Siergiej Pilipczuk znany jest polskim fanom piłki nożnej. Ukrainiec pod koniec swojej kariery (w latach 2013-18) reprezentował Koronę Kielce (w ekstraklasie), Wigry Suwałki i Chojniczankę Chojnice.
37-latek obecnie mieszka w Charkowie, gdzie pracuje jako trener drużyn młodzieżowych w klubie Metalist Charków. Kiedy skontaktował się z nim dziennikarz TVP Sport Piotr Kamieniecki, Pilipczuk przebywał w... bunkrze.
- Nie mogę powiedzieć, że jestem bezpieczny. Przyjechaliśmy do Winnicy (ok. 800 km od Charkowa - przyp. red.) na turniej. Razem ze mną jest dziewiętnastu młodych zawodników. Siedzimy teraz w bunkrze. Czasami wychodzimy, ale kiedy pojawia się sygnał, znów trzeba się ukrywać - zdradził, cytowany przez sport.tvp.pl.
ZOBACZ WIDEO: Miał zawał serca na boisku! Wrócił do gry
Były piłkarz boi się o bliskich, którzy zostali w Charkowie, gdzie weszły już rosyjskie wojska. Sytuacja na ulicach miasta jest przerażająca. Do sieci trafiło nagranie, na którym widać, jak rosyjski czołg rozjeżdża samochód z cywilami.
- Mobilizacja oznacza tyle, że jeśli pojawię się w Charkowie i spotka mnie choćby policja, to przekaże mi automat, każe iść do wojska i strzelać do Rosjan. To coś, co trudno sobie wyobrazić. To jak pójście na śmierć. (...) Mam wielu przyjaciół w Rosji. To też są ludzie, których trzeba nazwać niewinnymi. To ci na górze decydują. A tak naprawdę to jeden, konkretny człowiek - zakończył wicemistrz Europy U-21 z 2006 r.
Zobacz:
Rosjanin pokonał Hurkacza i podszedł do kamery! O jego wpisie mówi cały świat
Walkower w meczu Rosja - Polska? Jest stanowisko PZPN