak i zdołał to bardzo szybko naprawić. Dziś Chelsea gra naprawdę atrakcyjną piłkę i gra niemalże bezbłędnie. Trener "The Blues" miał kilka patentów, jak stworzyć tak dobrze działającą maszynę na Stamford Bridge. Niektóre wydają się nietypowe, dlatego można mu przyznać miano piłkarskiego innowatora.

Indywidualne podejście do każdego

Choć piłka nożna jest grą drużynową, to często zdarza się, że coś zależy od jednej osoby, która może sama zadecydować o wyniku spotkania. Tuchel zdaje sobie sprawę, że odpowiednie traktowanie indywidualności może zaprocentować. To podejście można dostrzec m.in. w fińskim systemie edukacji. Tam nauczyciele do każdego ucznia podchodzą osobno. Przy ocenie biorą pod uwagę jego wiedzę, umiejętności i możliwości. Jednocześnie nie ma presji na zdobycie najwyższej oceny z danego przedmiotu za wszelką cenę, nie funkcjonuje też słynna "zasada 3Z", czyli zakuć, zdać, zapomnieć. Jest maksymalizacja korzyści dla ucznia.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ale huknął! Zobacz cudowną bramkę z... A-klasy

Niemiecka szkoła trenerów ewidentnie czerpie z fińskiego szkolnictwa. Indywidualne traktowanie piłkarzy jest za naszą zachodnią granicą standardem, ale Tuchel poszedł o krok dalej. Nie traktuje zawodników jako po prostu sportowców, którzy mają robić wyniki i być najlepsi. Podchodzi do nich jak dobry ojciec i przyjaciel, patrzy jak na zwykłych ludzi, którzy mają różne bolączki, przemyślenia i inne pragnienia. Stara się zrozumieć ich codzienne funkcjonowanie w życiu, emocje, podejście do życia. Taki dobry kontakt łapie nawet z tymi, którzy nie mają u niego większych szans na grę. Każdy w szatni ma się czuć jak w rodzinie, która nikogo nie wyklucza.

W ten sposób wyciska maksimum z każdego piłkarza, buduje chemię w szatni, co przekłada się na bardzo dobre zgranie na boisku. To samo, co w Londynie, robił w Paris Saint-Germain, Dortmundzie i 1.FSV Mainz 05.

- Od razu można zauważyć, że Tuchel jest wyjątkowym trenerem, choć z pewnością on sam tak nie uważa. Nigdy nie widziałem kogoś, kto w taki sposób występuje przed piłkarzami - mówił w rozmowie z goal.com Bo Svensson, który miał okazję pracować z Tuchelem w Mainz, a dziś sam jest trenerem ekipy z Moguncji. Stara się czerpać z wiedzy, którą zdobył u Tuchela.
Miłośnik pressingu

Szybki i agresywny doskok do piłkarza po stracie piłki kojarzy się przede wszystkim z drużynami prowadzonymi przez Pepa Guardiolę i Juergena Kloppa. U Hiszpana trwa on kilka sekund, aby przeciwnik nie miał łatwego życia. U Niemca intensywność zależała od strefy boiska, a im bliżej pola karnego rywala, tym mocniej piłkarze naciskali. W elemencie pressingu Tuchel znowu staje się swego rodzaju wizjonerem.

Należy przypomnieć sobie styl gry Borussii Dortmund za jego kadencji. Zawodnicy biegali dosłownie cały mecz na pełnych obrotach, wykonywali sprinty do każdej możliwej piłki. Z jednej strony to świadczy o ich dobrym przygotowaniu fizycznym, z drugiej działa tutaj taktyczny plan Tuchela. Przyjęło się, że jego zespoły stosują tzw. gegenpressing - doskok do przeciwnika jest od razu po stracie piłki, ale nie jest on momentalny lub zależny od strefy. Trwa przez cały czas budowania akcji przez rywali, a po odbiorze piłki wolni zawodnicy również grają blisko nich, by zmusić do złego ruchu.

- Za czasów Thomasa zagraliśmy kilka meczów, które były zaskakujące. Grając z Bayernem w Monachium, stosowaliśmy wysoki pressing. Nie naraził nas na mocne strony Bayernu. Byłem tym zaskoczony, ale jego plan zadziałał i wygraliśmy. Gdy zobaczyłem tę taktykę, początkowo myślałem, że pomylił kulki - stwierdził Bo Svensson.

