23 września Dawid Janczyk świętuje 34. urodziny. Gdy zaczynał profesjonalną grę w piłkę, eksperci wróżyli mu wielką karierę. Nie bez przyczyny, gdyż jako nastolatek wyróżniał się w Sandecji Nowy Sącz. Stamtąd trafił do Legii Warszawa, gdzie rozwinął się na tyle, że był czołową postacią reprezentacji Polski, która w 2007 roku rywalizowała na mistrzostwach świata U-20.
W nich strzelił trzy gole, a Polacy niespodziewanie awansowali do 1/8 finału, gdzie musieli uznać wyższość Argentyńczyków, wśród których liderami byli Sergio Romero, Angel Di Maria i Sergio Aguero. Cała trójka zrobiła gigantyczne kariery. I taka też stała otworem przed Janczykiem.
Po MŚ wzbudził zainteresowanie wielu europejskich klubów. Ostatecznie trafił do CSKA Moskwa za ponad 4 miliony euro. I to był początek jego końca. Jak później wyznał w swojej książce "Moja spowiedź", to właśnie w Rosji zaczęły się jego problemy z alkoholem. Dostawał duże wynagrodzenie, doskwierała mu samotność i pocieszenia szukał w nałogu.
Do wysokiej formy już nigdy nie wrócił. CSKA wypożyczało go do belgijskich KSC Lokeren i Germinala Beerschot. Grał też w Koronie Kielce, Piaście Gliwice, Sandecji, KTS Weszło, Odrze Wodzisław, MKS Ciechanów, LZS Piotrówka czy niemieckim FC Blaubeuren. Wszędzie dawano mu szansę, on obiecywał, że zerwie z nałogiem. Trenował, grał, ale przegrywał z alkoholem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nawet Lewandowski czasem się myli. Tak przegrał z Muellerem!
Za każdym razem było tak samo. Początkowo piękne słowa obu stron. Nadzieja, że piłkarz wreszcie wyjdzie na prostą. Kończyło się na burzliwych rozstaniach. - Prawda jest taka, że gdy nie ma chęci, nie ma woli podniesienia się, to nie będzie sukcesu. Rozstaliśmy się z nim, bo on potrzebuje chyba jakiejś innej, może mocniejszej mobilizacji do naprawy własnego życia. Bez tego się nie podniesie - mówił nam rok temu prezes MKS-u Ciechanów, Marek Łebkowski.
Przez lata głośno było o jego pozaboiskowych problemach. Walczył o rodzinę, ale nie potrafił wyrwać się ze szponów nałogu. Bezpowrotnie stracił fortunę. W lipcu na swoim Instagramie napisał: "A walić wszystko. Jestem pijakiem i dobrze mi z tym". Wtedy wywołał szok wśród kibiców, którzy obawiali się najgorszego. Co prawda Janczyk później tłumaczył, że to tylko wygłupy, ale niesmak pozostał.
Co robi teraz Dawid Janczyk? Nadal próbuje swoich sił w piłce. Tym razem wylądował w lidze okręgowej. Trafił do klubu Organic Oxygen Korona Wilkowice. Zaliczył tam wymarzony debiut. Wszedł na boisko jako rezerwowy, kiedy jego drużyna przegrywała 0:1. Strzelił dwa gole, a Korona triumfowała 2:1. Później zaliczył jeszcze kilka występów i stara się wykorzystać kolejną otrzymaną szansę.
Gdy był na szczycie, miał wielu przyjaciół i znajomych. Kiedy spadał na dno, został sam. Szansę na znakomitą karierę i grę w wielkich klubach zmarnował, ale wciąż może wygrać najważniejszy życiowy mecz i zerwać z nałogiem.
Był nadzieją polskiej piłki Eksplozja talentu, transfer, wielkie pieniądze i... i dalej wiemy jak było życzymy zdrowia i trzymamy kciuki za wygranie najważniejszego meczu #tvpsport pic.twitter.com/InbE0NADgd
— TVP SPORT (@sport_tvppl) September 23, 2021
Czytaj także:
Nieprawdopodobna historia rodziny Matty'ego Casha. Droga do Anglii była długa i pełna cierpień
Lukas Podolski ma coraz mniej czasu na grę w Górniku. Kolejna "fucha" w niemieckiej TV