Wielkie pucharowe rozczarowanie w Legnicy. "Chłopaki zalali się łzami"

- Mimo iż chcieliśmy niektórych piłkarzy oszczędzić, to ten mecz wyrządził nam sporo szkód, a poza tym nie awansowaliśmy - podkreślił trener Miedzi Legnica Wojciech Łobodziński po porażce w 1/16 finału Fortuna Pucharu Polski z Górnikiem Łęczna.

Krzysztof Sędzicki
Krzysztof Sędzicki
trener Wojciech Łobodziński PAP / Sebastian Borowski / Na zdjęciu: trener Wojciech Łobodziński
O awansie zadecydowały rzuty karne, bo po 120 minutach rywalizacji na Dolnym Śląsku było 2:2. Jednak trenerzy mieli spore zastrzeżenia do pracy sędziów. Arbitrem głównym był Paweł Malec. Więcej o spotkaniu przeczytasz TUTAJ.

Wojciech Łobodziński żałował, że pucharowe starcie ostatniej drużyny PKO Ekstraklasy i czołowej ekipy jej zaplecza nie było "wyposażone" w system powtórek wideo.

- Trochę jestem zawiedziony tym, że nie było VAR-u, bo na wszystkich meczach Fortuna Pucharu Polski był, a u nas nie. Nie wiem dlaczego, bo spotkały się drużyny z PKO Ekstraklasy i Fortuna I Ligi. Sędziowie są już chyba przyzwyczajeni do VAR-u i w tych kontrowersyjnych sytuacjach nie mogą sobie poradzić. Ale nie mam pretensji. Wydaje mi się, że graliśmy nieźle i chciałbym pochwalić zespół za pracę przez 120 minut - przyznał szkoleniowiec Miedzi Legnica na konferencji prasowej.

Innym zmartwieniem dla wicelidera Fortuna I Ligi są kontuzje. W ósmej minucie spotkania z Górnikiem Łęczna boisko opuścić musiał Michał Bednarski, a przed dogrywką także Kamil Zapolnik. W kontekście kolejnych wymagających meczów ligowych to nie jest dobra informacja.

ZOBACZ WIDEO: Gwiazdor Bayernu dał prawdziwy popis! Lewandowski i koledzy dumni

- Nie umiałem się skupić na tym meczu, bo jestem załamany kontuzją Michała. W tej chwili jest to tym, o czym myślę najbardziej - przyznał Łobodziński. - Wyglądało to bardzo źle. To kolejny napastnik, który był już w niezłej formie. W dodatku zejść musiał jeszcze Kamil. Mimo, iż chcieliśmy niektórych piłkarzy oszczędzić, to ten mecz wyrządził nam sporo szkód, a poza tym nie awansowaliśmy - ocenił.

Porażka z pewnością boli legniczan bardziej ze względu na jej okoliczności. W 87. minucie po golu Nemanji Mijuskovicia prowadzili 2:1, a jednak w doliczonym czasie gry stracili bramkę na 2:2, a w serii rzutów karnych jedynym, którym się pomylił, był Chuca w ostatniej serii. To było pudło, które przesądziło o braku awansu.

- Pojawili się zawodnicy, którzy w tym sezonie jeszcze nie grali, jak Piotr Azikiewicz, który zagrał dzisiaj naprawdę bardzo dobry mecz. To samo Chuca, który zalał się łzami po meczu. Widać, że tym chłopakom zależy i jest to budujące. Trudno, odpadamy, ale nie mamy się czego wstydzić. Przed nami Fortuna I Liga. Najważniejszym meczem jest teraz ten najbliższy z Widzewem. Szybka regeneracja i do roboty - zakończył Łobodziński.

Dzień później o 12:40 piłkarze Miedzi zmierzą się na wyjeździe w meczu na szczycie Fortuna I Ligi z Widzewem Łódź.

Czytaj też: Wisła Kraków przetrwała nawałnicę. Adrian Gula miał "nosa"

Czy Miedź Legnica utrzyma miejsce w czołowej dwójce do końca rundy jesiennej Fortuna I Ligi?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×