Ewidentnie w sztuce gegenpressingu jak ryba w wodzie czuje się N'Golo Kante. Francuz chce panować na każdym metrze kwadratowym boiska. Nie odpuszcza żadnej piłki. Nawet takiej, która teoretycznie jest poza jego zasięgiem. Potrafi nagle zmienić strefę, wyskoczyć z głębi pola po to, by odebrać futbolówkę i stworzyć okazję do szybkiej kontry. Wiele razy zwracano mu uwagę, by tyle nie biegał, bo niepotrzebnie się zmęczy i będzie trzeba go zmienić. Kante jednak nic sobie z tego nie robi, jego płuca wydają się mieć nieskończoną pojemność. Poza tym ciągłe bieganie za piłką i odzyskiwanie jej sprawia mu dużą przyjemność.

Spontaniczna reorganizacja piłkarskiego życia

Tuchel nie był do końca przekonany, czy chce w styczniu iść do Chelsea. Planował przede wszystkim odpocząć przez resztę sezonu po przygodzie w Paryżu. Dyrektorka "The Blues' Marina Granowskaja negocjowała przed nim z Ralfem Rangnickiem i Julianem Nagelsmannem. Obaj jej odmówili. Zaczęła naciskać na Tuchela - teraz, albo nigdy. Niemiec ostatecznie się zgodził, ale nikt z kibiców nie oczekiwał od niego cudów.

Tuchel bardzo spontanicznie ułożył swój plan na Chelsea. Co prawda zdążył już częściowo przeanalizować styl gry "The Blues" ze swoimi asystentami, ale pomysł na grę trójką z tyłu przyszedł mu do głowy w samolocie do Londynu. Na wprowadzenie go nie miał zbyt wiele czasu - przed debiutem przeciwko Wolverhampton miał tylko dwa treningi i odprawę. W tym czasie zdążył przedstawić wszystkie spostrzeżenia odnośnie błędów popełnianych za kadencji Lamparda, plan na poprawę i doskonalenie odpowiednich umiejętności, nastawić na granie trzema obrońcami oraz zmienić formę przedmeczowych zgrupowań.

Na mecze wyjazdowe drużyna często leci rano, w dzień spotkania. Chce, żeby zawodnicy spędzali jak najwięcej czasu z bliskimi, by zmniejszyć presję związaną z grą.

Treningowe innowacje

Tuchel nie jest też typem trenera, który wskazuje konkretnych wykonawców stałych fragmentów gry. Daje piłkarzom pole manewru - sami mogą zdecydować, kto ma strzelać z rzutu karnego, wolnego, albo zagrać piłkę z rzutu rożnego. Jednocześnie zostawia sugestię, kto dany stały fragment gry wykonuje najlepiej.

Tuchel słynie z nietypowych metod treningowych, które często wymyśla spontanicznie. Potrafi nagle zmienić normalną piłkę na kilka mniejszych, by popracować z piłkarzami nad kontrolą nad futbolówką, albo z dużej bramki zrobić hokejową, by poprawić dokładność podań i strzałów. Niemiec nie jest zwolennikiem grania na faul, dlatego jeszcze w Mainz kazał piłkarzom biegać na treningach z piłkami tenisowymi w dłoniach, by nie kusiło ich złapać przeciwnika za koszulkę. Nie odpuszcza żadnej jednostki treningowej, jest w pełni zaangażowany w swoją pracę.

Dużą uwagę przykłada też do żywienia piłkarzy. Regularnie konsultuje z kucharzami serwowane posiłki. Wymaga jak najmniejszych ilości produktów zbożowych i cukrów prostych.

Tuchel to człowiek oczytany i ciągle pogłębia swoją wiedzę, szczególnie z zakresu dietetyki, psychologii, pracy mózgu i działania hormonów w organizmie. Stara się też rozmawiać z odpowiednimi specjalistami na te tematy, również w klubie, by móc wyciągnąć z piłkarzy jeszcze więcej możliwości.

O Thomasie Tuchelu można mówić, że jest w pewnym sensie perfekcjonistą i idealistą, ale wszystko dopieszcza bez szkody dla innych i samego siebie. Działa, myśli, słucha i reaguje na zmiany. Ciągła chęć poprawy wszystkiego dookoła i robienie tego z odpowiednim wyczuciem sprawiły, że dziś jest trenerem z najwyższej światowej półki. To nie przypadek, że drugi rok z rzędu staje przed szansą wygrania LM i wcale nie jest na straconej pozycji.

Wielki finał Ligi Mistrzów Manchester City - Chelsea FC o godzinie 21:00. Relacja na żywo będzie dostępna TUTAJ.

Czytaj też:
W takich strojach zagra Chelsea
Guardiola: W finałach trzeba cierpieć

Komentarze (0)